Kolejnego dnia o wyznaczonej godzinie wszyscy spotkaliśmy się w przedsionku winiarni. Bracia Alessandro stali na środku opierając się o stół za sobą. Po lewej stronie stały ich żony oraz mama. Po prawej Dario Jacobo i Jeremi. Obok nich stała Beatrice i Silvia pilnowane przez dwoje rosłych mężczyzn.
Weszłam do środka w towarzystwie cioci i od razu wyczułam napiętą sytuację. Zobaczyłam strach w oczach matki kuzynów Sandro i rozbiegany przerażony wzrok żony jednego z nich. Starała się to ukryć, trzymać twarz wysoko, ale spojrzenia, które rzucała w stronę siostry, wiele mi tłumaczyły. Nie widziały się od czasu uwięzienia tej starszej w jednym z pokoi gościnnych. Była bez przerwy pilnowana. Nie mogła opuszczać pokoju i nikt nie mógł do niej wchodzić. Nawet Serena. Teraz niemo prosiła o pomoc, której ta druga nie mogła jej ofiarować. Wzruszyła delikatnie ramionami, obgryzając paznokcie. Stresowała się równie mocno. Tylko bracia Caruso zdawali się wyluzowani. Choć nie do końca. Intensywnie się we mnie wpatrywali, oczekując mojej decyzji. Postanowiłam nie bawić się w zbędne wstępy. Chciałam mieć całe to przedstawienie już za sobą i jak najszybciej pojechać do Bari. Do Alessandro. Żałowałam, że nie było żadnego innego szpitala w pobliżu. Od momentu, gdy trafiliśmy do szpitala, rozważałam, czy nie wynająć jakiegoś apartamentu na miejscu. Do stolicy nie było daleko, ale ciągłe dojazdy były męczące. Poza tym chciałam być w pobliżu na wypadek jakichkolwiek wieści ze szpitala.
- Wprowadzić ich - rozkazałam w kierunku grupki mężczyzn, którzy wiedzieli, co mieli robić. Spotkałam się z pracownikami tuż po śniadaniu i każdemu rozdzieliłam ich zadania. Wszystko miało pójść jak najsprawniej. Liczyłam, że tak właśnie się stanie. Liczyłam, że nikt nie będzie robić problemów i że nie będzie niespodziewanych niespodzianek.
Na środek pomieszczenia zostali wprowadzeni Samuel i Nicodemo, a tuż za nimi Oliviero, którego pracownik Sandro powalił na ziemię i ustawił tak, że klęczał teraz przede mną. Z tym jednym więźniem miano nie obchodzić się delikatnie. Barczysty mężczyzna trzymał związane z tył ręce więźnia, więc bez obaw podeszłam do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Chciałam to zrobić od samego początku. Spojrzeć w oczy kanalii, która miała czelność grozić mnie i mojej rodzinie. Miał zaciętą minę. Oczy wypełniał tak wielki gniew, że przez moment zawahałam się przed tym, co zamierzałam.
Wyprostowałam się.
- Spotykamy się dzisiaj z wiadomych powodów - zaczęłam, obrzucając spojrzeniem otoczenie.
- Gdzie ten tchórz Alessandro? - przerwał mi Oliviero, spluwając w bok. - Nie miał jaj, żeby przyjść i samemu wymierzyć karę. Przysłał swoją...
Nie skończył, gdyż w dwóch susach znalazł się przy nim Pablo. Zamachnął się i uderzył kuzyna tak mocno, że głowa odskoczyła mu w bok. Widziałam wszystko jak w zwolnionym tempie. Odrzut głowy, krew połączoną ze śliną, która trysnęła na ziemię.
Och. Rozległo się westchnienie, które niosło się po czterech kamiennych ścianach. Mimowolnie spojrzałam na blondynkę, która teraz ani trochę nie przypominała tej wyniosłej suki, która chciała namieszać między mną a Alessandro. Zakryła drżącą dłonią usta. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony jej współczuję, a z drugiej w ogóle. Gdyby nie ona...
Dość tego, Laura. Plan. Zadanie. Skup się.
- To nie było konieczne Pablo - skarciłam go, a następnie przeniosłam wzrok na Oliviero, któremu krew spływała na brudne i tak ubranie. - Będziesz mi jeszcze przerywać?
Spojrzał na mnie spod byka, ale nie odezwał się.
- Świetnie, bo nie mam zbyt wiele czasu. Nie powinno cię obchodzić, gdzie przebywa mój przyszły mąż. Dla wiadomości twojej i reszty tu zgromadzonych do czasu jego powrotu to ja będę sprawować władzę.
CZYTASZ
"W sercu gangstera" *tom III*
RomanceAlessandro i Laura w końcu są razem. Mogą cieszą się sobą i planować wspólną przeszłość. Niestety, jak to w gangsterskim świecie Caruso bywa, niczego nie można być pewnym na sto procent. Zwłaszcza, że na bliskich Don Alessandro wciąż czyhają jego ku...