3.

221 15 13
                                    

Tej nocy nie mogłem zasnąć. Ciągle błądziłem gdzieś myślami. Myślałem o Mike'u, o rozmowie z Johnatanem, o tym jak to wszystko się teraz potoczy. Wiedziałem jednak dobrze, że w żadnym wypadku nie mogę się ujawnić. Sam jeszcze nie do końca rozumiałem co czuję. Przecież nie mogłem się w nim tak po prostu zakochać. Ech, miłość jest dla mnie tak niezrozumiała, bo zawsze słyszy się tylko o kobiecie i mężczyźnie, a gdy przychodzi do wątku dwóch osób o tej samej płci, to wszystko zaczyna się komplikować. Dlatego tak bardzo czuję się inny od reszty, tak odmienny, tak niepasujący do świata. W końcu jednak udało mi się zmrużyć oczy.

Nazajutrz byłem ledwo żywy. Moje sny przyprawiły mnie o porządny ból głowy. I nie rozwiązały żadnego mojego problemu, a jedynie je pogłębiły! Na śniadaniu nie odzywałem się prawie wcale, podczas podróży autem także, mimo że moja młodsza siostra i Jonathan mieli niezły ubaw. Chciałem się dołączyć, ale jakaś niewidzialna siła mi zabroniła. Wysiadłem z samochodu i skierowałem się pod salę. Znów przywitała mnie ta sama blondyna z jakimś komentarzem, na który nawet nie zwróciłem uwagi, bo nie obchodzi mnie jakaś tępa lala.

- Odczep się od niego - usłyszałem głos Mike'a. - To, że ty chodzisz w jakichś drogich sieciówkach, bo twój stary jest kasiasty nie znaczy, że możesz poniżać innych - skrzyżował ręce.

- Niemożliwe, Wheeler broni jakiegoś wieśniaka - parsknęła.

- Nie pochodzę ze wsi, tylko małego miasteczka - poprawiłem ją. - Poza tym jaki masz problem do osób, które nie są tak "zamożne" jak ty? - zrobiłem cudzysłów palcami. - Zazdrościsz, że sam muszę zawalczyć o własne dobro i nie dostaję wszystkiego pod nos? Przynajmniej nie jestem taką rozkapryszoną dziewuchą jak ty! - wstałem i mimo, że byłem niższy od niej, patrzyłem groźnie w jej oczy.

Na korytarzu nastała cisza i czułem na sobie wzrok połowy szkoły, która akurat stała wokół. Blondynka z zaskoczonej i dotkniętej miny przeszła do wściekłej i zacisnęła pięść.

- Ty gnoju - syknęła przez zęby. - Pożałujesz tego.

- Bo poskarżysz się tatusiowi? - wtrąciła się rudowłosa. - Możesz próbować nas stąd wyrzucić, ale nie myśl, że Ci się uda.

- W takim razie sama się wyniosę! - tupnęła nogą.

- Co za ulga!

- No nareszcie!

- Myślałem że ten moment nigdy nie nadejdzie!

Rozległy się okrzyki radości, a na jej twarz wkradła się czerwień gorsza od buraka. Okrzyki zaraz przemieniły się w śmiechy i szeptanie.

- Pożałujecie tego! - wrzasnęła znowu i zaczęła uciekać.

- Ojej, spłakała się, ale mi jej szkoda - piegowata zrobiła oczy szczeniaczka, a ja cicho fuknąłem pod nosem. - To było całkiem niezłe - zwróciła się do mnie. - Jestem Max. A to mój chłopak - wskazała kciukiem na chłopaka o ciemniejszej karnacji obok siebie.

- Jestem Lucas.

- Will.

- Wiemy. Po twoim wczorajszym przedstawieniu każdy w klasie wie.

Zmieszałem się trochę.

- Stary, już dawno nikt tak nie przygadał Angeli - podszedł do nas chłopak o kręconych włosach. - Może poduczysz mnie riposty?

- Nie znam się na tym za bardzo... - chciałem powiedzieć jego imię, ale go nie znałem.

- Dustin - uśmiechnął się.

Cały dzień spędziliśmy wspólnie na rozmowach i zabawach. Nareszcie poczułem, że mam prawdziwych przyjaciół. Wolałem nie mówić im o moim sekrecie, bo bałem się, że znowu ich stracę, a wtedy bym sobie nie poradził z tym psychicznie. Kolejna zmiana szkoły nie wchodziła w grę. Teraz postanowiłem się tym jednak nie zamartwiać i cieszyć chwilą.

***

Zadzwonił końcowy dzwonek. Udałem się w stronę skrzydła mojej siostry, aby następnie pójść z nią do samochodu Jonathana, ale coś, a raczej ktoś mnie zatrzymał.

- O, cześć Mike, co tam? - uśmiechnąłem się do kolegi.

- Teraz nagle jestem widzialny? - rzekł oburzonym tonem. Zrobiłem zdezorientowaną minę. - Nie wiesz o co chodzi? A kto ignorował mnie dzisiaj cały dzień?

- Oj, przepraszam, że staram się zakumplować z innymi osobami z klasy - odparłem ironicznie.

- Ale nie musiałeś mnie kompletnie zbywać! - wrzasnął.

- Też mogłeś podejść i do mnie zagadać! - krzyknąłem głośniej. - Czemu zawsze musi to być moja wina? Przecież masz usta.

- A rano jak cię obroniłem? - ciągnął dalej temat. - Nie podziękowałeś mi.

- Bo nie potrzebuję obrony - skwitowałem. - Umiem poradzić sobie sam. Nie zamierzam znowu być popychadłem.

- Znowu? - spytał już z lekko pobłażliwą miną.

- To znaczy... - zmieszałem się. - Odczep się, dobra? - zacząłem odchodzić.

- Will - złapał za mój nadgarstek. - Chcę wiedzieć o co chodzi.

- Ale to nie twoja sprawa! - szarpnąłem się, ale on tylko zwiększył uścisk. - Puść mnie! - nakazałem ostro.

- Braciszku? - rozległo się obok mnie i natychmiast spojrzałem w tym kierunku. - Coś się stało?

- Nie, Jane - natychmiast złagodniałem i objąłem siostrę. - Tylko rozmawiałem z kolegą.

- To nie brzmiało jak miła rozmowa.

- Musieliśmy sobie coś wyjaśnić. Nie zaprzątaj tym swojej główki - zrobiłem jej pat pat. - Idziemy?

Dziewczynka tylko skinęła głową i ruszyliśmy w kierunku samochodu. Posłałem w stronę ciemnowłosego jedynie obojętne spojrzenie na pożegnanie w progu i wsiadłem na tylnie siedzenie. Ruszyliśmy do domu. Znów milczałem przez całą drogę. Patrzyłem przez okno i analizowałem naszą ala kłótnię. Do oczu napłynęły mi łzy. Dlaczego tak na niego nakrzyczałem? Dlaczego tak właściwie się do niego przez cały dzień nie odzywałem? Dlaczego był na mnie o to aż taki zły, nie ma innych znajomych? I właśnie po tym pytaniu zdałem sobie sprawę, że to może być prawda. Nie wydaje się gadatliwy, właściwie mógłbym rzec, że trochę z niego taki... Odrzutek. W tym momencie nie umiałem już powstrzymać łez, które spłynęły po moich policzkach. Zachowałem się tak, jak nie chciałem, żeby ktoś zachowywał się w stosunku do mnie. Jestem potworem, pieprzonym potworem!

❎ Mój brat jest gejem II BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz