7.

147 8 7
                                    

Minęło kilka dni. Maxine, jej chłopak i przyjaciel ciągle się do nas dowalali. Miałem ich już po dziurki w nosie. W tym czasie miałem kilka podejść do wrzucenia listu i w końcu za którymś razem udało mi się przełamać. Dzisiaj zdążyłem zauważyć już jego dość dziwne zachowanie. Tak, jakby analizował każdą przechodzącą obok nas dziewczynę. Spodziewał się, że to właśnie od którejś z nich otrzymał ten list. Nie tym razem, przyjacielu. Bądź może w przyszłości będziesz kimś więcej. Na to liczę...

- Co jest? - zagadałem, udając nic nie świadomego człowieka.

- Zauważyłem dzisiaj rano jakiś liścik u mnie w szafie. Ktoś naprawdę emocjonalnie o mnie napisał. Mega mnie to wzruszyło. Nigdy nie dostałem tak cudnego listu na temat mojej osoby. Ktoś mnie w końcu kocha - uśmiechnął się pod koniec i zapatrzył się na dwoje dłonie.

- Jeśli znajdziesz tę dziewczynę, to będzie naprawdę wielką szczęściarą - posłałem mu uśmiech.

- Serio tak myślisz? - zgarnął z twarzy jeden kosmyk włosów za siebie. Widziałem, że lekko zaróżowiał na policzkach.

- Tak - skinąłem głową. - Masz złote serce.

- Ta dziewczyna stwierdziła to samo w swoim liście, co za przypadek - zachichotał. Gdyby to tylko był przypadek... - Ale nie ma co za dużo rozmyślać. Na pewno na siebie trafimy prędzej czy później.

- Lepiej prędzej! A teraz chodźmy, zaraz dzwonek - pomogłem mu wstać i wyszliśmy ze szkolnej biblioteki, kierując swoje kroki do sali.

***

- To była jego jedyna reakcja? Naprawdę?! - denerwował się mój brat i dreptał nerwowo w kółko po pokoju.

- To dopiero początek długiej drogi, Jonathan - zauważyłem. - Poza tym, nic w tym liście nie było zbyt oczywiste i nie wskazywało na to, kto mógłby być nadawcą.

- To daj jakiś! - machał rękami.

- Jest za wcześnie, nie chcę się spalić, wiesz o tym bardzo dobrze. Zresztą wciąż nie wiem jakiej on jest orientacji - wzruszyłem ramionami.

- To się dowiedz! Ugh! - odwrócił się na pięcie. - I daj mu może jakąś wskazówkę czy coś w tym stylu.

- Bo wcale już nie dałem - przewróciłem oczami.

- Will - rzekł twardo mój brat.

- To moje imię - hehnąłem.

- Nie wygłupiaj się - pogroził mi palcem.

- Dobrze braciszku, będę grzecznym chłopcem - powiedziałem prześmiewczym tonem.

Jonathan opuścił mój pokój, a ja westchnąłem. Przyłożyłem moją twarz do poduszki i wydałem z siebie przeciągły i uciążliwy dla ucha dźwięk. W końcu siadłem do biurka i zabrałem się za pisanie kolejnego listu. W pewnym momencie poczułem jak kiszki grają mi marsza, więc ruszyłem do kuchni, aby zjeść coś na szybko. Nasza kuchnia połączona jest z salonem, dlatego dokładnie słyszałem każde słowo, które leciało w telewizji na programie informacyjnym oglądanym przez moją mamę.

- Ostatnio w Hawkins coraz częściej pojawiają się trzęsienia ziemi. Najczęściej nie wyrządzają żadnych lub tylko niewielkie szkody, ale utrudniają życie mieszkańców - mówiła kobieta.

- Skąd w ogóle biorą się te trzęsienia ziemi? - padło pytanie od mężczyzny obok.

- Przyczyny są nieznane. Głowią się nad tym nasi najlepsi badacze z laboratorium.

- Śledźcie nasze newsy, aby być na bieżąco.

Moja mama złapała za pilota i wyłączyła program.

- I po co tak straszyć ludzi? Trzęsienia ziemi, wielkie mi halo - powiedziała z wyrzutem, a ja wpadłem w rozkminę.

- Wiesz, mamo, ostatnio faktycznie ziemia się trochę bardziej gibocze niż zwykle - zauważyłem. - Moim zdaniem dobrze robią, że o tym informują. Ludzie przynajmniej są w stanie przygotować się na najgorsze.

- Synu, co ty mówisz? - spojrzała na mnie z lekko rozwartymi ustami.

- Mówię, że prawdopodobnie znów będziemy musieli się przeprowadzić - wzruszyłem ramionami. - Jeśli faktycznie te trzęsienia nie ustaną, to nie jest tu zbyt bezpiecznie.

- Mam dość tej ciągłej zmiany otoczenia. Chciałabym w końcu w spokoju gdzieś osiąść, a to miasto-

- Jestem tym, z którego pochodził tata - przerwałem jej. - Wiem - westchnąłem i zacząłem palcami masować brwi. - Też nie chcę się przenosić...

Milczeliśmy przez jakiś czas.

- To ja... Już może pójdę - wskazałem palcem w kierunku, w który następnie się udałem i wróciłem do pisania kolejnych liścików. Nie potrafiłem się jednak skupić przez to wszystko, więc postanowiłem zostawić to na następny dzień.

I tak wyglądała moja rutyna przez najbliższe dni: wracałem do domu, pisałem liściki, wysłuchiwałem najnowszych wiadomości odnośnie trzęsień ziemi i sam zacząłem je coraz silniej odczuwać, przeszkadzały nam w nauce! Raz musiała nawet interweniować w naszej szkole straż pożarna, masakra...

- To straszne - powiedziała Max, która jakoś tak wyszło, że w trakcie ewakuacji znalazła się obok mnie.

- Wiem - spuściłem głowę. - Ale nie możemy nic z tym zrobić - westchnąłem. - A chciałbym - zacisnąłem pięść. - Chciałbym jakoś pomóc.

- Możliwe, że się da - odparła rudzielka.

- Jak niby? - spytałem, unosząc brew.

- Wszystko wam wyjaśnię, tylko musimy spotkać się w jakimś ustronnym miejscu bez niepożądanych osób. Mój dom odpada. Mój brat jest zbyt wścibski na takie akcje. Lucas też ma rodzeństwo, bez szans. U Dustina moglibyśmy posiedzieć, ale jego mama... Cóż, nie dałaby nam spokoju. Dostaje świra, kiedy jej syna odwiedza kolega, a co dopiero koleżanka! Jak u ciebie?

- Brat. Bez szans - skrzyżowałem ręce i pokręciłem głową.

- Też mam rodzeństwo, ale za to całkiem sporą piwnicę - podszedł do nas Mike, który pojawił się z nikąd! - Nikt nie ma prawa tam wchodzić oprócz mnie i moja rodzina srogo tego przestrzega.

- Świetnie. Idę po chłopaków - rudowłosa zniknęła w tłumie.

- Naprawdę chcesz zaprosić do siebie Max i całą resztę? - spytałem go po jej odejściu.

- Jeśli zna sposób, aby temu wszystkiemu zapobiec, to myślę, że warto jej wysłuchać. A poza tym trzeba dawać innym drugą szansę. Skoro chce nam pomóc, to może zmieniła o nad zdanie, hm? - przekonywał mnie.

- No nie wiem - odparłem.

- Jedna szansa, okej? Jeśli ją spali, wylatuje. Deal? - wyciągnął do mnie dłoń.

- Deal - uścisnąłem ją.

❎ Mój brat jest gejem II BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz