Rozdział 8

485 28 0
                                    

— Harry…

— Harry…! No dalej…

Złoty Chłopiec słyszał jak przez mgłę stłumione trzaski, pośpieszne kroki i czyjś uparty głos, który stawał się coraz bardziej natarczywy. Brunet jęknął na wpółprzytomny; zamrugał sennie i po krótkim namyśle, uznał, że cały świat może pójść do diabła. Rozciągnął się i z zadowolonym westchnieniem zwinął się w kłębek pod mięciutką kołdrą. Zaczął ponownie zapadać w głęboki, spokojny sen.

— Harry! — powtórzył ktoś naglącym tonem i rozsunął kotary wokół łózka, wpuszczając poranne promienie słoneczne.

Wybraniec stęknął ponury jak chmura gradowa i uchylił powieki, zerkając ukradkiem na rudzielca. Daj se siana, Ron. Ten jeden dzień, choć tylko dzisiaj, niech świat zapomni o istnieniu Harry'ego Pottera. Pomyślał sfrustrowany i odwróciwszy się plecami do przyjaciela, schował głowę pod okrycia.

Wkrótce potem poczuł, jak ktoś go szturcha nachalnie i krzyczy mu nad głową: — Wstawaj, stary! Pozwoliłem ci spać najdłużej, jak mogłem! Musimy już iść!

ZABIJE CIĘ. Tylko szturchnij mnie jeszcze raz...

Brunet wymamrotał coś niewyraźnie i, o ile to było możliwe, to bardziej wtulił się w puchatą pościel i koce.

— Co? Co właśnie powiedziałeś? — dopytywał się dociekliwie rudzielec, ale Potter zamilkł i przestał się wiercić. Przekonany, że jego przyjaciel ponownie usnął, rozważał użycie ostatecznych środków, kiedy nieoczekiwanie spod fałd kołdry wyłoniła się gęsta, czarna czupryna.

— Ron... — bąknął przeciągle Wybraniec niepocieszonym tonem. — Myślę, że to łóżko mnie kocha. Nie chce mnie wypuścić.

Weasley westchnął z rezygnacją i zmarszczył czoło, przyglądając się wylegującemu się chłopakowi.

Ostatnio właśnie tak wyglądał każdy ich poranek. Codziennie toczył zawziętą wojnę z Harrym i… jego łóżkiem. Obudzenie go i wywleczenie spod kołdry graniczyło z cudem. Wszystkiemu były winne te cholerne koszmary, które co noc dręczyły jego przyjaciela.

Zagryzł nerwowo wargę i mierzwiąc włosy, zaklną pod nosem. Żałował, że nie był w stanie mu pomóc.

Zawahał się. Po raz kolejny rozważał, czy nie byłoby lepiej pozwolić mu spać dalej i kryć go przed profesorami… Taak, jasne! Marzenia ściętej głowy! Jego przyjaciel był naznaczony piętnem przez czarnoksiężnika i podlegał ścisłej obserwacji. Pierwsze zajęcia i momentalnie spadnie na nich deszcz pytań spowodowany wagarami Złotego Chłopca, po czym ktoś wyruszy go skontrolować. Co gorsza, dzisiejszy dzień rozpoczynał się cudownie - podwójnymi Eliksirami ze Ślizgonami… Kurde balans!

— Harry! Ruszaj tyłek! — zawołał nieugięty Ron z przerażoną miną. — Jeśli się spóźnimy, to Przerośnięty Nietoperz nas posieka i wykorzysta jako składniki do eliksirów!

Wybraniec drzemał sobie w najlepsze i tylko jednym uchem słuchał bełkotu Rona. Wtem, nagle dotarło do niego znaczenie słów wypowiedzianych przez rudzielca. Momentalnie się rozbudził; otworzył szeroko oczy.

Przerośnięty Nietoperz.

Snape.

Severus Snape.

Podwójne Eliksiry.

Spóźnienie.

Śmierć.

Włosy stanęły mu dęba i w jednej chwili zrzucił z siebie kołdrę.

— Dlaczego nie obudziłeś mnie wcześniej?! — wykrzyczał brunet, biegnąc migiem do łazienki i chwytając po drodze ubrania wraz z okularami.

Ostatecznie dwóch Gryfonów; z lęku przed srogim Mistrzem Eliksirów; wygrało wyścig z czasem, a nawet szczęśliwie zdążyli na śniadanie w Wielkiej Sali.

Prawny pakt Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz