Wróciłam do hotelu gdzie czekała na mnie Elena.
Była smutna, bo już jutro czeka ją rozłąka z Larsem. Widać, że łączy ich coś wielkiego i pięknego.— To co, wracamy? — Widać było, że nie ciągnie ją już do Paryża. Chciała jechać za Larsem i była gotowa zrobić to nawet na koniec świata.
— Niestety...
— I jak tam Alex? — zapytała zaintrygowana.
— Dobrze... Szukał mnie po naszej nocy. Twierdzi, że zapamięta mnie na zawsze.
— Romantyczny!
— Ale nie dla mnie — odparłam. — Już to przerabiałyśmy. Niech każde idzie w swoją stronę.
— Daj spokój Noemi...
— Nie chcę cierpieć.
Bałam się tego. Miłość nie jest łatwa i nie zawsze wiąże się z motylkami w brzuchu. Jest też mnóstwo wyrzeczeń i bólu. Kochać to nie znaczy tylko szczęście.
— Noemi, błagam powiedz, że wzięłaś od niego numer.
— Nie. Musimy zacząć się pakować — zmieniłam temat. Nie chciałam już o tym rozmawiać. Chciałam wrócić do swojej rzeczywistości i czasem po wspominać.
— W takim razie gdzie jest torba?
******
Ostatni raz spojrzałam na panoramę Rzymu. To była wspaniała przygoda i pomogła mi poczuć, że żyję. Przemyłam twarz i spojrzałam w lustro, byłam szczęśliwa. Pytanie tylko jak długo to potrwa..?
— Chodźmy, bo spóźnimy się na samolot. — Elena tak samo jak ja rozglądała się by przywołać wspomnienia.
— No to w drogę! — Ja też nie wracała chętnie. Już bałam się tego co przygotowali dla mnie rodzice.
Zabrałyśmy rzeczy i pojechałyśmy na lotnisko. Tam czekał na nas Lars. Pożegnał się czule z Elenę i obie wsiadłyśmy. Żegnałam Rzym i to co się tu stało. Miałam nadzieję, że zostawię za sobą wszystko.
Tymczasem...
— Lars! Gdzie dziewczyny? — wpadł zdyszany Alexander.
— Ich samolot właśnie odleciał.
— Nie zdarzyłem się pożegnać z Noemi... Nawet nie mam jej numeru telefonu.
***
Wróciłam do domu. Trochę się bałam tego powrotu. Rodzice zapewne zaraz z czymś wyskoczą.
— Jak było? — zapytała mama.
— Dobrze. — Rzuciłam jakby od niechcenia. Nie chciałam wdawać się w dyskusje. Przecież ona tylko udaje, że ją to interesuje.
— Co masz w planach na resztę wakacji? Może jakieś pożyteczne zajęcie?
— Zaczęło się — powiedziałam pod nosem.
— Nie patrz tak... Trzeba coś ze sobą zrobić. Myśl o przyszłości i o dobrym zawodzie.
— Myślę o tym i uczę się w tym kierunku. — Byłam spokojna, ale czułam, że moje nerwy są na wyczerpaniu. Ledwo przekroczyłam próg domu, a już są gadki. Nie mam na to siły.
— Te Twoje bazgroły to nie przyszłość — zaśmiała się. Miałam totalnie gdzieś to co ja chcę.
— To nie są bazgroły...