Prolog: Nowa Szkoła W Pomorskim

46 3 1
                                    

Wycieczka z zachodniopomorskiego do pomorskiego to była tęga sprawa. Sinbad między województwami jechał co cztery godziny a nie miałam gwarancji, że w ogóle przyjedzie.
W sumie to czekałam na niego sama bo moi rodzice umarli gdy miałam dwa dni (właśnie tak), a mój brat wolał zostać w Tychowie bo miał cały setup do gry ze znajomymi plus jego dziewczyna z discorda tam mieszkała (choć jestem pewna że to facet z modulatorem głosu).
Gdy autokar raczył przyjechać, cały tłum ludzi rzucił się na niego by dorwać jakieś puste miejsca, ja sama musiałam się kłócić o swoje z jakąś 90letnią babcią na szczęście ugryzłam ją w rękę i mogłam usiąść.
Jechałam z 30 godzin bo korek był przez łapankę przy Mikoszewie.
Powiedziałabym że mi przykro ale w sumie jebać.

Dotarłam na miejsce z moim bagażem liczącym około dwie torby (nie byłam w stanie stwierdzić czy to moje bo jakaś szmata próbowała podmienić nasze rzeczy) no cóż bywa. Poszłam na dworzec główny we Wrzeszczu i mijając żuli siedzących przy telebudkach poszłam na autobus miejski.

To była długa podróż na szczęście gdy znalazłam sie juz w Kolbudach, pośród spalonych drzew spotkałam znajomą mi twarz.

- Zizel to ty! - krzyknął Makłowicz popijając kwaśne kolbudzkie wino i puszczając mi oczko - Mam nadzieję że yy dotrzesz do swojej nowej yy szkoły.

- Nie zaprowadzisz mnie?

- Skoro nalegasz - zignorował fakt że sam musi tam iść, uśmiechnął się i zabrał moje bagaże (ostatecznie dwa). Poszliśmy najpierw do jego domu bo zapomniał czegoś co się okazało być kolejną butelką wina ale to nic. Wyruszyliśmy w podróż do szkoły.

-

Dajcie gwiazdki i łapki w górę następny rozdział gdy dostanę telefon pa

Moja Wysmażona SzkołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz