Rozdział 19- Buraki i pomidory

1.2K 90 5
                                    





Seth

Westchnąłem patrząc na moje łóżko. Po moim Upale wyglądało jakby przeszło przez nie tornado wściekłych wiewiórek.

Ze smutkiem patrzyłem na porozrywane poduszki ze słodkimi naszywkami żabek.

-Przepraszam was- rzuciłem smętnie, głaszcząc jedną z nich.

-Przepraszasz poduszki?- zapytała rozbawiona Aurora stając w progu mojego pokoju- Musiało być tu ciekawie- zaśmiała się mierząc wzrokiem pomieszczenie, rzecz jasna na dłużej zatrzymując się przy łóżku.

-Jak dla mnie był to koszmar- odpowiedziałem jej. Po czym ostatni raz pożegnałem poduszki i wpakowałem je do worka na śmieci.

Rudowłosa już nic nie powiedziała i po prostu sobie poszła.

Pieprzone szczęście alf. Ich koszmar trwa krócej.

Razem z poduszkami poszedłem wynieść też materac.

Wracając zabrałem z przedpokoju nowy i zaniosłem do siebie.

W końcu moje łóżko wyglądało normalnie.

Popatrzyłem na godzinę. Miałem kilka minut do wyjścia do szkoły.

Niebiosą dzięki, że dzisiaj lekcje zaczynają się później. Inaczej musiałbym ogarniać ten syf po powrocie.

A oczami wyobraźni widziałem zmęczonego siebie, który musi uporzątkować to pobojowisko.

Wziąłem torbę i zszedłem na dół. Ukradłem jednego tosta z talerza Sherriego i poszedłem do drzwi, odprowadzany nieprzychylnym komentarzem wiśniowowłosego.

Tost był jeszcze ciepły, a to dodawało mu smaku.

Ucieszony wyszedłem z naszego podwórka.

-Wygląda na smaczną- usłyszałem za sobą, więc się odwróciłem.

I wtedy przed twarzą mignęły mi tylko głęboko niebieskie tęczówki. Po tym usłyszałem chrupnięcie. Nic dziwnego, w końcu Cassander właśnie ugryzł drugi koniec tosta.

Wyprostował się, połknął po czym się oblizał i uśmiechnął.

-Serio smaczny-  rzucił ciągle uśmiechnięty.

Gdy otrząsnąłem się z szoku, spaliłem soczystego buraka.

Jego twarz była zbyt blisko. Dosłownie nasze usta dzielił tost. Jeden, jednyny TOST!

Zamachnąłem się, aby kopnąć alfę.
Jednak ten sprawnie uniknął mojego kopa sprawiedliwości.

Po czym się jeszcze bezczelnie zaśmiał.

Zgromiłego go wzrokiem, lecz nic sobie z tego nie zrobił.

Już miałem odwrócić się napięcie i strzelić focha życia, kiedy zza pleców wyciągnął białą, papierową torebkę prezentową.

Podał mi ją. Będąc w szoku przyjąłem ją, dopiero później zaczynając się obawiać co jest w środku.

-Nie martw się, to nie gryzie i nie jest jadowite, ani trujące.- wytłaczył widząc moją minę.

Niepewnie zerknąłem na zawartość.

Zamrugałem zdziwiony powiekami, dostrzegając coś co wyglądało jak poduszka.

Zaintrygowany wyciągnąłem przedmiot i faktycznie okazała się to być poduszka.

Zaraz po tym dostrzegłem piękny kwiatowy wzór w około pyszczka żabki.

Jak Omega z Alfą!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz