Rozdział 25

25.9K 954 407
                                    

Od rana towarzyszyły mi mdłości, od południa siedziałam przy desce klozetowej opadając z sił. Nicolas wstał i przyszykował się do pracy, gdy jeszcze spałam, więc nie musiałam się martwić, że mógłby zastać mnie w takim stanie. Cordelia około dwóch godzin temu przyszła monitorować to jak się czułam i dopytać o możliwe dolegliwości wymiotów, lecz zbyłam ją zapewniając, że czymś musiałam się zatruć. Przejęła się tym, że któreś z jej dań mi zaszkodziło i po przeniesieniu mi czarnej herbaty, zaleciła bym odpoczywała.

Ledwo mogłam wstać na nogi, a przed oczami miałam same, czarne mroczki. Wyciągając się na podłodze, sięgnęłam po telefon leżący na podłodze przy wannie. Drżącymi palcami wybrałam numer i włączając tryb głośnomówiący odchyliłam głowę, opierając ją o zimną, porcelanową umywalkę. Po dwóch długich sygnałach mężczyzna odebrał, a na mojej twarzy zaczął zbierać się pot.

– Przyjdź proszę na górę. Jestem w sypialnianej łazience.

Od razu przerwałam połączenie kładąc telefon na zimnych, czarnym kafelkach. Ręcznik nasączony lodowatą wodą który jakiś czas temu przyłożyłam sobie do czoła zrobił się ciepły, a pojedyncze kropelki wody spływały mi po policzkach. Usłyszałam szybkie kroki dochodzące z pokoju, a następnie drzwi otworzyły się i w progu stanął jeden z ochroniarzy.

– Pani Archer? Słyszy mnie pani? – mężczyzna kucnął obok mnie, marszcząc brwi. Ledwo widziałam jego twarz i mogłam wykonać jakikolwiek ruch. Udało mi się lekko kiwnąć głową, czułam się jak sparaliżowana – proszę mi wybaczyć, lecz mam obowiązek zadzwonić w tej chwili do pana Nicolasa.

Serce podeszło mi do gardła, a moja ręka automatycznie powędrowała w stronę telefonu który krótkowłosy trzymał w dłoni. Pokręciłam głową, zamykając oczy i pocierając twarz dłonią starałam się chociaż trochę ocucić swoje ciało.

– Zabierz mnie do kliniki. Proszę cię jednak o pełną dyskrecję – udało mi się wymamrotać. Mimika mężczyzny nieco się zmieniła i dostrzegłam na jego twarzy wahanie. Po kilku długich sekundach kiwnął głową i pomógł mi się podnieść. Blondyn uważnie podtrzymywał mnie za ramię i stawiając wolne kroki ruszyliśmy w stronę wyjścia z sypialni.

W samochodzie ledwo co kontaktowałam i poczułam spora ulgę, gdy dotaliśmy pod szpital, gdzie przyjmował mój lekarz. Recepcjonistka szybko wezwała pomoc, a dzięki temu, że klinika była prywatna nie musiałam się martwić tym, że nie zapowiedziałam wcześniej swojej wizyty. Popijając wodę z plastikowego kubeczka, siedziałam na krześle, a obok mnie ochroniarz co jakiś czas kontrolował mój stan oraz wpisywał coś w swoim telefonie.

– Odwołaj moją następną konsultacje – podnosząc głowę, usłyszałam głos doktora Alvareza, który zwrócił się do kobiety za ladą – cieszę się, że pani zjawiła.

Za jego plecami pojawiła się kolejna pielęgniarka z wózkiem na którym pomogła mi usiąść i zawiozła do sali, podążając za lekarzem. Głowa cały czas opadała mi na boki, a oczy lekko mi się zamykały, lecz starałam się zachować chociaż pozory tego, że byłam mniej więcej świadoma i kontaktująca.

Poczułam wibrację w kieszeni mojej bluzy, więc wyciągając telefon z kieszeni starałam się odczytać powiadomienie wyświetlające się na wyświetlaczu.  Mimo tego, że przybliżyłam urządzenie jak najbliżej twarzy, literki cały czas rozmazywały się na ekranie. Poczułam jak pielęgniarka zatrzymała wózek w jednej z sal przy szpitalnym łóżku, więc dość niezręcznie poprosiłam ją, aby przeczytać dla mnie wiadomość. Miło wyglądająca, młoda kobieta przytaknęła, przejmując ode mnie telefon i na głos odczytała trzy zdania z treści smsa oraz jego nadawcę.

Nicolas:
Ty, ja. Wylicytowana kolacja. Jutrzejszy wieczór.

Momentalnie zabolała mnie klatka piersiowa, a w płucach zabrakło mi powietrza. Poczułam jakbym odpływała, powoli zsuwając się z wózka. Uczucie spadania w dół zawładnęło moim ciałem, mimo, iż cały czas siedziałam w miejscu, bezruchu. To był moment  w którym po raz pierwszy dzisiejszego dnia straciłam przytomność.

My Love my destiny Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz