15.

81 7 2
                                    

- O czym ty bredzisz, jaka Jedenastka? To jest MOJA SIOSTRA! - poderwałem się.

- Nie twierdzę, że tak nie jest. Ale skoro jesteś jej bratem, to doskonale zdajesz sobie sprawę, jak bardzo... Wyjątkowa jest - uśmiech nie znikał z jego twarzy, a jego dłoń zbliżyła się do jej policzka.

- Łapy przy sobie! - uderzył go po rękach Mike i razem ze mną zaczął osłaniać dziewczynkę.

Ukradkiem spojrzałem w jej stronę, dając jej prawie niezauważalny sygnał, aby zaczęła coś działać z drzwiami. Natychmiast zrozumiała i dobrała się do zamka.

- Oh, widzę, że mój wyjątkowy numerek znalazł sobie ochronę. Bardzo mądrze...

- Przestań wygadywać te bzdury, nie mamy pojęcia, o co Ci chodzi! - do naszej rozmowy wtrąciła się Erica. - Jak zauważyłeś wcześniej, jesteśmy tylko dzieciakami. Nie znamy tych twoich mądrych, dorosłych słówek. Znajdź sobie innych przyjaciół, a nas wypuść, bo, no wiesz, rodzice się o nas martwią i tak dalej. A jak dowiedzą się, że nas tu uwięziłeś, to gwarantuję, że Ci nie odpuszczą.

- Jest tylko jeden problem, moja ciemna koleżanko - nachylił się nad nią. - Mam tu monitoring, który może udowodnić, że się tu włamaliście i nie miałem z tym nic wspólnego.

- Czyżby? - uśmiechnąłem się jednym kącikiem ust.

- A co to ma niby znaczyć? - wyprostował się.

Nagle drzwi otworzyły się z impetem na zewnątrz i wszyscy pokolei wybiegliśmy z budynku laboratorium. Prześlizgnęliśmy się przez ogrodzenie i opuściliśmy jego teren. Mężczyzna nie biegł za nami. Jedynie zatrzasnął z powrotem drzwi z wrogim spojrzeniem. Całą grupą ciężko dyszeliśmy.

- Wow, ale akcja! - podekscytował się Lucas, którego szybko Maxine spiorunowała wzrokiem.

- Dziwny typo... - przyznał Mike. - Will, wszystko w porządku? - spytał.

- Mhm - skinąłem głową. - Ale o co mu chodziło? Dlaczego nazwał Jane "Jedenastką"?

Lokowany wzruszył ramionami.

- Ja nie wiem, ale... Mam wrażenie, że już tu kiedyś byłam - rzekła moja siostra, spoglądając w górę na najwyższą część budynku laboratorium.

- Ej, młoda, krew Ci leci z nosa - zauważyła rudowłosa, a dziewczynka natychmiast ją wytarła.

- Wszystko w porządku? - spytała z przejęciem Erica.

- Tak, wszystko git. Musiałam się gdzieś uderzyć, kiedy uciekaliśmy - odparła bez mrugnięcia okiem. To niesamowite, że tak łatwo idzie jej wymyślanie dość mądrych scenariuszy.

- Ludzie, a wy co tu robicie? - odezwał się głos po naszej lewej. Natychmiast zwróciliśmy głowy w tę stronę i nie wierzyliśmy własnym oczom.

- Dustin! - wydarła się Max i rzuciła się na przyjaciela.

- To moje imię - zachichotał.

- Człowieku, myśleliśmy, że coś Ci się stało! - krzyczał także i Lucas.

- Odszedłem na chwilę od was, bo zobaczyłem jakieś dziwne światło, które mnie zaintrygowało. I opłacało się, patrzcie! - wyciągnął z kieszeni jakieś oślizgłe coś.

- Fuj! - wzdrygnęła się rudowłosa. - Co go za paskudztwo?

- Nie mam pojęcia - Dustin wzruszył ramionami.

- Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Stary, odkryłeś nowy gatunek - rzekł z podekscytowaniem Sinclair.

- Dobra, fajnie, Dustin żyje i wszyscy jesteśmy happy, ale nie zastanawia was, co to w ogóle był za człowiek? - wtrąciła się Erica, psując niejako radosną atmosferę.

- Ma gadane - szepnął do mnie Mike, zakrywając się dłonią. Skinąłem kilkukrotnie głową z lekko rozszerzonymi oczami na znak mojej stu procentowej zgody.

- Jakiś zwykły popapraniec, typowy naukowiec - odparła Maxine głosem czystej oczywistości i wzruszyła ramionami. - A skoro jesteśmy w komplecie i niejako wiemy, że to laboratorium jest jakoś związane z trzęsieniami, to jestem za rozejściem się do domów. Kto się zgadza?

Wszyscy podnieśliśmy ręce do góry.

- No i to się rozumie - uśmiechnęła się.

- My to zgłosimy, Dustin zajmie się tym dziwnym czymś, a wy - zwrócił się do mnie, Mike'a i Jane czarnoskóry chłopak - dowiedzcie się od rodziców czy wiedzą coś na temat Jane i "Jedenastki" - zrobił cudzysłowu w powietrzu.

- Jasne - skinąłem głową.

- Dzięki za pomoc - uśmiechnęła się do nad rudzielka i odeszła ze swoją częścią grupy w stronę miasta.

- Do zobaczenia - rzekła Erica, żegnając się z moją siostrą.

- Pa... - pożegnała ją ze smutkiem.

- Chodźmy, nasi rodzice się pewnie martwią - kucnąłem i poklepałem jej barki, po czym ruszyliśmy w kierunku mojego domu.

Złapałem dziewczynkę za rękę. Mike znalazł się po mojej lewej i także złączył ze mną palce. Mimo, że były to dla nas bardzo ciężkie dwa dni, to w tym momencie naprawdę się cieszyłem, że to już za nami. A przynajmniej częściowo. Najważniejsze było to, że miałem w tym momencie obok siebie najbliższe mi osoby.

- Dziękuję - szepnąłem prawie bezgłośnie do ucha chłopaka.

- Za co? - zdziwił się.

- Za wszystko, co dzisiaj zrobiłeś. Uratowałeś Jane. Będę Ci dłużny do końca życia - zaciśniłem uścisk naszych dłoni.

- Zrobiłem to, co trzeba. Każdy zachowałby się tak samo na moim miejscu - wzruszył ramionami.

Z uśmiechem położyłem głowę na jego barku. On odwdzięczył się cmokiem w czoło i także oparł swoją głowę o moją. W taki oto sposób dotarliśmy prosto pod moje drzwi...

❎ Mój brat jest gejem II BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz