1. ABRAHAM LINCOLN

29 2 5
                                    

Siedziałam na kiblu w domu Makłowicza zanim wyszliśmy do szkoły, bo musiałam umyć zęby. Typ trochę wkurzał bo ciągle zaglądał przez szybe w drzwiach i za każdym razem jak go przyłapałam to udawał że nic nie robi.
W końcu wyszłam z łazienki ale zanim zdążyłam dać krok, Makłowicz mnie złapał za kaptur.

- Zizel zapomniałaś o yy mundurku - powiedział i otworzył starą drewnianą szafę w przedpokoju w której na wieszaku wisiał ciemny skórzany strój w kota - Yy nie ten to mój na Halloween - wytłumaczył się i dał mi do ręki mój mundurek. Spódnica i koszula. Cofnęłam się do łazienki by go założyć. Był trochę za duży, pewnie Makłowicz pamiętał mnie zza czasów podstawówki gdy w sklepach był jeszcze cukier i nie musiałam głodować.
Wyszłam gotowa i obaj opuściliśmy dom.

Po około godzinie znaleźliśmy się przy szkole. W sumie to wyglądała jak każdy przeciętny rosyjski blok w około z wyjątkiem wyjebanego tęczowego logo "SZKOŁA BUDOWNICTWA I ROZWOJU KOMUNALNEGO" na szarym brudnym tle. Pięter było za dużo by liczyć, a okien sześć razy tyle. Ciężko było mi stwierdzić, czy naprawdę jestem w pomorskim czy w moskwie.

- Makłowicz, ale ja jestem na profilu technika żywności - powiedziałam a Makłowicz puścił mi oczko.

- Nie martw się yy, tutaj i tak nie będą cię uczyć budownictwa i yy rozwoju.

- Jak to?

- To jest szkoła w województwie yy pomorskim. Tutaj nic nie jest takie jak się wydaje. W tej szkole nauczą cię yy innych rzeczy.

Zaufałam mu i obaj udaliśmy się w stronę wejścia do placówki. Drzwi były ogromne, z brudną szybą na środku. Otworzyliśmy je i weszliśmy do szkoły.

W środku ściany były pomalowane tą starą śliską farbą, na górze białą a na dole zieloną. Podłoga była niby kamienna, a jakimś cudem popękana w wielu miejscach. Poszłam korytarzem na koniec budynku by wejść na klatkę schodową. Dwie windy owszem były, ale pewnie pamiętały jeszcze moich dziadków. Stare, małe i z szybą w środku jakby głośne dźwięki jazdy cię niewystarczająco wystraszyły.

Moja klasa ma stać pod salą 34. Westchnęłam na ilość schodów przede mną i zaczęłam się wspinać z Makłowiczem za mną, który patrzył mi się na dupe. Ale może, bo jest gejem.
W końcu weszłam na właściwe piętro, nie mogłam uwierzyć swoim oczom. Lata czytania zakazanych japońskich komiksów na coś się przydały.

- Mikasa? - zdziwiona spojrzałam się w stronę dziewczyny w krótkich ciemnych włosach, trzymającą w ręku podręcznik od konstrukcji. Miała tęgi, zmęczony wzrok, który widząc mnie trochę się rozświetlił.

- Jebać Tytanów - uśmiechnęła się do mnie.

- Venti i Kokichi?? - zawołałam widząc dwóch niskich chłopaków na telefonach. Widząc mnie spojrzeli się po sobie i stwierdzili że mnie zignorują. Spojrzałam na kolejne osoby z mojej nowej klasy.

- Rabuś Niekradnij?? - złapałam się za głowę widząc lisa który palił faje.

- Zamknij pizde

- Nie zwracaj na niego yy uwagi - powiedział do mnie Makłowicz i zaprowadził mnie do otwartej sali w której siedzieli już niektórzy uczniowie.
Nie mam pojęcia do jakiej klasy trafiłam ale już widzę że nie będzie lekko. Skierowałam wzrok na rówieśników. Nie było ich dużo, część naszego rocznika poszła do militarnej.

- Czy to Itadori?? - wskazałam na różowego typa siedzącego przy oknie. Był wyjątkowo promienny, w kontraście do przybitej klasy.

- Siema! Tak to ja. Chodź usiądź zanim reszta przyjdzie. - odsunął krzesełko zachęcająco. Usiadłam zostawiając Makłowicza samego gdzieś za nami - Jak ci się podoba nasza szkoła?

- Nie wiem co mam o niej myśleć - powiedziałam szczerze - Ludzie tu są jacyś dziwni. Plus jest stara.

- To że jest stara to nic wielkiego. Mi mówili że to najlepsza szkoła w regionie. Chociaż powoli zaczynam wątpić. - przyznał i w tym momencie ogłuszył nas stary dzwonek więzienny.

Do klasy wszedł Abraham Lincoln (?) i stanął na przeciw tablicy, patrząc się w naszą stronę. Wszyscy umilkli i poczekali aż reszta uczniów wejdzie do klasy i usiądzie na miejscach.
Zanim mężczyzna zaczął mówić, siedzieliśmy w niezręcznej ciszy, słysząc jedynie kaszel Makłowicza co jakiś czas.

- Dzień dobry klaso. Nazywam się ABRAHAM LINCOLN i macie się do mnie odzywać z szacunkiem, wielkimi literami. Pominiemy przedstawienie się bo relacje między uczniami nie są ważne. - wszyscy z poważaniem patrzyli się na ABRAHAMA LINCOLNA - Ostatnie wydarzenia musiały negatywnie na was wpłynąć. Nasz kraj stracił swe imię, teraz województwo pomorskie należy w całości do zaboru rosyjskiego. Czy macie jakieś komentarze co do tej sytuacji? Jak się czujecie?

Venti podniósł rękę i zaczął niepewnie mówić.

- Odczuwam pewnego rodzaju stra-

- Nie obchodzi mnie to. W tej szkole nauczycie się budownictwa i walki za matkę Rosję. Jeżeli ktoś ma jakieś pytania to może je zachować dla siebie. Rozpoczynamy rok szkolny.

To będzie się działo.

-

ABRAHAM LINCOLN to daddy

Moja Wysmażona SzkołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz