W dniu, kiedy Lusi pociągnęła nożem po żyłach poczułem, jakby odcięła część mojej duszy. Nie należę do romantyków, nawet stosując bajerę, nie miałem w zwyczaju czarować żadnej „Odą do miłości". Lecz ból po stracie tej małej jest prawdziwy.
Świadomość, że wszystko spieprzone przez to, że jestem debilem spowodowała, że nie ma już jej, nas, a moje braterstwo, które było podłogą i sufitem w życiu, wisi na włosku. Dlatego po zachowaniu Cichego pakuję najpotrzebniejsze rzeczy i wynoszę się do Sortowni. Moje biuro ma w sobie funkcje zarówno sypialni, jak i kuchni. Poza tym plan, który zamierzam zrealizować na własną rękę wymaga ode mnie w pełni skupienia, oddania się pracy i wyłączenia myślenia o niej, czego dokonać na Ruczaju się nie uda.
Po prawdzie, nigdzie się nie uda, bo to nie kwestia miejsca! Sortownia też jest przesiąknięta jej osobą. Na początku piszę jak szalony smsy, ale przestają być dostarczane, więc zmieniła numer, bądź mnie zablokowała. To samo dzieje się z Messengerem. W dniu jej urodzin zakładam fake konto na Facebooku i drogą odwagi dzięki wypitej połówce piszę życzenia urodzinowe dołączając kolejny monolog z przeprosinami i tłumaczeniem się na potęgę.
Wiadomości pozostaje nieodczytana, więc wpadła jej do spam, lub inne. Przestaję robić cokolwiek, by nawiązać kontakt. Drogą terapii obieram twardo cel i nie jest to pieprzenie się z nowymi na sortownię, co proponuje mi Hańcza. Zajmuję się Wieliczką. Skrupulatnie i wnikliwie.
- Słucham cię Bienio.
Spokojny głos Qbeka niegdyś działał mi na nerwy. Teraz, doceniam, że on jako jeden nie odnosi się do mnie z pogardą.
- Potrzebuję spotkać się w tygodniu - szepczę znad dokumentów wciąż niedowierzając informacjom w nich zawartych.
- Odbiór przesyłek wiesz, że jest realizowany dla ciebie w soboty. Nie zmienię terminarza pod jednego odbiorcę.
Tak, Qbek bardzo dba o to, by klienci nie wiedzieli o sobie. Każdy ma swój czas na odbiór. Nie ma cię, najwidoczniej nie potrzebujesz.
- Sprawa jest innego tematu - mówię zagadką.
- My już nie mamy innego tematu Bienio - odzywa się władczo. - W sprawie Luizy utraciłeś wszelkie obowiązki. Korzystaj z wolności.
- Mamy inny temat, skoro Ruczaj potwierdza ochronę, chociażby słownie - syczę wściekły.
- Mów - wzdycha.
- Wyznacz spotkanie - odpowiadam. - Dostosuję się, bo to nie gadka na telefon. - słyszę jak trybiki w jego mózgu się przesuwają. Myśli. - Spieszy mi się Qbek, a to ważne - warczę.
- Dziś 22-ga, napisz jak się pojawisz.
Żegnamy się, a ja przeglądam wyniki ze śledztwa zaufanego człowieka, który dla mnie zawsze sprawdzał profile moich klientów. Nie oszukujmy się, ale jeśli robisz w drobnej dealerce, to masz to w chuju, jednakże jak sprzedajesz elicie, musisz uważać. To samo tyczy się moich odbiorców, którzy są w drobnej dealerce. Ja muszę wiedzieć komu sprzedaję towar. Czy sypie, czy trzyma gębę na kłódkę.
Za pięć 22-ga piszę mu smsa, że jestem na miejscu. Wiem, jak nienawidzi, gdy ktoś się spóźnia, więc tym bardziej zależy mi na punktualności.
- Jesteś przed czasem - Qbek wita się słowem uznania i wyciąga rękę na przywitanie.
Minęło prawie cztery tygodnie, kiedy Lusi targnęła się na własne życie. Nie zostało mi to wybaczone, ani zapomniane, jednakże nie jest też wypominane na każdym kroku, przynajmniej przez niego.
- Staram się - odparowuję.
- Coś kiepsko wyglądasz - cmoka uśmiechając się sarkastycznie.
Prycham, bo uwagę o wyglądzie zwrócił mi człowiek ubierający się jak gówniarz na budowę - bojówki i bluza z hip hopowych teledysków. Raperów się słucha, nie naśladuje.
CZYTASZ
4. MATOWANIE KRÓLA
RomanceCzwarta część cyklu "Z wyboru". Kraków. Wracamy do dnia, kiedy siedemnastoletnia Luiza, córka szefa szeregu Wieliczki, Rubensa, drogą wyboru obiecuje postawić się ojcu w zamian za ochronę od wrogiego szeregu. Śródmieście, czyli Anna i Kuba Gawrońs...