Rozdział XXVIII

71 5 6
                                    

Pov: Y/n

Szliśmy w stronę portalu dosłownie tempem spaceru. Mieliśmy teraz trochę czasu na przynajmniej z grubsza rozejrzenie się po tej mistycznej krainie. Jednak brak dyń utrudniał sprawę a co chwilę jakiś enderman atakował Ranboo. Nabraliśmy tempa gdy przypomnieliśmy sobie że Puffy ma być na przystani dwa miesiące po naszym spotkaniu, a tu straciliśmy rachubę czasu. Przed wskoczeniem do portalu powrotnego Tommy zabrał głowę smoka. Chce ją włożyć Wilburowi pod łóżko. Zapakowaliśmy wielką łepetynę tak aby wyglądała jak kolejna torba z rzeczami i wbiegliśmy do portalu. To uczucie nie było takie jak przy innych teleportacjach. Czułam się dobrze, nawet bardzo dobrze. Jakbym wygrała coś wspaniałego, coś czego inni nie byli w stanie. Po przejściu przebudziłam się stojąc stabilnie na starych, porośniętych mchem brukowych kostkach. Po mnie tradycyjnie zaczęli pojawiać się kolejno Tubbo, Ranboo i Tommy. Wychodząc ze starej twierdzy ciągiem rozmawialiśmy o niezwykłej teleportacji. Stwierdziliśmy, że musimy dowiedzieć się który to mamy dzień żeby przypadkiem nie spóźnić się na podwóz piratów. Skierowaliśmy się do pierwszej wioski na drodze powrotnej. Było tu wesoło, jednak ludzie nie patrzyli na nas zbyt miło.

- To co pytamy się? - zapytał mnie Tubbo.

- Nie możemy spytać kogoś dorosłego bo uzna nas za debili. - odparłam rozglądając się.

Po chwili obserwowania nasunęła mi się mała rudowłosa dziewczynka. Podeszłam do niej powoli.

- Witaj dziewczynko, miałabym do ciebie prośbę. - zwróciłam się do dziecka.

Piegata chwilę przyglądała mi się z góry do dołu po czym spytała.

- A co za to dostanę?

Skinęłam ręką do Tubbo. Koziołek podszedł do nas powoli.

- Tubbo daj mi jeden z twoich magicznych amuletów które przynoszą szczęście. - mrugnęłam do niego okiem.

Chłopak chwilę się zastanawiał nad tym co powiedziałam po czym wyjął z kieszeni z kurtki niewielki kamień, w którym wystrugane były przeróżne wzorki. Dałam go dziewczynce.

- Masz, dopóki będziesz go mieć przy sobie będzie ci on dawał szczęście. - uśmiechnęłam się.

- Wooow, a co chce pani w zamian? - spytała jeżdżąc palcem po kamieniu.

- Chce abyś mi powiedziała który to mamy dzień i miesiąc.

- Jest dwudziesty kwietnia. - odparła po czym od nas odbiegła.

Spojrzałam na Tubbo. Byliśmy równie wryci.

- I co? - podszedł Tommy.

- Mamy dwudziesty kwietnia. - odparł mu Tubbo.

- Co? - mruknął zdziwiony blondyn.

- Noo, spędziliśmy tam czterdzieści pięć dni. - uświadomiłam sobie i reszcie.

- Ale jak!? - spytał niedowierzajac Ranboo.

- Pewnie w Kresie czas leci szybciej a godziny to dni. - odwróciłam się. - Mamy teraz dziesięć dni do przypływu Puffy. Chodźcie może uda nam się wypożyczyć konie.

Chodziliśmy po wszystkich stajniach ale nikt nie chciał nam pomóc. Nie ma co tracić więcej czasu. Ruszyliśmy w drogę jednak zaczęło się robić ciemno a my padaliśmy ze zmęczenia więc zrobiliśmy postój w lesie, który był po drodze. Po zjedzeniu tego co nam zostało przywiązaliśmy się do gałęzi drzew i usneliśmy momentalnie. Rano obudził mnie Tubbo z wiadomością że zabił zająca. Wstałam leniwie i we dwoje zabraliśmy się do gotowania potrawki ze zwierzęcia. Nie długo potem wstała reszta i po zjedzeniu zaczęliśmy się zbierać do dalszej wędrówki. Gdy już mieliśmy ruszać usłyszeliśmy stukot kopyt. Ku naszemu zdziwieniu był to mój znajomy jeleń z trzema ziomkami. Jak widać chcieli nam pomóc więc wgramoliliśmy się na nich i wystartowaliśmy w drogę powrotną. Robiąc krótkie przerwy na odpoczynek lub dyskretne zakupy żywności, w jeden dzień jazdy nadrobiliśmy dwa dni pieszo. Jelenie zatrzymały się przy już znanej nam wyrwie w ziemi.

Dziewczyna z lasu  [-Dsmp-]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz