Rozdział I

364 12 5
                                    

Usłyszałam dźwięk przekręcania się klamki od drzwi, po czym rozległ się wrzask.

-Y/N!!!

Niechętnie poszłam do miejsca, z którego wydobył się krzyk. Ujżałam w drzwiach matkę trzymającą wypitą do połowy butelkę piwa.

- CO TO MA BYĆ CO?!

Wskazała na kupkę kurzu z jakimiś paprochami leżącą na ziemi w ganku.

- Właśnie to zmiotłam, zaraz miałam to wyrzucić. - odpowiedziałam niepewnie.

- NIE ZARAZ TYLKO TERAZ MA BYĆ POSPRZĄTANE! - wykrzyczała.

Pobiegłam po wiaderko, po czym rękami wsypałam do niego śmieci i poszłam wyrzucić za dom.

Gdy wróciłam, matka siedziała na kanapie i dopijała zawartość butelki, którą ze sobą przyniosła.

- Co tak stoisz? Jazda po coś do jedzenia! - warknęła.

Udałam się do kuchni by jej coś przynieść. Nie było za wiele do wyboru, jedynie warzywa, które jakimś cudem udało mi się wyhodować. Podczas otwierania szafki z miskami, przypadkowo strąciłam jedną z butelek po alkocholu stojącą na blacie. Butelka rozbiła się z hukiem a w przejściu pojawiła się rozwścieczona matka.

- MAŁA KURWO, WIDZISZ CO ZROBIŁAŚ!

- To niechcący - powiedziałam bliska płaczu.

- NIECHCĄCY!? ILE TY MASZ LAT ŻEBY TAKIE RZECZY ROBIĆ!

- P-pięć - odpowiedziałam szlochając.

- PIĘĆ? WIĘC JESTEŚ W STANIE PRZEŻYĆ BEZ JEDZENIA PRZEZ TYDZIEŃ!

- al-

- ŻADNEGO ALE, WIDAĆ BYŁAM DLA CIEBIE ZA DOBRA!

Złapała górną część rozbitej butelki po czym zamachnęła się by mnie uderzyć. Z przerażenia zakryłam oczy rękami.

Po sekundzie usłyszałam ciche ksztuszenie się. Odsunęłam ręce i ujżałam czubek miecza wystający z klatki piersiowej matki, wokół którego wylewała się krew. Miecz się wysunął, a ciało matki upadło na ziemię obok mnie. Za nią stał chłopiec ok. 12 lat. Miał różowe włosy do ramion i czerwone oczy. Ubrany był w białą, trochę za dużą falbankową bluzkę, brązowe spodnie podtrzymywane przez pasek i buty przywiązane do nóg sznurkiem. W ręku trzymał zakrwawiony miecz.
Powoli do mnie podszedł, wytarł mi łzy ręką i powiedział żebym się nie bała, bo nic mi już nie zagraża. Podrzucił mi niewielki worek i wyszedł z domu. W worku było kilka pieczonych ziemniaków, pare monet, sakiewka na wodę i mały nóż.

Nie było czego żałować. Zabrałam worek i jak najszybciej udałam się do drzwi wyjściowych.

Dziewczyna z lasu  [-Dsmp-]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz