4.

207 16 17
                                    

Stanąłem jak wryty. Jego wzrok i nagła zmiana nastawienia wobec mnie i w stosunku do siostry wywołała w moim mózgu lawinę pytań, na które nie mogłem znaleźć odpowiedzi. Zapatrzyłem się w jeden punkt. Z transu wybudziła mnie dopiero osoba, która do mnie podeszła.

- Siemasz, brachu! - chłopak objął mnie ramieniem i zaczął czochrać moje loki.

- Steve! - wrzasnąłem odsuwając się natychmiast. - Nie włosy...

- Soreczka, ale przywitać się chciałem - podniósł ręce w geście obronnym i posłał mi swój firmowy uśmieszek. - Zbieramy się zaraz z twoją siorką, jedziesz z nami czy wracasz na nogach?

- Jeśli mogę się zabrać no to jasne.

- Nie przeszkadzam? - podeszła do nas moja siostra.

- Coś ty Nance - objął dziewczynę ramieniem. - Gadam z twoim braciszkiem o możliwości podwózki.

- O, no to w takim razie zbierajmy się - zarządziła i skierowała się w stronę auta Steve'a trzymając go za rękę. Podążyłem za nimi.

- Będziesz musiał niestety siedzieć z tyłu młodziak - poinformował mnie.

- Luz - usiadłem na tyłach bez protestów.

Całą drogę patrzyłem w okno. Przyglądałem się drzewom i latarniom obok. Gdybym chciał, to mógłbym je nawet policzyć. Ale nie miałem na to sił. Chciałem po prostu jak najszybciej znaleźć się w pokoju, odpłynąć od rzeczywistości. Choć nawet już w tym momencie ledwo kontaktowałem. To taki mój mechanizm obronny, gdy coś nie idzie po mojej myśli lub dzieje się coś niespodziewanego. Wtedy tak jakby kompletnie się wyłączam. Po wejściu do domu natychmiast udałem się do mojego pokoju, choć moja rodzicielka przez to na mnie nawrzeszczała, bo przygotowała obiad. No tak, przecież trzeba zjeść od razu, bo inaczej po kilku sekundach wystygnie. Logika matek. Rzuciłem plecak gdzieś w kąt i złapałem za słuchawki, które po chwili wsadziłem do uszu. Puściłem jakąś rockową muzykę. Uwielbiam ten styl. Mój ubiór też jest dość specyficzny,  choć nie do końca taki, jakbym chciał, bo szkoła rządzi się swoimi prawami. Ogólnie jestem, jakby to ująć, odmieńcem. I to nie tylko w szkole, ale też w rodzinie. Nikt nie rozumie dlaczego słucham takich rzeczy, ani dlaczego w ogóle sam chciałbym kiedyś się zabrać za tego typu muzykę. Na szczęście nie zabronili mi grać na gitarze, której czasem potrafię poświęcić nawet cały dzień, kiedy najdzie mnie ochota. Napisałem już kilka piosenek, a raczej melodii. Jeśli chodzi o słowa, to jestem w to dość słaby.

- Mike, bo zupa stygnie! - krzyczała moja mama.

Odłożyłem słuchawki i zjechałem na dół po schodach, za co dostałem reprymendę. Sam do końca nie wiem za co. Robię to zawsze, jeszcze się nie przyzwyczaili? Ale matka zawsze mówi: "100 razy Ci się uda, a za 101 wybijesz sobie zęba". Przecież jestem ostrożny! Zresztą, jej obiad wcale nie był taki dobry. Oczywiście nic nie powiedziałem, w końcu to moja mama i wiem, że wkłada całe serce w to, co gotuje, ale czasem to nie do końca moje smaki. Czułem na sobie wzrok mojej siostry i jej chłopaka. Znów się nie odezwałem, ale strasznie mnie to denerwowało. Nie lubię, gdy ktoś się na mnie patrzy, kiedy jem. To jest dziwne!

- Dziękuję - powoli odsunąłem krzesło i wstałem od stołu.

- Dziś twoja kolej na zmywanie, Mike.

- A czy dzisiaj to nie Nance miała się tym zająć przypadkiem? - uniosłem brew spoglądając w jej stronę.

- Miała, ale ma gościa, więc zajmie się tym jutro.

- W porządku - przewróciłem dyskretnie oczami.

Podszedłem do stołu i zacząłem zbierać talerze i sztućce, ale gdy zobaczyłem ten chytry uśmieszek mojej siostry, coś się we mnie zagotowało w środku. Wszystko sobie zaplanowała, mała jędza. Kocham ją, ale czasem mam jej serdecznie dość. Choć Holly nie jest lepsza w swoich wybrykach. Nieraz zdarza jej się zastawiać na nas swoje jedzeniowe pułapki gdzieś po kątach, a potem dziwimy się co tak wali w całym domu. A ona oczywiście jest dumna niczym paw. Pewnie liczy na jakiś medal czy coś w tym stylu, ale zazwyczaj zostaje tylko skrzyczana. Moi rodzice ogólnie niezbyt dobrze radzą sobie z wychowywaniem dzieci. Wybaczcie, że tak odchodzę od tematu. Po prostu nie mam za bardzo z kim pogadać, wiecie? Ludzie w szkole zazwyczaj omijają mnie szerokim łukiem. Pewnie uważają, że nie warto się ze mną zadawać, bo praktycznie cały czas chodzę z słuchawkami w uszach. A ja po prostu nie wyobrażam sobie świata bez muzyki. To ona sprawia, że chce mi się żyć. Jest jak mój jedyny prawdziwy przyjaciel. Kocham ją! Pewnie też już macie mnie dość, co? Wróćmy więc do teraźniejszości. Po odłożeniu naczyń do zmywarki wróciłem do pokoju, wbiegając do góry po dwa schody. Zakręciłem się na moim obrotowym krześle. W dzieciństwie to była jedna z moich ulubionych zabaw. Robiłem to tak długo, że teraz nie kręci mi się w głowie nawet przy największej prędkości po zejściu z karuzeli.

Nagle ni stąd ni z owąd przypomniała mi się moja dzisiejsza wymiana zdań z Willem. Żałowałem, że potoczyła się w ten, a nie inny sposób. Rozstaliśmy się w niezbyt przyjemnej atmosferze. I miał rację, sam przecież też mogłem się do niego odezwać. Ale zjadł mnie strach. Nigdy nawet nie zbliżyłem się na krok do Max, bo bałem się, że mi przywali. Dlatego odpuściłem i po prostu odsunąłem się w cień. Ciągle po głowie chodziło mi jedno zdanie: Nie zamierzam znowu być popychadłem. Co miał na myśli przez znowu? Czyżby w poprzedniej szkole miał jakieś problemy? Nawet jeśli, to i tak mi o tym nie powie. Za krótko się znamy. Ale muszę się z nim pogodzić. Nie chcę go stracić, a już na pewno nie w taki sposób. Jest dla mnie zbyt ważny...

❎ Mój brat jest gejem II BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz