Rozdział 25- Złośliwa, czy nie złośliwa?

1.1K 78 12
                                    









Seth

Oparłem głowę o ramię Cass'a. Czekałem, aż zje przyrządzoną przeze mnie jajecznice.

-Czemu się tak patrzysz?- zapytał rozbawiony- Otrułeś tą jajecznice i czekasz, aż umrę?

-Cholera, zostałem nakryty- mruknąłem, przymykając oczy.

-Nie miałbym nic przeciwko zjedzeniu trucizny, jeśli ty byś mi ją podał- oznajmił pochylając się nade mną i leniwie mnie pocałował.

-Głupi jesteś- bąknąłem cicho, w jego usta.

-Ogłupiałem z miłości do Ciebie- powiedział po czym się roześmiał.

-Weź przestań to powtarzać, bo za każdym razem tak samo mrozi- oznajmiłem, gdy przeszły po mnie ciary cringu.

-Wiem. Ma mrozić- przyznał z szerokim uśmiechem.

Usłyszałem krótki krzyk za mną, natychmiastowo się odwróciłem.

Zobaczyłem mamę kurczowo trzymającą się poręczy. Najwyraźniej się potknęła.

-Pomogę Pani- zaczął Cass.

Jednak stanął w pół kroku, gdy mama wydała z siebie jęknięcie pełne bólu.

-Mamo?- wstałem na równe nogi i szybkim krokiem podszedłem do niej.

-R...

-R?- zapytałem, zdziwiony.

-Rodzę!- powiedziała głośno.

Na chwile czas jakby zwolnił, ale podczas tego moje komórki mózgowe uwijały się niczym mrówki.

Doskoczyłem do telefonu, wybierając numer taty.

-Cass, zanieś mamę do samochodu a garażu!- nakazałem, czekając na połączenie.

-Seth? Coś się sta...- przerwałem mu.

-Mama rodzi. Zawoże ją do szpitala- powiadomiłem i się rozłączyłem.

Zabrałem kluczyki, dokumenty i przygotowany zestaw do szpitala, który stał na komodzie. Wyszedłem z domu zamykając na klucz drzwi i wszedłem do garażu.

Mama już siedziała na tylnich siedzeniach.

-Masz prawko?- zapytał niepewnie Cassander, opierając się o auto.

-Nie. Nie mając, wiozę ciężarną matkę- popukałem się w głowę, po czym usiadłem na miejscu kierowcy.

Alfa usiadł obok mnie z przodu.

Ruszyłem, wyjeżdżając z terenu domu.

Panią Losu dzięki za automatyczne zamykanie drzwi garażowych i bramy wjazdowej.

-Czy termin nie był na za półtora tygodnia?- zapytałem, zerkajac na mamę w lusterku.

-Był. Widocznie spieszy im się zobaczyć ich ukochanego brata- wyszeptała, próbując głęboko oddychać.

-Ich ukochany brat przez to musi wieźć Cię do szpitala.- przewróciłem oczami.

-Całe szczęście jesteś dobrym kierowcą- zaśmiała się słabo.

-Proszę Pani, wszystko w porządku?- zapytał zmartwiony Cass.

-Masz dzień zadawania głupich pytań? Przecież rodzi, więc nie jest dobrze- skomentowałem, przeklinając w myślach światła.

-Seth, nie naskakuj na Cassandra. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani.- powiedziała kobieta, dalej próbując uskuteczniać techniki oddechowe.- A ty Cassandrze, proszę mów mi "mamo", albo Carolina.

Jak Omega z Alfą!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz