15.

2.4K 140 11
                                    

Głośna muzyka dudniła w uszach, skutecznie odpychając wszelkie możliwości na zebranie myśli, a wypity alkohol palił w gardło, wywołując jego podrapanie. Caroline tańczyła właśnie zmysłowo z nowo poznaną koleżanką, za to Delilah nieskutecznie próbowała zagłuszyć hałas i coś do mnie powiedzieć. Kiwałam tylko głową, nie widząc sensu w tłumaczeniu jej, że ani słowo nie docierało do uszu. Jednocześnie miałam szczerą nadzieję, że nie zadawała żadnych pytań.

– Zmęczyłam się. – Wysapała Caro, wpychając się pomiędzy mnie, a kobietę. Na całe szczęście miała z natury doniosły głos, więc nawet w klubach trudno ją było ignorować.

– To idź zatańcz więcej, na pewno się odprężysz. – Zironizowałam, na co przewróciła oczami. Muzyka lekko przycichła, dzięki temu usłyszałam w końcu głos najstarszej z nas.

– Przypomnijcie mi, co ja tu robię? To nie miejsce dla takiego dinozaura jak ja.

– Czy ty siebie kobieto słyszysz? – spytałam poważnie, prostując się mocniej. – Masz dopiero pięćdziesiąt trzy lata, więc co najwyżej zaczynasz drugą młodość, a nie ją kończysz.

– Po raz kolejny muszę się zgodzić z Abi. Ja mam zamiar w twoim wieku wciąż być zajebista i balować, nawet jeśli nie będę wyglądać tak świetnie jak ty. – Głośno zakomunikowała Caroline, na co dziewczyny siedzące dwa stoliki dalej zapiszczały w zgodzie, podnosząc wysoko szklanki z kolorowym płynem w naszą stronę. Odpowiedziałyśmy tym samym, chichocząc.

– Umiesz w jakikolwiek sposób zatrzymać ten swój urok? Nie dość, że zwracasz na siebie uwagę mężczyzn, to i pewnie nie jedna kobieta, by chciała się z tobą przespać.

– I kto to mówi? Gdybyś się chociaż trochę mocniej rozruszała, miałabyś niemniejsze powodzenie niż ja. – Zerknęłam na Deli szukając wsparcia, ale ona tylko pokiwała głową.

Cholerny zdrajca.

– Może i tak, ale mi nie jest potrzebna ta uwaga. Tylko czekam aż spotkam tu rodziców jednego z moich dzieci.

– To ile ty ich masz? Nic się nie chwaliłaś, że dorabiasz sobie jako surogatka.

– Ha, ha, ha, jakaś ty dzisiaj zabawna.

– Gdyby zobaczyła cię tu jakaś mamuśka, z pewnością nie puszczałaby już tak chętnie tatuśka do żłobka z dzieckiem. Sama by jeździła, choćby nie wiadomo jak nie po drodze miała.

– Gdybyś to ty pracowała w żłobku, przedszkolu lub szkole mojego dziecka, zdecydowanie mój mąż by ani razu po dziecko nie przyjechał. –  Z czystym sumieniem stwierdziłam, łapiąc słomkę pomiędzy wargi. Caroline miała coś takiego w sobie, że wzrok sam kierował się w jej stronę. I choć miała męża, uwielbiała flirtować niewinnie z innymi.

James o tym wiedział i choć początkowo bardzo mu to przeszkadzało, z czasem się chyba do tego przyzwyczaił, ponieważ przestał to komentować, a byłam pewna, że wciąż mu bardzo na niej zależało. Widziałam to w jego oczach, gestach i słowach. Naprawdę miałam nadzieję, że ktoś kiedyś pokocha mnie tak, jak on kochał tą moją zwariowaną, zbyt pewną siebie przyjaciółkę. Czy jednak na to zasługiwałam? Miałam się dopiero o tym przekonać.

– O nie. – Wyjęczała nagle Caroline, kurcząc się w sobie. Narzuciła mocniej włosy na twarz, próbując wtopić się jak bardziej w otoczenie.

– Co? Co się dzieje? – rozejrzałam się dookoła, ale ona pociągnęła mnie za dłoń.

– Schowaj się wariatko i nie zwracaj na siebie uwagę. James i Ezekiel tu są. – Serce zabiło mi szybciej z nerwów. Nie musiała mi dwa razy powtarzać swoich słów, wraz z Delilah zsunęłyśmy się w dół. Niestety, wręcz jakby przyciągana tajemniczym magnesem, niemal natychmiast dostrzegłam bruneta wśród tłumu ludzi. Prezentował się nieziemsko. Udało mu się ujarzmić lekko włosy, biała koszula opinała ciało, a ciemne dżinsy podkreślały nogi oraz krągłe pośladki. Na policzki wkradły mi się rumieńce i zdecydowanie nie miało to nic wspólnego z alkoholem płynącym w żyłach.

– Nie mieli czasami siedzieć tylko w domu z innymi jakimiś znajomymi? – spytała szeptem Deli, ale dzięki temu, że byłyśmy blisko siebie, doskonale ją usłyszałam.

– Najwyraźniej plany im się zmieniły. Nie mówiłam im gdzie będziemy, więc jedno jest pewne, mamy ogromnego pecha w życiu.

– Uciekamy? Jestem pewna, że uda nam się jakoś dostać niezauważenie do wyjścia, a stamtąd do innego, lepszego klubu. – Nie byłam dumna z tych słów. Nie robiłyśmy nic złego, mąż Caro o wszystkim wiedział, a Ezekiel nie był moim partnerem, by mógł mi czegokolwiek zabraniać. Robiłam to jednak dla kobiet. Obie nie bawiłyby już się tak samo z mężem oraz synem na pokładzie. A ja chciałam, by wszystko ułożyło się idealnie.

– Bardzo dobry plan, idziemy. – Zadecydowała blondynka, a Cloud szybko ją poparła, co tylko uświadomiło mi, że one też czuły się niekomfortowo i znałam je doskonale. Pomału zaczęłyśmy wycofywać się w stronę szatni, obserwując nasz cel. Na całe szczęście mężczyźni zajęci byli rozmową, więc nie zwracali uwagi na otoczenie.

– Zatańczysz? – wysoki blondyn zastąpił mi drogę, odcinając tym samym jedyny punt wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji.

– Schlebiasz mi i w innych okolicznościach z pewnością bym skorzystała, ale teraz się spieszę.

– Gdzie?

A co cię to obchodzi?

– Do koleżanek – powiedziałam tylko, chociaż więcej gorzkich słów pojawiło się na końcu języka.

– Abi, pospiesz się! – kiwnęłam głową do Caroline i już miałam wyminąć nieznajomego, gdy chwycił mnie za ręce i zaczął okręcać. Pisnęłam, nie spodziewając się tak nagłego ruchu. Ten jeden dźwięk, który powinien zginąć wśród głośnej muzyki sprawił, że oczy moje i Ezekiela spotkały się, a ja wiedziałam już, że nasz plan właśnie poszedł się jebać.

Dzięki ci, kupo mięso.

Mój kolega, idiotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz