Rozdział XXI

63 5 0
                                    

Pov: Y/n

Przez 3 dni zmagaliśmy się ze sztormem. Złapałam chorobę morską i leżałam obok pół żywego Ranboo. Oboje podnosiliśmy się na duchu. Resztę wzięli do pomocy, przez co Tommy nieźle się potłukł bo spadł po schodach na sam dół statku. Ku zdziwieniu Tubbo sobie najlepiej radził. Ale nieszczęścia chodzą parami. Gdy sztorm się skończył wszędzie była biała niczym mleko mgła, z której zaczęły wypływać kolejno 7 słabo uzbrojonych statków. Zaczęli na nas ostrzał więc odpowiedzieliśmy tym samym. Cztery z nich udało nam się zatopić ale piąty zdążył podpłynąć na tyle blisko by przejść do abordażu. Zaprowadziliśmy z Tommym Ranboo do małego pokoju i sami złapaliśmy za broń, ale nie oddalaliśmy się od chłopaka. Walczyliśmy cały dzień i wygraliśmy, bo reszta odpuściła. Jednak mieliśmy trzydniowe opóźnienie. W końcu zeszliśmy na ląd.

- Trzymajcie się. Za dwa miesiące będę tędy wracać. Jak się wyrobicie to was podwiozę. - powiedziała Puffy.

- I tak ogromnie dziękujemy. - odparł Wilbur.

Piratka ukłoniła się i wróciła na statek.

- To w drogę. - rzekł Wilbur podnosząc torbę.

- Na piechotę? - spytał Tommy.

- A znajdziesz w tych terenach jakichś miłych darczyńców którzy z dobrej woli pożyczyli by nam konie, wiedząc że twojego mogą stracić?

- Aha?

- No, a teraz dupa w troki bo musimy trochę podgonić.

- Ważniak - burknął blondyn.

- Jak będziemy iść za rękę to będzie ci lepiej? - spytałam.

- Oczywiście. - odparł i złapał mnie za rękę.

Szliśmy przez 3 godziny. O dziwo Tommy nie wydziwiał. Chyba cieszył się że jestem blisko niego. Ok, mi też było raźniej. Ale do czasu. Nagle napadła na nas zgraja barbarzyńców.

- CZY MY NIE MOŻEMY NORMALNIE WYKONAĆ NIEWYKONALNEJ MISJI?! - wykrzyczał zdenerwowany Tommy.

- Wilbur za tobą! - krzyknął Tubbo.

Brunet odwócił się energicznie. Zamaskowany facet wbił mu nóż w bok. Szybko na niego skoczyłam i podcięłam mu gardło.

- Will żyjesz?! - krzyknął spanikowany blondyn.

- Tommy Ranboo przytrzymajcie go. - zaczęłam opanowywać sytuację. - Tubbo pomóż mi go opatrzyć.

Zabandażowaliśmy mu ranę najlepiej jak umieliśmy. Zaczęliśmy kierować się do najbliższej wioski. Tommy narzekał że musiał nieść torbę Ranboo ale go ochrzaniłam i się ogarnął. Wilbur szedł z Ranboo za ramię. A raczej sunął. Ja z Tobym podzieliłam się pakunkiem Willa. W wiosce mieliśmy problemy ze znalezieniem kogoś kto by się nim lepiej zajął, ale w końcu ktoś się znalazł. Co teraz?

Pov: Philza

Wojna trwa od ponad tygodnia. Nie mogę zebrać myśli. Nie spałem dwie noce. Moi ludzie też potrzebują odpoczynku, ale utrudnia im to mag uzdrawiający wroga. Y/n miała rację. Oby radzili sobie lepiej niż my.

Dziewczyna z lasu  [-Dsmp-]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz