Rozdział XXVII

61 7 1
                                    

Pov: Tommy

Szukanie End City nie zajęło nam zbyt długo. Dzięki problemom z agresją Sapnapa mieliśmy idealną drogę do samego celu po zniszczonych i podrapanych drzewach refrenusu. Stanęliśmy przed ogromnym budynkiem niemiejącym prawa istnienia. Fioletowo żółta budowla w kształcie wieży z której wychodziły kolejne wieżyczki zawieszone w powietrzu, połączone z całością mostkami.

- Trochę przypomina mi Y/n. - powiedziałem.

- Co - zdziwił się Tubbo. - Z której strony?

- Ogólnie.

- Coś ci się już chyba w głowie powaliło. - spytałem żartobliwie a Ranboo tylko się śmiał. - Napewno dobrze się czujesz?

- Nie pogarszaj. - mruknął.

Nagle z wieży na drugim piętrze wyłonił się Sapnap. Zaczął krzyczeć coś chyba do Dreama ale nie mogliśmy zrozumieć co. Po krótkiej chwili za nim z okna wyleciała mała sparklująca żółta kula która zrobiła pętelkę w powietrzu i z całej mańki uderzyła w chłopaka. On zaczął się unosić i powoli wyleciał przez okno wyklinając wszystko co żyje. Nie mogliśmy przestać się śmiać. Gdy George wychylił się by wciągnąć go spowrotem weszliśmy do budynku. Zamurowali wejście.

- Chodźcie nie opłaca się kopać. - stwierdził Tubbo. - Rzucimy perłami.

Wyszliśmy na zewnątrz. Rzuciliśmy perły w okno  na pierwszym piętrze by napewno trafić. Nic tu nie zabudowane. Weszliśmy na kolejne piętro i naszym oczom ukazała się mała fioletowa skrzynka. Po chwili skrzynka się otworzyła i paskudny żółty glut z środka wypuścił taką samą kulkę jaka trafiła Sapnapa. Początkowo krążyła nad skrzynką ale potem zaczęła zmierzać w moją stronę. Nie wiedziałem co zrobić, złapałem za miecz i zacząłem machać w jej stronę. W ostatniej chwili ją przeciąłem a ona rozpłynęła się w powietrzu.

- To mamy sposób. - stwierdził wysoki.

Podeszłem do charczącej skrzynki i uderzyłem w nią mieczem. Nic. Uderzyłem znowu.

- Nie męcz go, przecież nic strasznego ci nie zrobił. - powiedział Tubbo wchodząc po fioletowych schodach.

Zrobiłem znak ręką że mam go na oku i poszedłem za chłopakami. Wyszliśmy na piętro na którym widzieliśmy Dream Team. Było dziwnie cicho i nikogo nie było.

- Tommy za tobą! - krzyknął Tubbo.

Odwróciłem się energicznie i w ostatniej chwili uniknąłem skaleczenia ramienia mieczem Dreama. Chłopaki już się bili więc sam też stanąłem do walki. Przyznaję że było o wiele trudniej bez Y/n.

- Na waszym miejscu zszedł bym z drogi nie chcąc dołączyć do Y/n. - powiedział stanowczo Dream odpychając mnie mieczem.

- Myślisz że przyszliśmy tu by teraz wracać? - powiedziałem spokojnie by go wkurzyć.

Zdenerwowany zaczął jeszcze mocnej we mnie celować ale odpychałem jego ataki.

Pov: Tubbo

Nawet nieźle radziłem sobie z Sapnapem. Jego ruchy można mniej więcej przewidzieć bo atakuje bardzo spontanicznie i jest niewiele ode mnie wyższy co ułatwia sprawę. Stwierdziłem że sprawdzę jego kondycję. Wziąłem perłę i podbiegłem do okna. Rzuciłem na mostek jednych z wież i mgnieniu oka byłem tam gdzie chciałem. Czarnowłosy widać chwilę się zastanawiał ale zrobił to samo. Od razu po teleportacji kontynuowaliśmy walkę. Starałem się go zmęczyć ale nie dawał za wygraną. Ranboo i Georgeowi widać też spodobał się ten pomysł bo teleportowali się do mniejszej wieży obok nas. W oczach Sapnapa było widać zarówno determinację jak i wrodzoną złość przez to, że więcej biegaliśmy niż walczyliśmy. Nagle chłopak znienacka dosyć mocno uderzył mnie w bok. Z bólu upuściłem miecz a Sap popchnął mnie z całej siły. Poślizgnąłem się i wypadłem poza most. Złapałem się brzegu w ostatniej chwili. Sap zaczął się śmiać. Przypomniałem sobie o perle którą kazała mi zachować Y/n. Sapnap stanął zaraz przy moich dłoniach. Zacząłem się bujać i złapałem go za kostkę, przez co pociągnąłem go za sobą. W locie wyjąłem mu niewielki miecz z pochwy z boku i szybko swoją perłą rzuciłem w wyspę. Po teleportacji w ostatnim momencie wbiłem miecz w skałę. Usłyszałem tylko cichnący krzyk chłopaka. Odetchnąłem.

Pov: Ranboo

- SAPNAP!!! - krzyknął George wychylając się przez okno.

Szybko podbiegłem i podciąłem mu gardło. Brunet padł martwo na ziemię. Zbiegłem na dół by pomóc Tubbo.

Pov: Tommy

Po tym jak reszta zniknęła zostaliśmy sam na sam. Na początku jedynie stukaliśmy się na miecze. Jednak po chwili zauważyliśmy że do wieży przycumowany jest powietrzny statek. Szybko złapałem za perłę ale Dreama już koło mnie nie było. Teleportowałem się na pokład. Wszedłem do środka kajuty. Zobaczyłem Dreama stojącego nieruchomo, wpatrzonego w miejsce gdzie powinna być elytra. Ale jej tam nie było. Energicznie się odwrócił i mnie zaatakował.

- Gdzie jest! - wykrzyczał wkurzony.

- Nie mam pojęcia psychopato! - odkrzyknąłem unikając jego ataków.

Zdenerwowany zaczął zadawać strasznie agresywne ciosy. Po jakichś piętnastu minutach nie miałem już siły. Dream ciągle atakował i nie dawał mi odpocząć. W końcu stanąłem w miejscu a on przeciął mi bok i wytrącił miecz z ręki. Oparłem się i zjechałem po ścianie sycząc z bólu. Podszedł bliżej i zamachnął się by wbić we mnie miecz. Zamknąłem oczy i położyłem rękę na twarzy.
Po chwili usłyszałem wyraźne ksztuszenie się. Odsunąłem rękę i ujżałem czubek miecza wystający z klatki piersiowej Dreama. Padł na ziemię a za nim zobaczyłem ją. Popchnęła jeszcze dygoczące cało zielonego i podeszła do mnie.

- Długo czekasz? - spytała spoglądając na moją ranę na boku.

Pov: Y/n

Chłopak patrzył na mnie z niedowierzaniem w oczach.

- To naprawdę ty? - zapytał po jakimś czasie wpatrywania się we mnie.

- Tak - odpowiedziałam z uśmiechem.

Chłopakowi zaczęły lecieć łzy po policzkach. Przytuliłam go. Odwzajemnił uścisk i siedzieliśmy tak bez ruchu.

- Y/N!!! - usłyszałam głos Tubbo.

Wstałam i usciskałam chłopaków.

- Dobra bo Tommy umiera a ja drugiego totemu nie mam. - oderwałam się.

- MIAŁAŚ TOTEM!? - krzyknął koziołek.

- Skromny prezent od Techno. - mruknęłam zdejmując elytrę z pleców.

Spojrzałam na Tubbo i Ranboo. Widać nie zauważyli jej na początku. Wyjęłam z torby o której zapomniałam bandaż i zaczęłam opatrywać blondyna. Niski zaczął dokładnie oglądać moją zdobycz, a Ranboo chyba miał zamiar obrobić zwłoki Dreama, ale mu w tym przeszkodziłam.

- Zostaw, niech wszystko co jego z nim tu pozostanie.

- A mogę wziąć jego maskę?

- Nie, skoro chował pod nią twarz to miał jakiś powód.

Wysoki przytaknął i przyszedł mi pomóc. Gdy skończyliśmy, wynieśliśmy Tommiego na zewnątrz. Siedliśmy tam odpocząć by blondyn nabrał choć trochę siły aby mógł sam iść. Gdy wreszcie stwierdził że już ową siłę nabrał wyruszyliśmy w drogę powrotną. Jakimś cudem udało nam się zleźć z wieży i skierowaliśmy się w stronę portalu.

- Y/n Tommy powiedział że wyglądasz jak ta wieża! - krzyknął do mnie Tubbo.

Popatrzyłam się na blondyna.

- Radzę ci uciekać bo masz z góry prze-

Dziewczyna z lasu  [-Dsmp-]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz