Rozdział VI

149 8 2
                                    

Pov: Y/n

Minęły dwa miesiące. Nastała jesień. Przez ten czas zaczęłam trenować. Rodzina królewska zaczęła być dla mnie jak moja rodzina. Phil jest dla mnie jak ojciec, którego nigdy nie miałam.

Dzisiaj mamy iść potrenować jazdę konną. Wymyśliłam, że możemy to zrobić w naszych lasach. Jesienią wyglądają cudownie. Te wszystkie kolory i liście opadające na przyschłą już trawę.

- Y/n idzesz? - z przemyśleń wyrwał mnie głos Tommiego.

Szybko zabrałam łuk, który przez ten okres czasu zaczął być moim ulubionym i wybiegłam na zewnątrz, gdzie już na koniach czekali na mnie Tommy, Tubbo i Ranboo, oraz Wilbur.

- Wróćcie przed zachodem. - rzekł Will.

- Zobaczymy. - odparł Tommy i nie czekając na reakcję ruszył na przód.

Ja z chłopakami tylko wzruszyliśmy ramionami i ruszyliśmy na nim. Gdy byliśmy w lesie odstrzeliło nam do głowy by się pościgać. Dostałam najszybszego konia. Prześcignęłam resztę bez problemu. Gdy byłam w takiej odległości, że przestałam ich słyszeć, zachamowałam i zeszłam z konia, by na nich poczekać oraz by koń trochę odpoczął. Oparłam się o drzewo i po prostu cieszyłam się przyrodą.

Nagle mój koń uciekł a ja usłyszałam kroki i męski głos.

- Proszę proszę, kogo my tu mamy.

Szybko zerwałam się na równe nogi by sprawdzić do kogo należy ten głos. Kilka metrów ode mnie ujżałam jego. Zło wcielone. Czarne spodnie, zielona bluza z kapturem na głowie i charakterystyczna biała maska z wielkim uśmiechem, zza której wychodzą kosmyki blond włosów.

- Czego chcesz potworze. - odpowiedziałam niepewnie.

- Ojj a dlaczego zaraz tak? - odparł i zaczął powoli do mnie podchodzić.

Odsunęłam się energicznie.

- Nie bój się, nic ci nie zrobię, narazie. - rzekł i zaczął się śmiać jak psychopata.

Nie spodobała mi się ta konwersacja. Po chwili przestał się śmiać i kontynuował.

- Zostałaś uwięziona, oni cię wykorzystują. Po tej misji wyrzucą cię bez żadnego współczucia ani pożegnania. Lepiej by ci było ze mną. Mogłabyś chodzić gdzie chcesz, robić co chcesz, wystarczy tylko że do mnie dołączysz. - powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę.

Bez zastanowienia odpowiedziałam.

- Nie ma mowy, nie chcę stać u boku zła.

- Czyli nie chcesz po dobroci. - zdenerwował się i wyciągnął miecz.

Rozległ się dźwięk końskich kopyt, a ja od razu straciłam panowanie nad sobą i światło mi zgasło.

Pov: Tommy

W oddali zobaczyłem Y/n. Dałem znać chłopakom, że ją znalazłem i ruszyłem w jej stronę. Gdy byłem już blisko niej, coś zielonego mignęło za nią w lesie a ona padła na ziemię. Zeskoczyłem z konia i szybko ją podniosłem. W tym czasie przyjechali Ranboo, a za nim Tubbo.

- Co się stało? - zapytał Ranboo.

- Nie wiem, o tam - wskazałem ręką. - mignęło coś zielonego, a ona zemdlała. Nie widzę nigdzie też jej konia.

- Dobra, zabieramy ją do zamku. - stwierdził Tubbo. - Potem ustalimy co to było.

Wsadziłem Y/n na konia przede mnie, bym mógł ją złapać wrazie czego i ruszyłem w stronę zamku. Chłopaki zrobili to samo.

