11. Przemo

970 115 118
                                    

Spośród wszystkich wad jakie kobieta mogła w sobie na przestrzeni lat udoskonalić nienawidzę jednej na potęgę! Plotkarstwa! Potrafię zrozumieć zazdrość, nienawiść, a nawet kłamstwo w dobrej wierze, by kogoś prawda nie dotknęła, jednakże jak stoi trzy sroki i trajkoczą niczym przekupy na targu oceniając wymiar buta, rozmiar fiuta, tak mnie zaczyna drgać lewa powieka.

Dlatego siedzę od 20-tu minut próbując poznać od nich nazwiska dwóch pozostałych. Jak na razie dowiedziałem się wszystkiego. Jaka co znalazła wśród worów, co pierwsza wygrzebała, komu zapierdoliła. Znam nawet nazwy marek ich ulubionych ciuchów i że potrafią przychodzić zjarane do roboty, bo o tym w tej chwili sroki trajkoczą oskarżając się między sobą i pozostałe sroki z sortowni. Pierdolą o wszystkim oprócz tego, na czym mi zależy, a przecież wiedza mi się należy!

- Japa! - krzyczę wykończony.

Milkną kurwa, nareszcie, Alleluja! Patrzę na każdą z osobna. One z przestrachu spuszczają łby i ukradkiem zerkają na siebie.

- Nazwiska dwóch koleżanek od papierosa, z którymi opowiadałyście sobie o moich praktykach kolekcjonerskich. Słucham.

No i znowu milczą niczym Lusi.

- Więc zwolnię całą sortownię - stwierdzam krótko.

- To zwalniaj, kapować nie będę jak kuzyneczka - Amelia uśmiecha się sztucznie.

Tak, ta sama, którą pieprzyłem kilka miesięcy temu, jako kopię Luizy. Dziś zarozumiała i pewna siebie odpowiada niczym przywódca stada.

- Więc weźmiesz odpowiedzialność za zwolnienie wszystkich droga Amelio - rzucam twardo.

Wskazuje im wyjście i sam ruszam za nimi. Przechodzimy obok recepcji, w której ulokowała się Luiza siadając z Olgą. Idę za nimi na spokojnie nie spodziewając się grubszej akcji, toć to zwolnienie z roboty, a nie odstrzał.

Jednak w Amelii jest więcej pretensji, niż się spodziewałem, skoro rzuca łapami przez wysokość wyspy próbując złapać Luizę za włosy. Olga reaguje jako pierwsza odpychając fotel z Lusi pod ścianę, co udaremnia możliwości wykonania jej krzywdy.

Amelia jednakże nie odpuszcza, a gdy widząc, że dosięgnąć nie może, tak spluwa charchą śliny na twarz Luizy. W pierwszym momencie patrzę jak totalny nieogar, bo nie spodziewałem się, że kobieta ponad 20-to letnia może się zachować jak w przedszkolu.

Lecz gdy znaczenie jej czynu dociera do mózgu, oraz to, jak bardzo jest on uwłaczający kobiecie, jaką powinienem chronić, tak działając na fali adrenaliny chwytam Amelię za włosy i ciągnę do tyłu, by spojrzała mi w oczy.

- Zapłacisz za swoje zachowanie - warczę przez zęby.

- Przemo - cichutki pełen ciemnej nuty szept Luizy powoduje, że odrywam wzrok od trzymanej za włosy Amelii i patrzę na nią. - Przemo, zostaw to - dorzuca spokojnie.

Być może czuje się winna, a niepotrzebnie. Sortownia ma specjalny rodzaj umowy, skoro ja każdą zaliczyłem, a Hańcza nie omieszkał korzystać z nich wielokrotnie.

Jednak czuje się winna, skoro bólem przepełnione są jej oczy. Na szczęście nie jestem Luizą. Nie doszukuje się ani winy w sobie, nie oczekujcie we mnie znalezienia empatii. Każda z nich świadomie dała swoje ciało. Jak dla mnie, to opłacane kurwy, tylko bez nadzoru alfonsa. Dlatego wciąż trzymając Amelię za włosy wyciągam telefon i dzwonię.

- Panie Karolu, zmiana. Cała sortownia do zwolnienia, w tym jedna dyscyplinarnie. Dziękuję, dane prześlę - rozłączam się i mierzę wzrokiem Amelię puszczając ją. - Możesz wypierdalać - syczę.

4. MATOWANIE KRÓLAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz