Rozdział 27

21.6K 777 192
                                    

Od trzech dni chodziłam cała w skowronkach, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Napawałam się radością oraz tym, że Nicolas na każdym kroku próbował mnie uszczęśliwiać. Brunet nie spędzał już wszystkich wolnych godzin w firmie i pozwalał sobie na odpoczynek co ogromnie mnie cieszyło. Weszło nam w rutynę, że gdy wracał z pracy jedliśmy razem posiłek, spędzaliśmy wspólnie czas, a wieczorem, gdy mężczyzna musiał usiąść jeszcze do dokumentów, ja czytałam książkę. Rutyna ta pod żadnym pozorem nie była nudna, Nicolas zaskakiwał mnie na każdym kroku. Wieczorem po wspólnej kąpieli, zatapiałam się w fikcji literackiej, a brunet, gdy tylko kończył z dokumentami, kładąc głowę na moim brzuchu, czasem zasypiał, a czasem razem czytaliśmy moją książkę.

W słoneczne kwietniowe popołudnie zdecydowałam się zrobić muffiny z truskawkami na powrót Nicolasa. Cordelia pojawiła się w kuchni od razu, gdy się w niej pojawiłam i chciała mnie wyręczyć, jednak nie zgodziłam się na to. Poszłyśmy na kompromis ustalając, że kobieta będzie mi jedynie pomagać, jednak i tak bardzo chciała wykonać wszystko za mnie.

Podzieliłyśmy między sobą obowiązki i w momencie, gdy ja mieszałam sypkie produkty, Cordelia wbijała do drugiej miski jajka. Towarzyszyła nam playlista z piosenkami Lany Del Rey, której utwory nuciłam pod nosem, kręcąc biodrami.

Przerwałam śpiewanie, słysząc głosy z korytarza za ścianą. Ściszyłam muzykę, momentalnie spoglądając na godzinę wyświetlającą się na piekarniku, gdy zorientowałam się, że do powrotu Nicolasa zostało jeszcze półtorej godziny, zmarszczyłam brwi.

Skupiłam się krojeniu truskawek, gdy do pomieszczenia wszedł jeden z ochroniarzy, pilnujących rezydencji. Kiwnął mi głową, zakładając dłonie za plecy, a ja wyłączając zupełnie muzykę, wytarłam dłonie w ręcznik.

– Ktoś do pani – rzekł formalnym tonem mężczyzna wskazując głową na korytarz. Posłałam krótkie spojrzenie Cordelii, a następnie ruszyłam przed ochroniarzem do pomieszczenia.

Zmrużyłam oczy, gdy w zasięgu mojego wzroku pojawił się zarośnięty blondyn. Mężczyzna stał w otwartych drzwiach, trzymany przez dwójkę ochroniarzy ubranych na czarno, którzy trzymali go od tyłu, wykręcając mu ręce za plecami.

– Został przeszukany – za moimi plecami ponownie usłyszałam głos krótkowłosego, który zatrzymał mnie w odległości dwóch metrów od Michaela. Czułam jego obecność od razu za sobą, więc nie czułam się niepewnie.

Zmierzyłam wzrokiem blondyna, marszcząc brwi. Wyglądał nieco inaczej niż ostatnim razem, gdy się widzieliśmy. Na jego twarzy widać było lekki zarost, a włosy zostały skrócone. Jego postura była zgarbiona i przy mężczyznach za sobą wyglądał dość dennie. Pod jego okiem zauważyłam gojącego się siniaka, który już lekko zżółkł, lecz Michael i tak miał widoczny problem z otworzeniem tego oka, przez sporą opuchliznę.

– Czego chcesz? – rzuciłam oschle, splatając ręce na klatce piersiowej. Mimo dzielącej nas odległości widziałam błysk w jego zielonych oczach. Zaciekawiło mnie to, że nie wyglądał na przestraszonego...

– Mam coś dla ciebie – mruknął blondyn zachrypniętym głosem, z chęcią wyciągnięcia czegoś z tylnej kieszeni. Ochroniarze mocniej wykręcili mu ręce, na co mężczyzna lekko syknął – mam to w tylnej kieszeni, dajcie to Madelaine – tym razem nie zwrócił się do mnie tylko do mięśniaków za sobą.

Jeden z nich powoli sięgnął po coś do kieszeni blondyna, przekładając między palcami zwinięty na trzy części kawałek papieru. Kartka nie poszła od razu do moich rąk, tylko do mężczyzny stojącego za moimi plecami, który nie rozwinął go, tylko sprawdzał.

– Dowiedziałem się interesujących rzeczy o twoim kochasiu i podejrzewam, że ty też chciałabyś znać prawdę – Michael ponownie zwrócił na sobie moją uwagę, a ja wzięłam z rąk mężczyzny kartkę, powoli ją rozkładając.

My Love my destiny Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz