Dlaczego z pośród wszystkich znanych mi osób na tym świecie, tylko ja wiecznie jestem spóźniony? Nawet jak chcę ruszyć wcześniej, zawsze się znajdzie powód, by się spóźnić, bo Cichy nie odpuszcza twierdząc, że muszka ma być zawiązana równo i pogadane. Zaczynam tupać nogą, bo zostało niewiele czasu.
- Jak kocha to poczeka - Hańcza wychodzi już z domu rechocząc na całe gardło.
- Remik, wiąż szybciej, spóźnimy się, wstyd jak chuj - syczę.
- Nie rozpraszaj mnie, bo będzie dłużej - warczy w odwecie.
I kolejny cyrk zaczyna się w drodze, bo odnoszę wrażenie, że Hańcza celowo zwalnia przed światłami, by zmieniły się na czerwone. Zaciskam mocniej pięści. Może zadzwonię do niej i uprzedzę, że będę pięć minut później?
- Jedź Hańcza, czego zwalniasz! - drę się.
- Ale ty dziś nerwowy jakiś - cmoka uśmiechając się szyderczo.
- To ważny dzień jest do chuja! - znowu drę się w odwecie.
- Dziś Ruczaj wchodzi na łono nowej rodziny - Cichy zaczyna chichotać.
A do kościoła to wpadamy rzutem na taśmę, jak Boga kocham, za dwie minuty ceremonia. Wszyscy sadzają dupska zadowoleni, a Hańcza nachyla się do mnie i zaczyna szeptać.
- Nie wiesz, czy będzie jakaś wolna dupcia na weselu?
Zerkam przez ramię na uśmiechnięty ryj brata i pukam się w czoło, a on na migi mówi mi, że „pukać się umie", co mnie rozśmiesza, aż w ostatnim momencie nie wybucham śmiechem.
Rozbrzmiewa dźwięk skrzypiec, a oczy wszystkich zebranych patrzą na wejście wyczekując panny młodej. Gdy się pojawia, przysięgam, zamieram, a przecież zawsze powtarzałem, że nie mam swojego typu urody.
Jednak nią jestem oczarowany i oślepiony jednocześnie przez blask bijący z twarzy, śmiejących się pogodnych oczu. Skromny makijaż jedynie podsyca jej wewnętrzne piękno. Suknia idealnie podkreśla kształty, a zapewniam was, ta kobieta ma wszystko na swoim miejscu. Towarzyszący jej Dariusz prowadzi ją do ołtarza prężąc się jak kogut na wybiegu, a to mnie w tej zgrai zarzuca się arogancję. W końcu muzyka skrzypiec cichnie, Dariusz zamienia dwa zdania z Qbekiem i oddaje jej rękę przyszłemu (teraźniejszemu) mężowi.
- Spóźniłeś się - Lusi szepcze z przyganą i macha dłonią ponaglająco, bym zrobił jej miejsce obok.
- Byłem dwie minuty przed czasem - odszeptuję całując ją w ucho. - To ty się spóźniłaś.
- Musiałam poprawić Ani wiązanie gorsetu, bo twierdziła, że nie ma czym oddychać.
Przymykam oczy, by nie wlepiać wzroku w piękną Annę Gawrońską, bo ta kobieta ma czym oddychać. Nadal twierdzę, że to nieładnie patrzeć na walory innej, skoro obok stoi moja żona. Dlatego resztę ceremonii skupiam na pozostałych gościach, chociażby Izabelli z córką, która lata po kościele jak nawiedzona, co mnie rozśmiesza do reszty. Przez to piekielne dziecko kilkukrotnie zostaje przerwana msza. W końcu mały brzdąc uspokaja się gdy dają jej siąść obok młodszego syna Anny. Zerkam coraz na Lusi i jej zachwyt w oczach. To będzie długi dzień i jeszcze dłuższa noc, bo ona żyć mi nie da przez ten cholerny ślub!
Od zamknięcia sprawy z jej siostrą mija drugi miesiąc, a Lusi codziennie zadaje mi jedno pytanie „Ożenisz się ze mną?"! Chwilami jestem nim tak znudzony, że ostatkiem sił nie zaciągam jej pod ołtarz po raz drugi, tylko po jakiego grzyba? Przysięgę jej złożyłem, szczerze, a rozwodu nie dam, chyba że przyniesie mi papierek od samego Stwórcy. Nie widzę też niczego romantycznego w decyzji Qbeka, który w połowie października oświadczył się żonie twierdząc, że w końcu odbędzie się to jak należy. Nie rozumiem pośpiechu wokół ceremonii, bo koniecznie musi to być 28.11, czyli w drugą rocznicę ich ślubu cywilnego. Dla mnie oni wszyscy są pokręceni w tym swoim celebrowaniu tradycji, a moja mała dziewczynka do ochrony jara się tym schematem jak choinka z płonącymi światełkami po zwarciu prądu.
![](https://img.wattpad.com/cover/316932525-288-k411950.jpg)
CZYTASZ
4. MATOWANIE KRÓLA
RomanceCzwarta część cyklu "Z wyboru". Kraków. Wracamy do dnia, kiedy siedemnastoletnia Luiza, córka szefa szeregu Wieliczki, Rubensa, drogą wyboru obiecuje postawić się ojcu w zamian za ochronę od wrogiego szeregu. Śródmieście, czyli Anna i Kuba Gawrońs...