- Cześć kochanie - usłyszałem jej głos tuż przy uchu, a następnie poczułam miękkie usta na policzku. Pod nosem poczułem cudowny, dobrze mi znany zapach. Połączenie owocowego szamponu i delikatnych zmysłowych perfum. W miejscu pocałunku dotknęła palcami, chcąc pewnie zmazać ślad szminki. - Jak się dzisiaj miewasz? - zapytała, starając się brzmieć czule, ale nie bardzo jej wychodziło. Miała dziwny nieobecny głos. Martwił mnie, ale nie mogłem dać jej o tym znać.
Mogłem tylko leżeć, czasem drgnąć placem lub całą dłonią, czasem otworzyć oko i poruszyć ustami. Na tym kończyły się moje obecne możliwości.
Cholernie mnie to frustrowało!
Od wybudzenia minęły dwie doby. A przynajmniej tak twierdzili lekarze, którzy byli tutaj przed pojawieniem się Laury. Tak twierdziły też pielęgniarki, które bez przerwy się koło mnie kręciły i do mnie mówiły. Sam straciłem rachubę czasu. Starałem się być przez cały czas świadomy, ale odczuwałem tak wielkie zmęczenie, że przez większość czasu spałem. Dlatego musiałem wierzyć w to, co mówili inni. Gdy byłem świadomy, nigdy nie wiedziałem, czy był dzień, czy noc. Przysiągłbym, że od wybudzenia minęło więcej czasu niż tylko dwa dni.
Pamiętałem wyraźnie tylko jeden moment. Było to zaraz po odzyskaniu świadomości. Byłem w stanie mrugnąć oczami, więc przez mgłę zobaczyłem pochylane nad sobą białe postacie. Gdy do moich uszu dobiegły ich rozmowy na temat odpięcia od respiratora, zorientowałem się, że byli to lekarze, a ja znajdowałem się w szpitalu. Byłem zdezorientowany. Nie wiedziałem, co wydarzyło się, że tutaj trafiłem. Nie myślałem jednak o tym. Skupiłem się na chwili obecnej. Na tym, co działo się wokoło mnie. Na tym, co miało nastąpić.
I nastąpiło.
Wyciągnięto z moich ust rurkę, co było okropnym doświadczeniem. Poczułem pieczenie, o którym szybko przestałem myśleć. Zgromadzeni czekali na mój pierwszy samodzielny oddech. Nie odczuwałem ani strachu, ani większego bólu, pewnie nafaszerowano mnie silnymi lekami przeciwbólowymi. Czułem lekkość. Zaczerpnięcie jednak oddechu przysporzyło mi wiele trudności. Przez chwilę nawet pomyślałem, że już nie potrafiłem tego robić. Gdy zacząłem odpływać w nicość, poddałem się. Może kolejna próba się powiedzie. Byłem tak bardzo zmęczony, że chciałem tylko zasnąć.
Wtedy w mojej głowie pojawiła się jedna myśl. Ona. Laura! Czy była w pokoju razem z pracownikami szpitala? Czy czekała na mnie? I... Czy wszystko było z nią w porządku?!
Zaczerpnąłem powietrze. Nagle wiedziałem, jak się to robiło. Wiedziałem, gdyż miałem dla kogo to robić. Przeraziła mnie myśl, że mojego anioła również spotkało coś złego, lecz w głębi duszy wiedziałem, że tak nie było. Tylko skąd mogłem mieć pewność? Czy mogłem wierzyć swojemu przeczuciu?
Nagle poczułem, że ktoś ścisnął mocniej moją dłoń.
- Alessandro, jesteś tutaj? Słyszysz mnie?
A więc była tu!
Zalało mnie poczucie ulgi.
To był jej głos. Jej głos, na który pragnąłem odpowiedzieć, ale nie byłem w stanie. Pragnąłem przekazać jej, że ze mną wszystko w porządku. Byłem jednak uwięziony w swoim ciele i nic nie mogłem zrobić. Przeklęte ciało, dlaczego mnie nie słuchało?
Mimo silnej woli odpłynąłem w sen. Budziłem się potem kilkukrotnie i za każdym razem było to samo. Laura była przy mnie, trwała przy moim łóżku. Mówiła do mnie. Opowiadała o interesach, o bliskich, czasem wspominała wspólne chwile. Mogłem ją poczuć, ale nie mogłem odwzajemnić gestów.
Teraz była milcząca. Tuż po tym, gdy zapytała, jak się miewałem, niewiele się odzywała. Zmęczyła mnie cisza i oczekiwanie na jej opowieści. I choć bardzo nie chciałem zasnąć, odpłynąłem na jakiś czas w sen. Gdy się obudziłem, poczułem, że coś było inaczej.
CZYTASZ
"W sercu gangstera" *tom III*
RomanceAlessandro i Laura w końcu są razem. Mogą cieszą się sobą i planować wspólną przeszłość. Niestety, jak to w gangsterskim świecie Caruso bywa, niczego nie można być pewnym na sto procent. Zwłaszcza, że na bliskich Don Alessandro wciąż czyhają jego ku...