Rozdział III

233 8 10
                                    

Boka wracał do domu w nieco złym humorze. Towarzyszyło mu wiele uczuć: przerażenie, zdezorientowanie, a nawet smutek. Nie miał pojęcia, o co może chodzić. Wydawało mu się też dziwne to, że nagle, nie wiadomo nawet skąd, pojawiły się jakieś dwie, bardzo podejrzane dziewczyny.

Czonakosz był za to w znakomitym humorze, gdyż zdążył już o wszystkim zapomnieć. Jedynie Czele i Nemeczek mieli mieszane uczucia, lecz po chwili i oni oddali się swoim zajęciom i nie wracali już do tego tematu.

Siedząc przy stole, Janosz wpadł na genialny pomysł. Chwycił swą marynarkę, kaszkiet, po czym wybiegł na ulicę. Nie minęło nawet dziesięć sekund, a nas zobaczył. Szłyśmy wtedy z pewną panią i rozmawiałyśmy z nią. Muszę szczerze przyznać, że to właśnie dzięki tej pani potrafiłyśmy bez problemu odnaleźć się w tym ogromnym mieście, nie pytając co chwilę przechodniów o drogę.

Chłopiec przyjrzał się uważniej. Ta kobieta... to była jego mama! Teraz przeraził się już nie na żarty.

Postanowił nas śledzić. Zdawał sobie sprawę z tego, że to niezwykle niehonorowe zachowanie oraz że to z pewnością nie było w jego stylu, lecz nie widział w tamtej chwili innego wyjścia.

Po kilku minutach śledztwa, Boka poległ. Jego mama, po naprawdę udanej pogawędce ze mną i Gosią, chciała jeszcze odwiedzić krawca. Odwróciła się, dostrzegając w jednym momencie... swego syna. Ze zdziwieniem zawołała:

- Janosz! Kochanie, co ty tutaj robisz?

W tej samej chwili odwróciłyśmy się także i my.

- Och, mamo! Nie sądziłem, że tutaj będziesz! - odparł nieco zmieszany, ponieważ skłamał. I to własnej matce! Zaczerwienił się okrutnie ze wstydu.

- Podejdź tu do nas. Te oto panie szukają kandydata do wspólnych wypraw!

W tej chwili rzuciłam Gosi spanikowane spojrzenie, gdyż przecież o niczym podobnym nie było mowy...

- Zapoznaj się z nimi, są bardzo uprzejme! - namawiała mama Boki.

- Ale ja już je znam! - zawołał Janosz, rozglądając się wokół zagubionym wzrokiem.

- Synu, nie krzyczy się na ulicy. I jak to je znasz...? - zapytała zdezorientowana kobieta.

Wtem w mamę Boki trafiła bomba piaskowa. Wszyscy w okamgnieniu odwrócili się, lecz nikogo nie dostrzegli. Po chwili ponownie ktoś rzucił. Tym razem we mnie. Znów się odwróciliśmy. Naszym oczom ukazał się jakiś mężczyzna. Moja przyjaciółka już miała się pytać Janosza, czy ten go zna, gdy nagle mama chłopca wykrzyknęła:

- Artur! Co ty tu robisz? Dlaczego rzucasz w nas tym piaskiem?!

Był to tata Boki. Chłopiec stwierdził, że dzisiaj wydarzyło się zdecydowanie zbyt wiele. Przytłoczony i niezauważony udał się w drogę powrotną do domu.

Ocalić NemeczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz