Rozdział 17- Jestem w tym beznadziejny

1.2K 76 6
                                    






Seth

-Może wracając zajdziemy do sklepu?- zapytał Cassander, szukajac czegoś w swojej torbie.

Zerknąłem na niego, unosząc brew.

-Niech będzie- odpowiedziałem po chwili.

-Też chcesz coś kupić?- spytał, dokopując się do portfela i przełożył go do kieszeni kurtki.

-Nie bardzo- rzuciłem i sam zajrzałem do swojej torby. Po czym dodałem- A pozatem i tak nie wziąłem swojego portfela.

Alfa odmruknął coś, ale mnie bardziej zaniepokoiło wnętrze mojej torby.

Stanąłem na środku korytarza i jeszcze raz przejrzałem zawartość.

-Coś się stało?- zapytał zdziwiony Cassander, który delikatnie przsunął mnie, abym nie został staranowany.

-Zapomniałem spakować swojego piórnika. Nie chce mi się jutro użerać z sekretarką, dlatego pójdę po niego. Powinien jeszcze być w klasie- powiedziałem, zamykając torbę.

-Poczekam na Ciebie przed szkołą- usłyszałem tylko jak to mówi i zniknął w tłumie wychodzących uczniów.

Starałem się szybko dostać do klasy, ale trochę trudno było się przeciskiwać przez taki tłum.

W połowie schodów całe szczęście, masa ludzka się kończyła i były tam tylko pojedyncze osoby.

Wszedłem na piętro i ruszyłem w stronę klasy. To niewiarygodnie dziwne jak przy drzwiach jest tłoczno, a tutaj nie ma ani duszy.

Akurat gdy tak pomyślałem, zza zakrętu przede mną akurat wyszły Evelyn i Charlotte. Omegi nawet nie zwróciły na mnie uwagi.

-Ale miała minę- zaśmiała się Charlotte.

-I jeszcze to żałosne "To nie może być prawda" i "To kłamstwo"- zawtórowała koleżance, Evelyn.

Po tych słowach oddaliły się na tyle, abym nie słyszał ich wyraźnie.

Stałem tak jeszcze przez chwile zastanawiając się, o co mogło chodzić. Ale po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że to nie moja sprawa.

Oraz przypomniałem sobie, że Cassander na mnie czeka.

Ruszyłem więc szybkim krokiem w stronę klasy. Woźny zdąrzył już zgasić światło na korytarzy. A z racji zimy, słońce szybko zachodziło. Nic więc dziwnego, że teraz korytarz był cholernie ciemny i tylko od czasu do czasu przez okno wpadały pomarańczowe promienie słońca.

Zbliżając się do klasy usłyszałem szloch.

Trzeba przyznać, że klimat miejsca sprawił, że najpierw pomyślałem o jakiejś zabłąkanej duszy. Dopiero potem przeszło mi przez myśl, że może być to uczeń, z którego naśmiewały się omegi.

Im bliżej klasy, tym szloch stawał się silniejszy.

Że też ta osoba, musi płakać akurat tam gdzie muszę wejść.

Westchnąłem cicho i otworzyłem drzwi do klasy.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to kucająca na podłodze Katina.

Dłońmi zakrywała twarz, próbując jakby powstrzymać łzy. Albo próbowała sprawić, żeby nie było owych łez widać. W obu przypadkach jej nie wyszło.

Gdy tylko usłyszała drzwi, od razu poniosła głowę.

Szybko jej rozpacz zmieniła się w gniew.

-Co ty do cholery robisz?!- zapytała szybko, czkając od płaczu.

Jak Omega z Alfą!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz