20. Luiza

945 110 124
                                    

Z chęcią zrobiłabym wstęp w przemyśleniach jak jest inaczej i takie tam sobie romantyczne wywody, ale nie mogę słowa wydobyć, bo ciało osuwającego się Przemo powoduje, że piszczę jak szalona z przerażenia. Gaju zerka na mnie swoimi szarymi, pustymi oczami. Dostrzegam jak schodzi z niego złość miarowo i chowa pistolet, którym oberwał Bienio.

- Jesteś już bezpieczna - odzywa się łagodnie zbliżając, a ja go mijam i klękam przy Przemo ze łzami w oczach.

Do domku wpada Kuba i Mat. Obaj zerkają w moim kierunku oceniając stan fizyczny, psychiczny, oraz to, że zamiast cieszyć się na widok wybawców, klęczę nad porywaczem.

- Ma syndrom sztokholmski, ot co - kwituje Gaju.

- Nic mi nie zrobił! - warczę wściekła przez łzy gładząc Przemka po włosach.

- Mózg ci sprał - Leszek odwarkuje.

- Kuba, pomóż mu.

Unoszę głowę i patrzę na nich błagalnym wzrokiem. Kuba posyła mi jedynie skinienie zaskoczony i biorą Przemka razem z Matem pod nogi i ramiona. Kładą na kanapie. Siadam więc obok gładząc go po policzku w nadziei, że się zaraz wybudzi.

- Mocno nie dostał - Gaju rechocze. - Jeszcze - dorzuca.

- Leszek, Mat, wyjdźcie - odzywa się spokojnie Kuba.

- Qbek - Gaju wypowiada to z przyganą w głosie.

Mimo wszystko obaj wychodzą, zaś Kuba patrzy na mnie smutno.

- Porwał cię - zagaduje spokojnie.

Zerkam na Kubę z zaciętą miną. Łzy, oczywiście już musiały się pojawić i skapują jak szalone.

- Wy też Kuba!

Pierwszy raz mu to wypominam. Nigdy w stosunku do Śródmieścia nie czułam żalu ani pretensji, nigdy! Tylko wdzięczność, chociaż mnie porwali, to ofiarowali więcej jak ojciec, lub szereg z którego się wywodzę. Wybór! Dlatego po wypominajce z żalem w tle, spuszczam głowę zawstydzona własnym zachowaniem niewdzięcznicy.

- Przepraszam Kuba - szepczę. - On po prostu nic mi nie zrobił.

- Posiadamy inne informacje w tej kwestii - kwituje.

- Nieprawdziwe - wtrącam opryskliwie. Kuba wzdycha ciężko, po chwili głośno wypuszcza powietrze z półprzymkniętych ust. - Porwał, bo chciał chronić - szepczę.

- Tak ci powiedział? - uśmiecha się sarkastycznie. - Tak motywował?

- Wielokrotnie to przecież mówił. Że nie pozwoli mnie narażać na spotkania z podnoszącym się szeregiem, że mnie ukryje w razie czego. Dlatego w sobotę celowo przy nim powiedziałam, że chcę wrócić do Wieliczki, do Fabiusa - wzruszam ramionami. - Więc porwał.

Nie wiem czemu, ale Kuba najwidoczniej mi wierzy w tej kwestii, bo ucina temat. Przynajmniej ten.

- A zmuszenie do ślubu też tak motywował?

- Nie zmusił mnie, to ja chciałam - odpowiadam twardo. Kuba na takie rewelacje robi mega zaskoczoną minę. Więc kontynuuję. - Zwiedzałam katedrę, wyskoczyłam do niego z żalami, że przez jego słowa targnęłam się na życie. Powiedział, że żałuje, że nie umie się z tym pogodzić, a gdybym umarła, poszedłby za mną.

- Ciekawe - uśmiecha się z przekąsem.

- Podał mi broń, poprosił bym strzeliła. Gdy odmówiłam, sam ją sobie przystawił.

- Czyli zagrał na emocjach - ukróca. - Zrobił wszystko tak, byś myślała, że to ty podejmujesz decyzje.

- Zrobiłby to. Strzeliłby - szepczę. Kuba uśmiecha się przerażająco i kręci głową negując moją teorię.

4. MATOWANIE KRÓLAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz