Rozdział 16- Nie marnujcie jedzenia!

1.2K 79 12
                                    







Seth

Po już kolejnej tego dnia lekcji, w końcu nastała przerwa obiadowa. Przez to, że zaspałem, nie zjadłem dzisiaj śniadania.
Już od dobrych dwóch godzin burczało mi w brzuchu.

Zebrałem swoje rzeczy i poszedłem do stołówki. Gdzie wcale nie zdziwiło mnie to, że jest tam już masa ludzi.

Westchnąłem tylko w duchu i stanąłem w długiej kolejce, ciągnącej się prawie pod same drzwi do pomieszczenia.

Jak zwykle poruszała się mozolnie. No bo przecież wybranie pomiędzy surówką z kiszonej kapusty, a pomidowów jest co najmniej tak trudne jak obsługiwanie statku kosmicznego.

Gdy już w końcu zostały przede mną trzy osoby, musiało trafić na jakiegoś jedzeniowego popierdolca.

-A czy to ma cukier?- zapytała mała, blondwłosa dziewczyna.

-Nie, to akurat nie- odpowiedziała jej kucharka.

-A ma gluten?- zadała kolejne pytanie.

-Nie, nie ma- z cierpliowścią matki z trójką dzieci, odpowiadała jej straszą kobieta.

-A czy to na wierzchu to orzech?- padło kolejne pytanie, a moje zapasy cierpliwości wyjątkowo szybko malały.

-To nerkowiec- znowu padała spokojna odpowiedź.

-Oh, jak dobrze.- zaśmiała się omega. Już myślałem, że to weźmie i będzie spokój, ale nie- Ale nie ma sztucznych barwników i konserwantów?- zadała kolejne pytanie, a ja już nie wytrzymałem.

-Jak nie chcesz jeść cukru, glutenu, orzechów, sztucznych barwników i konserwantów to wpierdalaj powietrze i nie blokuj kolejki- rzuciłem ostro, na co blondyneczka spaliła buraka i szybko odeszła.

-Dzięki, już myślałam, że nigdy nie przestanie zadawać pytań- szepnął ktoś za mną, ale niezbyt mnie zainteresowało kto.

W końcu przyszła moja kolej i szybko zacząłem brać to co chciałem zjeść.

Z resztą, wybór był prosty. Byłem tu wystarczająco długo by doskonale wiedziecieć, czego lepiej unikać.

Tym bardziej się skrzywiłem widziąc jak jakaś dziewczyna bierze klopsiki.

Ale nic nie powiedziałem, jestem zdania, że każdy powinien uczyć się na własnych błędach. Jak posiedzi z dwa dni na sedesie, to więcej się do nich nie zbliży.

W końcu wziałem swoją tackę z całym jedzeniem i ruszyłem w stronę swojego standardowego miejsca na zadupiu stołówki.

Nie uszedłem za daleko, słysząc dziwne dźwięki i krzyk za sobą.

Odwróciłem się i zobaczyłem Katine leżącą na ziemi, całą ubrudzoną w jedzeniu z jej, jak mniemam, tacki.

Nad nią stała jakaś alfa.

-Miejsce szmaty jest na podłodze- rzuciła, śmiejąc się szyderczo.

Po tym praktycznie każdy w około wybuchł śmiechem.

Katina natomiast chciała uciec, ale poślizgnęła się i znowu upadła.

-Wygląda bardziej jak prosie niż wilk!- rzucił ktoś, a po tym nastąpiła kolejna salwa śmiechu.

Nie miałem w zwyczaju pomagać. Jednak nie miałem też w zwyczaju obojętnie przechodzić obok potrzebujących pomocy, omeg.

Westchnąłem i odłożyłem swoją tackę na najbliższy stolik. Jego właściciele i tak byli zajęci śmianiem się z ciemnowłosej.

Jak Omega z Alfą!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz