– Dziękuję, że przyszedłeś. Wiem, że masz ostatnio mało wolnego. – Uniosłam kąciki ust, wtulając się w silne ramiona Xaviera. Jednocześnie próbowałam usunąć z głowy tą jedną myśl, która non stop powtarzała, że już nie czułam przy nim tego, co kiedyś. Bo owszem, zdawałam sobie z tego sprawę, ale zbliżało mnie to do powtarzania rozmowy z Ezekielem, którą postanowiłam zająć się kiedyś indziej.
– Dla ciebie zawsze znajdę czas. – Odsunął się i poczochrał po włosach, za co oberwał w ramię. Pokazałam mu gestem dłoni, by ruszył za mną i zaraz zasiedliśmy na kanapie, w małej odległości od siebie. – Zresztą uważam, że powinniśmy porozmawiać. O sylwestrze i wszystkim, co z nim związane.
– Całkowicie się zgadzam. – Choć oboje wiedzieliśmy, że było to nieuniknione, zamilkliśmy. Wzięłam łyk wciąż gorącej herbaty, patrząc sobie język. Cmoknęłam, odstawiając kubek na stolik. – Tak naprawdę chciałabym wiedzieć tylko dwie rzeczy, czy doszło do zbliżenia między tobą i Sydney? I czy teraz, skoro zerwała z Ezekielem, umawiasz się z nią?
Jeszcze zanim odpowiedział, już widziałam wszystko, co potrzebowałam na jego twarzy. Wykrzywiła się z powodu wyrzutów sumienia, ale w oczach pojawiły się te iskierki, których brakowało, gdy patrzył na mnie. Niewielki głaz usunął się z żołądka, a ja w końcu mogłam wziąć głęboki oddech. Miałam rację i już nie musiałam się za to karać. Nieudany związek to była nasza wspólna wina i choć wciąż byłam na siebie zła, że dałam się ponieść, łatwiej było mi żyć ze świadomością, że i on nie był niewiniątkiem. Tak, zdecydowanie dobrany był z nas duet.
– Kiedy zniknęłaś w tłumie, by udać się do wujka, a Ezekiel ruszył na poszukiwania, pomimo tego, że zapewniłem, że to ja jestem twoim chłopakiem i to mój obowiązek, nie wiedzieliśmy z Sydney, co ze sobą zrobić. Rozmowa nam się zaczęła kleić dopiero po trzech drinkach. Szczerze nie wiem jak wylądowaliśmy w toalecie, jestem tylko wdzięczny losowi, że nikt nie postanowił do niej wtedy wejść.
– W toalecie? Na tak wielkiej imprezie? – Parsknęłam, na co barki mężczyzny się rozluźniły. Również się uśmiechnął, przestając bawić się nerwowo palcami.
– Co do twojego drugiego pytania, tak. Sydney aktualnie u mnie mieszka. – Otworzyłam szerzej oczy, akurat tego to się nie spodziewając. – Przepraszam, że tak wyszło. To nie tak, że się tobą bawiłem czy...
– Hej, przestań! – wcięłam mu się w słowo, kładąc dłoń na tej jego. – Nie jestem hipokrytką, by być zła o coś takiego. I nigdy bym nie pomyślała, że się mną bawiłeś, zwłaszcza, że sama również postąpiłam źle. Ja i Ezekiel co prawda nie zaszliśmy tak daleko... – Posłałam mu wymowne spojrzenie i mogłam przysiąść, że na jego policzkach pojawił się drobny rumieniec. – Ale między nami też do czegoś doszło, więc powiedzmy, że jesteśmy kwita.
– Niezły z nas czworokąt, co? – powiedział to, o czym sama niejednokrotnie myślałam, ale i tak zaśmiałam się, ponieważ całe nerwy zebrane przed spotkaniem odpłynęły w siną dal. Niewiele myśląc gwałtownie się w niego wtuliłam, wdychając znajomy zapach.
– Czy możemy zostać przyjaciółmi?
– Na to właśnie liczyłem. Sydney mówiła, że jeśli nasza rozmowa pójdzie po myśli, mam zaprosić cię na obiad do nas.
– Na pewno się pojawię, o ile to ona będzie gotować.
– Masz coś do mojej kuchni? – Odsunął się, by spojrzeć mi w oczy. Przyjęłam niewinną minkę.
– Absolutnie nic. Nawet szacunku. – Pstryknęłam go w nos, marszcząc swój.
– Abigail? – Nienawidziłam takich momentów. Zawsze, gdy coś zaczynało się układać, zjawiał się on, by wszystko na nowo skomplikować.
