Abigail
Spotkanie z Ezekielem w restauracji dało mi do zrozumienia jedną rzecz. Musiałam koniecznie przestać chodzić w to miejsce. Za dużo znajomych tam chodziło i choć jedna z dwóch przypadkowych rozmów była miła, tak ta druga narobiła trochę zamieszania w moim życiu. Widok mężczyzny z Sydney nie był tak bolesny, jak myślałam. Wręcz przeciwnie, odetchnęłam z ulgą, że w końcu miałam to za sobą. Już nie musiałam rozmyślać nad tym, gdzie to się stanie i jak zareaguję.
Sydney wydawała się być miła. Przez krótką chwilę naszej rozmowy poczułam, że mogłabym się z nią polubić, ponieważ nadawałyśmy na podobnych falach. Może właśnie dlatego została narzeczoną Ezekiela? Nie, nie mogłam tak myśleć, a przede wszystkim musiałam pozwolić mu na stałę odejść. Byłam gotowa wyzbyć się wszelkich pozostałości po uczuciach do niego. W teorii pomóc mi w tym miały randki, ale w praktyce wyszło to beznadziejnie.
Żaden facet nie nadawał się na długoterminowego partnera. Czy chciałam któregoś przelecieć? Tak. Czy chciałam z któryś stworzyć rodzinę? Nie. Byli nieodpowiedzialni, lekkomyślni, z zerowymi perspektywami na życie. Brak ambicji wylewał im się wręcz uszami, a mężczyzn, którzy nie chcieli zarabiać, a stać się utrzymankami nie mogłabym zliczyć na jednej dłoni. Dlatego też akcję znalezienia mi chłopaka postanowiłam zawiesić. I namówiłam do tego samego Caroline, która była bardzo niechętna.
Jej głównym priorytetem w życiu stało się znalezienie mi kogoś wartego mojej miłości. Co chwilę podsyłała mi zdjęcia profili swoich wolnych kolegów. Raz nawet wspomniała o Danielu, swoim bracie, ale od razu odmówiłam. Nasza historia była skomplikowana, a ja komplikacji już w życiu zdecydowanie nie potrzebowałam. Nawet jeśli to one znajdowały mnie, tym razem chciałam twardo powiedzieć im "nie". Jeżeli znajomość z Ezekielem czegoś mnie nauczyła, to właśnie tego, by trzymać się swoich przeczuć.
– Proszę nie bujać w obłokach tylko podać mi Bruna. – Słodki głosik Anne przebił ciszę. Jej oczy uśmiechały się, jakby dokładnie wiedziała o czym depatowałam w umyśle.
– Przepraszam.
– Wybaczam, ale masz jeszcze godzinę pracy, więc się skup. O swoim chłopaku będziesz marzyć w weekend. – Puściła oczko na co przewróciłam oczami. Trochę pomęczyłam się z dwuletnim chłopczykiem, by go wyciągnąć z fotelika i zaraz kładłam go na przewijak.
– Najpierw by trzeba było go mieć.
– A nie masz? – zdziwiła się kobieta.
– Nie. Trafiam na samych dupków.
– Więc masz coś wspólnego z moim bratem. Też mu nie idzie znalezienie dziewczyny. Czaisz, że wszystkie dbają tylko o to, że jest bogaty? – prychnęła, a mi szkoda było powiedzieć jej, że ten świat od dawna działał już w ten sposób. – Może...
– Nie. – przerwałam w pół zdaniu. – Umawianie się z rodziną przyjaciółki nigdy nie wychodzi dobrze.
– Dlaczego? Uważam, że bylibyście świetną parą. Nie wspominając już o tym, że wasze dzieci wyszłyby prześliczne.
– Zapędziłaś się, zresztą jak zwykle. Kiedy ze sobą zerwiemy źle, będziesz musiała postawić się po którejś ze stron. Jeśli wybierzesz mnie, twoja rodzina będzie zła. Jeśli wybierzesz jego, co absolutnie bym zrozumiała, strącę ważną osobę. Nie ma wygranej.
– Dlaczego jesteś tak straszną pesymistką? Od razu brniesz do zerwanie, gdzie pomijasz fakt, że mogłoby wam się udać i stalibyście się w przyszłości starym małżeństwem z długoletnim stażem. Są dwie strony monety. – Pokręciłam głową, chociaż jej słowa miały wiele sensu. Rzeczywiście zawsze szukałam od razu negatywnych rozwiązań, nie wierząc w to, że coś mogło zakończyć się dobrze. Czy jednak ktokolwiek mógłby mi się dziwić? Moje dotychczasowe wybory były beznadziejne.
– Spytaj się go najpierw co on o tym wszystkim sądzi. Jeśli się zgodzi, nie będę miała nic przeciwko, by się z nim spotkać niezobowiązująco. Nie spodziewaj się jednak fajerwerków, ten statek może pójść na dno jeszcze zanim porządnie wystartował.
– Albo może dotrzeć bezpiecznie na miejsce, oklaskiwany przez zadowolonych widzów.
– Cokolwiek. – Zakończyłam dyskusję, podając jej ostatnie dziecko potrzebujące przebrania.
***
– Cześć, skarbie. – Uśmiechnęłam się szeroko do Elisabeth, całując ją w czoło, a następnie mocno przytulając.
– Cześć, Abi! – krzyknęła, skacząc w miejscu. – Idziemy, idziemy, idziemy?!
– Oczywiście. – Pokiwałam głową, chwytając ją za dłoń. – Przyprowadzę ją około osiemnastej, pasuje ci to? – skierowałam pytanie do czujnie przyglądającego nam się Ezekiela. Mężczyzna wzdrygnął się, jakby nie spodziewając tego, że skieruję w jego stronę jakiekolwiek słowa.
– Tak. Eli odrobiła już lekcje, więc zostanie jej tylko wykąpanie się i pójście spać. Bądź grzeczną dziewczynką.
– Jak zawsze, tatusiu. – Mała przewróciła oczami, na co parsknęłam śmiechem. Kiedy jednak moje oczy i Ezekiela się spotkały, przybrałam poważny wyraz twarzy.
– No to... Do zobaczenia później. – Uśmiechnęłam się i pociągnęłam Elisabeth za sobą. Nie minęła nawet minuta, a dziewczynka już zasypywała mnie milionem pytań, na które starałam się odpowiedzieć jak najlepiej, jak się tylko dało.
– Abi... A dlaczego wyjechałaś? – zachłystnęłam się powietrzem, a w umyśle nastała pustka. Próbowałam wymyślić cokolwiek, co miałoby w sobie ziarenko prawdy, by brzmiało szczerzej. Byłam beznadziejna w kłamaniu i nigdy tego nie lubiłam.
– Dziadek się rozchorował, babcia już też jest starsza, więc nie dawała rady i poprosiła nas o pomoc. Nie mogłam odmówić. – Boże, gdyby babcia tylko wiedziała, że zrobiłam z niej niedołężną, obraziłaby się na mnie, na amen. To była najbardziej rezolutna siedemdziesięciopięciolatka jaką znałam.
– A nie mogli przenieść się do was? – spytała, marszcząc brwi.
Dlaczego ona do cholery jest tak inteligentna?
– Nie mieliśmy warunków. Zresztą, świat jest bardziej skomplikowany niż mogłoby się tobie kochanie wydawać. Nie ma co rozpamiętywać przeszłości, najważniejsze jest to, że wróciłam i już się nigdzie nie wybieram.
– Bardzo się z tego cieszę, ale... – Ucięła, posyłając mi niepewne spojrzenie. Sama nie miałam pewności czy chciałam wiedzieć dokąd to pytanie zmierzało, ale i tak wzięłam głęboki wdech i dopytałam.
– Ale?
– Czy kiedykolwiek między tobą, a tatusiem będzie tak jak dawniej?
– Nie – odparłam niemal natychmiast, kręcąc głową. – Nie będę go ignorować ze względu na ciebie, ale nigdy już nie będziemy przyjaciółmi ani parą. Ten etap się zakończył i już nie wróci.
– W porządku. – W jej głosie nie pojawiło się ani trochę poczucia, że mi wierzyła. Wręcz przeciwnie, wydęła usta, intensywnie nad czymś myśląc. I choć część mnie była ciekawa, postanowiłam nie dopytywać. Czasami niewiedza to złoto.
###
Wybaczcie za zwłokę, ale jestem przeziębiona plus od wtorku do piątku bardzo bolał mnie żołądek, a w sobotę miałam panieński i naprawdę ostatnie nad czym myślałam to by siąść i zacząć pisać. Postaram się do niedzieli wrzucić jeszcze jeden, ale nie obiecuję, ponieważ różnie to bywa 🙊
I skoro już do was piszę to dodam również, że strasznie dziękuję każdej z was za gwiazdki, komentarze i wejścia. To wiele dla mnie znaczy i zdecydowanie napędza do szybszego działania! ❤️
CZYTASZ
Mój kolega, idiota
RomanceAbigail wraca do miasta i zamieszkuje pięć domów dalej od Ezekiela. Ezekiela, który ma narzeczoną i zaczyna układać sobie życie. Kobieta nie chce mieć z nim nic wspólnego, wyleczyła się z niego, ale obecność Elisabeth utrudnia całą sytuację. Kiedy I...