Dziś spotkaliśmy się nad Sekwaną. Szykuje się kolejny spacer pełen ciekawych rozmów.
— Jak się spało?
—Bardzo dobrze, dziękuję. A tobie?
— Śniłaś mi się. — Delikatnie musnął moje palce. Patrzył wzrokiem pełnym pasji.
— A jaki to był sen?
— Grałem dla Ciebie napisaną piosenkę. Byłaś taka szczęśliwa.
— Teraz też jestem. — Mogłam sobie na to pozwolić. Tydzień z nim powoli zaczął mnie wyzwalać. Nie musiałam już myśleć o tym co czeka mnie z ust rodziców.
Spacerowaliśmy dalej ciesząc się sobą nawzajem. Przekonałam się do Alexa i otwierałam na niego. Zaczynaliśmy od nowa, od początku. Nasze pierwsze spotkanie datować by można na połowę standardowych relacji, ale my zaczęliśmy tak jak tylko nam się podobało. Teraz zaczyna się to tak jak powinno. Drobne, czułe gesty, uśmiechy pełne radości i wspólny czas. Czułam, że źle postępowałam i postanowiłam się dla niego zmienić. Nie mogę kogoś krzywdzić, bo sama boję się być skrzywdzona. Czas schować swoje uprzedzenia i żyć. Życie mam jedno i to już najlepszy moment by zacząć z niego korzystać.
— Usiądźmy tu na trawie. Przy wieży Eiffla będzie nam się świetnie odpoczywało.
— Najlepsze miejsce.... — Kochałam tu przychodzić, ale robiłam to sama... Światowe miejsce zakochanych było dla mnie smutne. Zawsze patrzyłam na pary i żałowałam, że tego nie mam. Zazdrościłam im wszystkim uczucia, a teraz być może sama doświadczam jego początki.
— Mówią, że to miejsce ma moc. A konkretnie miłość daje tu o sobie znać.
Wziął moją dłoń i zbliżył ją do swojego policzka. Delikatnie wtulił go i zamknął oczy. Patrzyłam na niego jak zaklęta. Nie mogłam dostrzec w nim typowej gwiazdy rocka, bo on nią nie był. Z dnia na dzień zachwycał mnie coraz bardziej. Zapominałam już o swoim lęku. Ale czy to było dobre...?
— Brakuje mi miłości.. — wyznałam. Nie spodziewałam się, że mu to powiem, ale samo jakoś poszło. Wyrzuciłam to z siebie i miałam nadzieję, że choć na chwilę ukoi to moje serce.
— Z nią możemy robić wszystko, a bez niej usycham...
— Pięknie powiedziane.
— Noemi, jesteś wspaniała. Musisz uwierzyć w to, że życie ma dla Ciebie w zanadrzu niezwykłe uczucie. Dopuść go do siebie.
— Sugerujesz, że boję się miłości? — Miał rację... Tylko jak on do tego doszedł?
— Widać to w Twoich oczach. Pamiętaj, że miłość nie zawsze boli. Nie zakładaj z góry, że Twoja będzie tylko smutna.
Przez chwilę odjęło mi mowę. Każde słowo było świętą prawdą i musiałam to do siebie dopuścić. Alex tak pięknie dodawał mi odwagi. Był kimś kto być może przełamie moje lęki i pozwoli korzystać mi z miłości.
— To nie jest łatwe.
— Racja, bo miłość wymaga od nas wiele, ale warto jej to dać.
— Uwielbiam gdy tak ze sobą rozmawiamy. Czuję wtedy, że wszystko ma sens.
— Ja tylko chcę pomóc — uśmiechnął się.
To co mówił było czymś co potrzebowałam usłyszeć choć ponownie lęk przed konsekwencjami starał mi się to zapomnieć. Ale ja już wiedziałam, że muszę to zmienić. Muszę dać swemu sercu szansę.
— Połóż się.
Wykonałam prośbę. Chwilę później i on znalazł się obok mnie. Złapał mnie za rękę i oboje patrzyliśmy w niebo.
— Ta chmura wygląda jak pies — wskazałam palcem.
— Ja raczej widzę owcę.
— Na pewno to pies. Jestem pewna, widać idealnie.
— Każdy ma inny punkt widzenia — bronił się. Widać nie był tej owcy taki pewny.
W pewnym momencie porzucił chęć zerkania w niebo i zaczął bawić się moimi włosami. Delikatnie muskał mój rudy kosmyk. A ja napawałam się chwilą.
— Paryż staje się moim miejscem...
— Widzisz, mówiłam, że samo się znajdzie. A wybrałeś najlepsze z możliwych.
— Jest pięknie...no i jesteś tutaj Ty — ucałował mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na niego inaczej niż do tej pory. W moich oczach można było dostrzec radość z każdej chwili i delikatnie rodzące się uczucie.
Czy robiłam dobrze? To się dopiero okaże, ślepo wierzyłam, że należy nam się to obojgu. Chcieliśmy tego więc czemu by to przekreślać?— Ja jestem tylko drobnym dodatkiem...
— Jesteś głównym powodem, dla którego tu jestem.
— A więc postaram się by ten tydzień był najlepszym.
Uśmiechnął się i widziałam jak jego oczy napełniają się iskierkami. Byłam pewna, że zależy mu na mnie. Teraz musiałam się z tym zmierzyć i przestać uciekać. Może to będzie moja miłosna przystań...
— Mogłabym tu siedzieć godzinami.
— No, ale chyba tym razem to się nie uda.
Nadchodziła wielka, czarna chmura. Nagle zerwał się wiatr i zaszło słońce. Postanowiliśmy udać się na kawę. Żadne nie chciało kończyć już tego dnia.
— To gdzie dziś wypijemy kawę?
— Sprawdźmy jakąś nową kawiarnię.
Alex złapał mnie za rękę i ruszyliśmy szybkim krokiem. Chmura zaczynała wyglądać naprawdę groźnie.
— Mam nadzieję, że dalej będziesz się tak uśmiechać — powiedział.
— Sądzę, że w tym tygodniu to bardzo możliwe.
Nagel lunął deszcz. Krople były duże i gęste. Ludzie zaczynali chować się w popłochu. My jednak nic sobie z tego nie zrobiliśmy. Oboje zaczęliśmy się śmiać i swoim tempem ruszaliśmy w stronę kawiarni. Czuliśmy się jak małe dzieci, które bawią się w kałużach.
Alex dał mi swoją skórzaną kurtkę, bo zrobiło się niego chłodniej.— Bawię się świetnie! — Dalej się śmiałam. Dawno już nie czułam się tak dobrze jak teraz.
— Cieszę się, że mogę przy tym być.
Weszliśmy do kawiarni całkiem mokrzy. Sprawiło to nam nie lada problem, bo nie pozwolono nam usiąść. Zamówiliśmy więc kawę na wynos i piliśmy ją stojąc na zewnątrz pod daszkiem kawiarni. I tak było wspaniale. Nie zamieniła bym tych chwil na żadne inne.
— To co robimy? — zapytał lekko zakłopotany.
— Nie mam pojęcia, ale cokolwiek by to nie było będę bawić się super — uśmiechnęłam się.
— Już myślałem, że zaliczymy ten dzień do częściowej klapy.
— Nie! Jest cudownie. Bawiłam się dobrze i przeżyła bym ten dzień jeszcze raz dokładnie tak jak się potoczył.
— Cieszę się. — Jego oczy odzyskały iskierki. A ja byłam spokojna. Wiedziałam, że Alex niczym się nie przejmuje.
— A więc? — Byłam ciekawa tego co zaraz się wydarzy. Liczyłam na to, że nie skończy się to na dziś.
— Nie jesteś głodna? Wtedy poszlibyśmy coś zjeść, bo szczerze nie wiem co możemy robić w taką pogodę.
— W sumie to zjadła bym jakieś frytki. — Mogłabym je jeść cały czas.
Udaliśmy się na jedzenie w dobrych nastrojach. Znaleźliśmy jakąś budkę z fast foodem. Wbrew pozorom w Paryżu nie ma tylko ekskluzywnych restauracji.
— Odprowadzisz mnie? — Robiło się późno. To ewidentnie czas na mnie.
— Z przyjemnością.
Witajcie!
Żegnamy wakacje, ale książkę jeszcze nie 😉Dziękuję za każdy komentarz i gwiazdkę 💙