– Co tu robisz? I dlaczego nie zapukałeś? – spytałam ofensywnie. Przez dłuższą chwilę wzrok Ezekiela wbity był w dłoń mężczyzny znajdującą się na moim kolanie, ale w końcu przeniósł go na mnie.
– Najwyraźniej nie słyszałaś, zbyt dobrze się bawiąc. – Założył ramiona na klatce piersiowej, a we mnie się zagotowało. Rumience złości weszły na policzek i dokładnie w tej chwili Xavier podniósł się.
– Pójdę już, musicie załatwić to między sobą. Zaproszenie zawsze aktualne, czekam na twój telefon. – Byłam wdzięczna, że zostawiał nas samych, ponieważ miałam wrażenie, że nie będzie pięknie, a ja sama nie potrafiłam przebierać w słowach podczas kłótni.
– Więc takie postępowania to u ciebie norma? – spytał prowokująco Ezekiel. Wzięłam głęboki oddech.
– Takie, czyli jakie?
– Po naszym poprzednim nieporozumieniu skończyłaś na balu z Matthiasem. Teraz w ramionach Xavierego. Nie potrafisz pocieszać się w inny sposób niż wracając do byłych? – Przymknęłam na chwilę oczy, powstrzymując chęć uderzenia go w przystojną buzię. Nie potrzebowałam przegranej sprawy w sądzie, a nie oszukujmy się, ktokolwiek byłby naprawdę winny, on miał więcej znajomości.
– Zapomniałeś wspomnieć, że oba te nasze "nieporozumienia" wynikały z twojej winy. Może czas się poprawić i wziąć błędy na klatę zamiast zachowywać się jak rozpieszczone dziecko, któremu ktoś zgarnął ulubioną zabawkę sprzed nosa? – Jego spojrzenie złagodniało. Westchnął, przeczesując włosy palcami.
– Zazdrość nie jest najlepszym doradcą. – Uniosłam brew do góry, spodziewając się raczej przeprosin niż życiowych mądrości. – Przyszedłem porozmawiać. Tym razem na spokojnie.
– Bardzo dobry początek. Siadaj, napij się herbaty. Xaviery nie zdążył, szybko go wygoniłeś.
– Nie zrobiłem tego, sam uciekł. – Nie wyglądał jakby było mu przykro. Rozsiadł się wygodnie, wziął kubek w dłonie i przymknął powieki, mając błogi uśmieszek na ustach. Nie wyglądał jakby gotował się do poważnej rozmowy, co mnie ponownie zirytowało.
Co ja mam z tym cholernym debilem zrobić?
– Posłuchaj, cokolwiek powiesz, nie zmieni przeszłości. Mówiłam poważnie, nie mam zamiaru wracać do tego, co było. Związek nam nie wyszedł, przyjaźń również. Może popełniłam błąd wracając tutaj? Myślałam, że po pięciu latach udało nam się pogodzić z tym, co zaszło, ale ewidentnie się przeliczyłam. Nie wiem już, co robić.
– Za to ja wiem doskonale. Wróć do mnie. Bądźmy rodziną, którą od początku mieliśmy się stać.
– Aż do momentu aż tatuś ponownie pojawi się w obrazku i powie ci, co masz robić? – Przewróciłam oczami.
– Tym razem go nie posłucham. Jeśli tylko chcesz, zerwę z nim kontakt i powiem o wszystkim Delilah. Tylko proszę, daj nam drugą szansę. – Nigdy w nie nie wierzyłam. Uważałam, że jeżeli ktoś raz popełnił błąd, zrobi to ponownie. Teraz jednak trudno było powiedzieć nie.
– Muszę to przemyśleć, okej? Daj mi jeden tydzień.
– Dam ile trzeba, jeżeli przekona cię to do dania nam szansy. – Uśmiechnął się czule, co po namyśle odwzajemniłam. Wciąż miałam pełno wątpliwości, ale jednocześnie czułam ulgę. Sprawa z Xavierem się rozwiązała i poznałam w końcu prawdę, co do tego, co się wydarzyło naprawdę pięć lat temu. To nigdy nie była moja wina.
CZYTASZ
Mój kolega, idiota
RomansaAbigail wraca do miasta i zamieszkuje pięć domów dalej od Ezekiela. Ezekiela, który ma narzeczoną i zaczyna układać sobie życie. Kobieta nie chce mieć z nim nic wspólnego, wyleczyła się z niego, ale obecność Elisabeth utrudnia całą sytuację. Kiedy I...