Rozdział VIII

141 7 0
                                    

- Ale jesteście pewni, że się nie zorientuje?

- Całkowicie pewni - odparł Janosz, zakładając kaszkiet.

- Zresztą, nawet za dużo się wtedy nie odzywałaś w tej naszej rozmowie. Więc, po głosie cię raczej nie rozpozna - dodała Gosia.

Ubrana w długą, ciężką suknię, podeszłam pod drzwi domu, w którym mieszkał Boka. Musiałam założyć buty na małym obcasie, aby choć trochę dorównać wzrostem pani Marii. Wzięłam głęboki oddech i... zapukałam.

- Dzień dobry, pani Boka? - zapytałam, gdy tylko otworzyły się drzwi.

- Tak, tak, to ja - kobieta powitała mnie ciepłym uśmiechem. - Niech pani wejdzie, pani...

- Pani Rychter - szybko wymyśliłam nazwisko i odwzajemniłam uśmiech.

- Och, to bardzo popularne nazwisko! Kolega mojego syna ma identyczne.

Zapomniałam o tym zupełnie! Jednak, jak to na tak świetną aktorkę przystało [ ;) ], nic nie dałam po sobie poznać.

- Ach, naprawdę? - udałam zaskoczenie, po czym szybko zmieniłam temat na ten właściwy. - Chciałam tylko powiedzieć, że zgadzam się na wyprawę Pauline... - i to był ten moment. Ten moment, dosłownie! W końcu mogłam użyć wersji mojego imienia, którą wprost kochałam. Proszę mi uwierzyć - niezapomniane wrażenia. - ... do Ogrodu Botanicznego!

- To świetnie, dziękuję ślicznie. A czy jest tu pani...

- Nie - przerwałam natychmiast. - Nie ma tu mamy Gosi, niestety... lecz prosiła, aby przekazać, że również się zgadza - poinformowałam. - Jest w podróży - dodałam jeszcze, robiąc niezwykle przekonującą minę.

- Rozumiem, dziękuję. Niech pani wejdzie! - zachęcała dalej kobieta.

- Przepraszam, ale nie mogę! Śpieszę się bardzo! - odparłam, kłaniając się nisko.

Pani Maria zaśmiała się tylko cicho.

- W porządku, do widzenia! Pani córka jest do pani niezwykle podobna!

W tamtej chwili w głowie tańczyła mi tylko jedna myśl: ona wie.

Jednak, nie. Jak się później okazało - nie wiedziała.

Ocalić NemeczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz