Postanowiłam, że dam mu ten jeden tydzień. Tyle i tylko tyle. Coś mu się należy po tym jak mu uciekłam, no i mimo wszystko mi pomógł.
— A więc mój tydzień należy do Ciebie...
— Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. — Popatrzył mi głęboko w oczy. Widać, że mu na mnie zależy. A ja nie powinnam była go źle traktować. — No, ale zaczniemy od jutra, bo dziś powinnaś odpocząć.
— Racja — zaśmiałam się. — Jeszcze raz dziękuję za ratunek.
— Nie ma za co. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Podał mi śniadanie i kubek ciepłej herbaty. Cały czas troszczył się o mnie. Musiałam wracać do domu. Bardzo się tego bałam, ale nie mogę tak reagować.
— Widzimy się jutro o czternastej?
— Pewnie! — posłałam mu uśmiech. Podziękowałam jeszcze raz i wyszłam. Najtrudniejsze przede mną...
Wróciłam do domu i od razu udałam się do swojego pokoju. Chciałam uniknąć rodziców i o dziwo mi się to udało.
Postanowiłam wziąć prysznic i opadłam na łóżko zmęczona. Odeśpię tę noc i będę starała się jakoś przygotować na ten tydzień. Ta niedziela nie będzie taką zwykłą niedzielą.******
Obudziłam się w niedzielę. To początek mojego wspólnego i ostatniego tygodnia z Alexandrem. Rozdział będzie dłuższy, ale za to może pozwoli nam zakończyć się bez boleśnie.
Umówiliśmy się na spacer po Polach Elizejskich. Ogarnęłam się i ruszyłam na miejsce. Alex już tam był i czekał na mnie.
— Cześć, cieszę się, że jesteś.
— Dziś zaczynamy nasz tydzień. Jak mogłabym się nie pojawić? — Mogłam, ale postanowiłam, że tak mu się odwdzięczę. Ten tydzień będzie dla niego. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie cierpiał.
— A więc zacznijmy go spacerem. Wiem, że znasz to miejsce, ale nie mogłem się oprzeć.
— Fakt, pięknie tu i aż grzech tu nie przyjść.
Szliśmy dalej podziwiając. Alex pierwszy raz ma szansę zwiedzić Paryż. Zaczął od dobrego punktu na mapie dla ciekawych Paryża.
— Mówią, że nazwa nawiązuje do Elizjum, czyli części Hadesu przeznaczonej dla dusz dobrych ludzi.
— Jak widać mam świetną przewodniczkę — uśmiechnął się.
— W końcu to moje miejsce na ziemi. — Kochałam Paryż nad życie. To tu się wychowałam i tu spełniałam siebie.
— Paryż staje się moim ulubionym miejscem.
— Piękne miasto.
— I jesteś tu Ty...
Jego słowa wybrzmiały wyraźnie. Zaczynał coś do mnie czuć, a ja nie miałam serca uciąć tego teraz. Jak to ma się skończyć po tygodniu?
— Jestem i będę tu już zawsze. — Paryż jest nieodłączną częścią mnie. I właśnie na taki temat wolałam zejść.
— Widać, że jesteś związana z tym miastem. To dobrze... Ja nie mam takiego miejsca.
— Jak to?
— Tułam się po świecie szukając takiego kawałka ziemi. Moja mama jest Greczynką, a ojciec Holendrem. Dzieliłam życie między dwa kraje, a koniec końców nie czuję więzi z żadnym...