Pov: Y/n

- Dołączysz do mnie albo oni wszyscy zginą.

- NIE DREAM ZOSTAW ICH!!!

Krzyknęłam z całej siły i nerwowo podniosłam się do pozycji siedzącej. Szybko obejrzałam otoczenie. Byłam w mojej komnacie.

- Y/n! - krzyknął szczęśliwy Tommy po czym podbiegł do mojego łóżka i mnie przytulił.

- Nigdy nikt mnie nie przytulał. - powiedziałam zdziwiona.

- Naprawdę? - odparł smutno chłopak.

- Co się stało? - spytałam.

- Znaleźliśmy cię w lesie. Gdy byłem już blisko, zemdlałaś. Wtedy było coś zielonego obok ciebie ale zniknęło za drzewami. Przywieźliśmy cię do zamku. - odpowiedział. - Leżysz tu trzy dni.

- Trzy dni? - zapytałam z niedowierzaniem.

- Mhm, czekaj, coś wykrzyczałaś? Dream zostaw ich? Czy coś w tym stylu.

- Oh, bo wiesz, to zielone coś w lesie to był Dream.

- Tak?! Czego od ciebie chciał?

- Żebym do niego dołączyła. Nie wiem po co mu jestem potrzebna. Namawiał mnie tym że tak naprawdę mnie wykorzystujecie a potem po prostu o mnie zapomnicie.

- To nie prawda, ja nie zapomnę o tobie. - powiedział po czym ponownie mnie przytulił.

W tym momencie zrobiło mi się ciepło na sercu. Poczułam, że ktoś mnie kocha, że jestem dla kogoś ważna.
Po chwili wszedł Wilbur.

- Y/n nareszcie! - powiedział po czym podszedł i siadł na łóżku. - Wiesz co się stało?

- Tak, Tommy mi streścił. - odpowiedziałam.

- A co w lesie? - zapytał.

Opowiedziałam mu to samo co Tommy'emu, bo tyle pamiętałam.

- To może oznaczać, że on też przymierza się do zabicia smoka. - stwierdził. - Muszę powiedzieć Philowi. Tommy zostaniesz tu z nią?

- Spoko. - odparł.

Wilbur tylko kiwnął głową i wyszedł.

- To co robimy? - zapytał blondyn.

- Możemy iść coś zjeść? Jak mówiłeś, od trzech dni nic nie jadłam.

- A tak, to chodź.

Zszedł z łóżka, po czym pomógł mi wstać. Trochę mi się zakręciło w głowie, ale chłopak zdążył mnie złapać.

- Znieść cię na dół?

- Nie, chyba dam radę sama iść.

Po jakimś czasie udało nam się dotrzeć do kuchni. Kucharki od razu zaczęły mi szykować strawę. Zupa wiśniowa z makaronem. Tommy też załapał się na małą porcję. Po skończonym posiłku zaproponowałam, by wyjść na dwór. Tommy powiedział, że Tubbo i Ranboo powinni też tam być bo tak jak on, martwili się o mnie. Gdy wyszliśmy, w oddali usłyszałam krzyk radości: Y/n ty żyjesz!!! I po chwili dostałam mocnego przytulasa od tej dwójki. Wypytywali się mnie o dosłownie wszystko. Po godzinnej konwersacji zauważyliśmy, że zaczęło się ściemniać. Nie chciało nam się spać więc wymyśliliśmy, że znowu poganiamy się po ukrytych przejściach zamkowych. Dopiero około północy zaczęły nam się kleić czy. Tubbo i Ranboo zostali na noc, więc zrobiliśmy sobie nocowanie w bazie z kocy i poduszek oraz z książką z opowieściami o duchach. Pomogło mi to chociaż na chwilę zapomnieć o incydencie w lesie. W końcu wszyscy usneliśmy przytuleni do siebie.

Dziewczyna z lasu  [-Dsmp-]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz