Rozdział V

164 7 2
                                    

Szliśmy zwinnym krokiem w kierunku Placu. Ja z Gosią, zaraz za Boką i Nemeczkiem. Gdy doszliśmy już na miejsce i chłopcy otworzyli nam furtkę, zupełnie straciłam nad sobą kontrolę i wbiegłam tam. Tak bardzo chciałam tutaj być... od zawsze! Te cudne sągi, tartak, Hektor (!!!), który przebiegł cały Plac, aby zobaczyć, kto zawitał na tej pięknej ziemi (oraz oczywiście aby przywitać się z Nemeczkiem). Zapomniałam jednak o tym, że byli tam przecież jeszcze inni. Wszyscy patrzyli się na nas, milcząc zawzięcie.

- O co chodzi? - jako pierwszy, po chwili osłupienia, odezwał się Gereb.

- Chodźcie tu wszyscy - poprosił Janosz, posyłając chłopcom lekki, przepraszający uśmiech.

Przybiegło do nas dużo nowych osób. Usiedli na pieńkach, a nam kazali czekać, aż przyniosą pustaki.

- Bardzo podoba nam się ten pomysł. Pokazujemy w ten sposób naszą wytrwałość, czy co? - powiedziała sarkastycznie Gosia.

Wszyscy parsknęli śmiechem.

- To tylko na czas tego zebrania, wytrzymacie? - zapytał Lesik.

- Damy radę - odparłam.

- Więc zacznijmy. Nie mam pojęcia, skąd wy nas znacie, ale możemy sprawdzić, czy na pewno znacie nas na tyle, aby was tu przyjąć - zaproponował Boka.

Trochę się zdziwiłam, ponieważ wcześniej nie było nawet mowy o przyjęciu nas tutaj. No, i w ten sposób złamią przecież wszelkie zasady! Nie protestowałam jednak (tylko ktoś niemądry potrafiłby tak postąpić) i postanowiłam spróbować.

- Wiem, że mieszkasz w parterowym domu - odparłam, posyłając Janoszowi pełne powagi spojrzenie.

Nastała cisza. Wszyscy patrzyli po sobie znaczącym wzrokiem.

- Skąd to wiesz? - zapytał równie poważnie Boka.

- A Nemeczek mieszka w kamienicy przy ulicy Rakos - kontynuowałam. - A Gereb was zdr...

Gosia szturchnęła mnie ręką. Za bardzo się rozpędziłam.

- Co ja? - zawołał Deżo. - Dlaczego to zawsze muszę być ja?

- Paula chciała powiedzieć, że Gereb, będąc w waszej drużynie... on was... ozdobi wasz świat! - zawołała tryumfalnie Gosia.

Ponownie nastała cisza.

- No, dobrze, nieważne - odezwał się Erno. - Pomińmy to. Czy wiecie o nas jeszcze coś więcej? Coś, czego... powinniśmy się bać?

- Ależ o nic nie musicie się bać! - powiedziałam, wysilając się na lekki uśmiech, co było niezwykle trudnym wyzwaniem w tamtej chwili. - Z chęcią jednak opowiemy wam więcej. Czele ma siostrę, która uszyła wam chorągiew, a w najbliższym czasie otrzymacie od niej czapki.

Kiedy chciałam kontynuować, do furtki ktoś zapukał.

- Dzień dobry, panicz Gereb musi już niestety iść na obiad - powiedziała służąca państwa Gerebów - Mari.

- No, cóż, Deżo, do zobaczenia jutro! - zawołał Boka.

- Cześć...! - odkrzyknął nieco niepewnie chłopiec.

Ocalić NemeczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz