Rozdział X

134 7 2
                                    

Czekałyśmy na chłopców przed szkołą. Przez dość długi czas nikt się nie pojawiał. Powoli zaczęłyśmy już tracić wszelkie nadzieje, że kiedykolwiek wyjdą z budynku. Nagle jednak oczom naszym ukazał się Janosz. Jedynie on.

- Dlaczego jesteś sam? - spytała Gosia.

- Profesor Rac wezwał resztę do siebie. Doprawdy, nie wiem, o co może chodzić - odparł, widocznie zmieszany.

Zastanowiłam się chwilę. Przecież to ja wiedziałam. Od samego początku wiedziałam, co się miało teraz stać. Spojrzałam na Bokę, a gdy ten wyłapał mój wzrok, postanowiłam zaryzykować.

- Posłuchaj. Jak myślisz, dlaczego my zawsze wiemy, o co nas zapytasz lub co się wydarzy? - zapytałam, zerkając na niego co chwilę.

Boka lekko pokręcił głową.

- Powiedziałyście mi wczoraj, że nie jesteście wiedźmami, czyli to wykluczamy. Nie mam pojęcia, skąd wy możecie wiedzieć to wszystko. Czy zechcecie mi to wytłumaczyć? - spytał, posyłając nam lekki uśmiech.

Wzięłam głęboki oddech. To był ten moment. Ta chwila, gdy Janosz po raz ostatni miał mieć o nas w miarę normalne zdanie. Dobre zdanie. Ta chwila, gdy chłopak ten miał stracić do nas wszelkie zaufanie. Przecież wcale nie musiałam tego mówić. Jednak - chciałam. Tak naprawdę, to pragnęłam tego, doprawdy, nie mam pojęcia, dlaczego. Musiał poznać prawdę. I o nas, i o sobie.

- Janosz... Jak się czujesz, jako postać fikcyjna?

No i w jednej chwili czar prysł. Uśmiech Boki momentalnie się ulotnił, Gosia rzuciła mi przerażone spojrzenie (co było u niej rzadkością), a ja... no, właśnie. A ja pożałowałam moich słów.

- Słucham? - zdołał tylko wykrztusić, zbyt oszołomiony, aby zdobyć się na dłuższą wypowiedź.

Westchnęłam.

- Wiem, że pewnie nam nie uwierzysz, ale posłuchaj. Jesteś postacią fikcyjną. Wszyscy tutaj nimi są. Pewien pisarz napisał o was powieść, którą zatytułował ,,Chłopcy z Placu Broni". Jej głównym bohaterem jest właśnie twój kolega, Nemeczek... Szczerze, było to dla nas ogromnym ułatwieniem wiedzieć, gdzie mieszkasz lub co też wydarzy się w Ogrodzie Botanicznym... - w tym właśnie momencie przerwałam, widząc jego pobladłą twarz oraz chłopców wychodzących ze szkoły.

- Taak... To może spotkamy się na Placu? - wtrąciła Gosia, po czym, nie czekając nawet na odpowiedź, odeszłyśmy.

- Dlaczego? -  było to jedyne pytanie, jakie po tym zdarzeniu odważyła się zadać.

- Gdyż choć jedna osoba musiała wiedzieć, znać prawdę... Zresztą - westchnęłam. - I tak nam nie uwierzył - stwierdziłam.

Kilka godzin później ruszyłyśmy na Plac. Kiedy zobaczyłyśmy przebiegającego Nemeczka, zorientowałyśmy się, że to już ten moment, gdy Erno biegnie podsłuchać, co planuje Deżo. Nie zatrzymywałyśmy go, ponieważ wiedziałyśmy, że wszystko musi odbyć się tak, jak jest to opisane w książce. 


(mhm, tymczasem Paula, jakieś pięć minut przed tą cudną myślą: jak się czujesz, jako postać fikcyjna?) ;)

Ocalić NemeczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz