02.

3.4K 141 8
                                    

– Tak się najadłem, że jestem niemiłosiernie wdzięczny za to, że mieszkamy tylko piętnaście minut drogi od restauracji – Rzucił brat, głaszcząc się po brzuchu.

– A mówiłam ci byś nie brał już tego deseru! – cmoknęłam niezadowolona, kręcąc głową. Edward miał szesnaście lat, a zachowywał się bardzo często jak skończone dziecko. Później się dziwił, że obawiałam się jego wyjść z domu, zwłaszcza późną porą, gdy wybierał się na imprezę. Całe szczęście zawsze był na tyle rozsądny, by pozwolić mi być taksówkarzem. W innym wypadku musiałabym się przebierać w jakiś moro strój, brać lornetkę i podglądać go z krzaków.

– Następnym razem cię posłucham – Zapewnił, choć oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że gdyby cofnąć czas, postąpiłby dokładnie tak samo. Idiota. Ale mój kochany idiota, którego nie zamieniłabym na nic innego.

– Wypomnę ci to, jak jednak tego nie zrobisz.

– Znalazłabyś sposób, by mi to wypomnieć nawet wtedy, gdybym się ciebie posłuchał.

– Prawda – Przyznałam od razu, nie widząc sensu w tym, by owijać w bawełnę. Nastolatek zaśmiał się, najwyraźniej spodziewając tego, co powiedziałam.

– Rozwiązała ci się sznurówka. – Zerknęłam w dół, spodziewając się kłamstwa, ale rzeczywiście jeszcze chwila i zaliczyłabym spektakularną glebę. Schyliłam się, by naprawić niekorzystną sytuację, gdy usłyszałam jak Edward wydał z siebie zdziwiony, cichy okrzyk. – Nie patrz przed siebie.

– Wiesz, że jak powiesz mi coś takiego to muszę to zrobić, niezależnie od konsekwencji – Westchnęłam, wstałam, a wzrok mimowolnie powędrował do przodu. Zamarłam, z gonitwą myśli w głowie. Pierwszym odruchem było odwrócenie się na pięcie i szybka ucieczka, ale nie byłam tchórzem. A przynajmniej nie aż tak wielkim.

– Abigail? – decyzja została podjęta za mnie, gdy dziewczęcy głos przedarł się przez niewygodną ciszę. Kobieta obok otworzyła szerzej oczy i zaraz jej usta wygięły się w szerokim, pięknym uśmiechu. – Abigail! – dziesięcioletnia już Elisabeth była wyższa niż ją zapamiętałam. Jej włosy urosły i sięgały teraz połowy pleców, a twarz wydoroślała. Nosek stał się mniej zadarty, ale lekkie piegi na nim zostały. Jej drobne ciało objęło moje z siłą, o którą bym ją nie podejrzewała, przez co w oczach zebrały mi się łzy.

– Cześć, kochanie. – Wyszeptałam, niezdolna do wydania z siebie głośniejszego dźwięku. – Cześć, Delilah – dodałam, gdy przełknęłam kilka razy ślinę.

– Cześć, Abigail. Bardzo miło mi cię znowu widzieć – Zapewniła, chociaż wcale nie musiała. Widziałam po całej jej osobie, że naprawdę cieszyła się z przypadkowego spotkania. Aż ogarnęły mnie wyrzuty sumienia, że chciałam od nich zwiać.

– Mi was również. Co tutaj robicie? Dom w drugą stronę – Odsunęłam od siebie młodą, a ona od razu przywitała się w tak samo wylewny sposób z Edwardem, co ewidentnie go zdziwiło. Zerknął na mnie, jakby szukając porad w tym co miał uczynić, ale zaraz odetchnął, gdy dziesięciolatka stanęła z powrotem obok babci.

– Zabieram ją na kolację. Ostatnio doskwiera mi nadgarstek, więc nie mam siły nawet nic gotować – Spojrzałam na zegarek i odkryłam, że była już prawie dziewiętnasta. Dlaczego nie było go w domu? To on powinien zajmować się teraz córką.

Głupia dziewucho, nawet mi się nie waż o niego pytać!

– W takim razie życzę wam smacznego.

– A ty gdzie teraz idziesz? Przyjechałaś tylko na chwilę? Czy będziemy mogły się znowu spotkać? Może wpadniesz na obiad, tatuś...

– Elisabeth – Ostrzegawczy głos Delilah wciął się w potok słów, na co mała od razu zamilkła. Opuściła wzrok, smutna, przez co i mi zrobiło się źle. Niewiele myśląc wyciągnęłam rękę i potargałam ją po włosach.

– Z wspólnego obiadu zrezygnuję, ale obiecuję zabrać cię któregoś dnia do parku jak za dawnych czasów, dobrze?

– Dobrze! – ewidentnie rozradowana, zaczęła ciągnąć babcię, mówiąc, że była bardzo głodna. Wymieniłam z Delilah rozbawione spojrzenia i przypomniało mi to o dawnych czasach, gdy zdarzało nam się to bardzo często.

– Deli... – Zaczęłam, ale kobieta pokręciła głową, uśmiechając się łagodnie.

– Nic mu nie powiem o twoim przyjeździe i dopilnuję, by Elisabeth również trzymała język za zębami. W zamian oczekuję jednak kawy, nie usunęłaś mojego numeru, co?

– Nie.

– W takim razie czekam na telefon. Do widzenia Edwardzie, miło było z wami chwilę porozmawiać – Pomachała radośnie, na co odpowiedzieliśmy tym samym.

– Ze wszystkich osób, które tu znamy, musieliśmy wpaść akurat na nich. – Westchnął ciężko brat, poważniejąc. – Jak się czujesz?

– Dobrze. Zawsze wiedziałam, że za nimi tęsknię, ale dopiero dzisiejszy dzień uświadomił mi jak bardzo – Nastolatek kiwnął głową, postanawiając najwyraźniej nic nie dodawać. I całe szczęście, ponieważ emocje buzowały we mnie, i potrzebowałam trochę czasu, by sobie je na nowo poukładać.

Nigdy więcej nie powiem już zdania "co złego może się wydarzyć?"!

Mój kolega, idiotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz