rozdział 11

716 52 42
                                    

Wsiedli do samochodu i bez zbędnych słów ruszyli z miejsca. Tomlinson wiedział, że są ciekawi tego, co zastał w środku, jednak nie był na razie w stanie o tym z nimi rozmawiać. Musi odpocząć, przespać się i jutro postara się im to wszystko wytłumaczyć. Wsunął dłoń do kieszeni spodni i przejechał palcami po papierze z niepokojem, osiadającym w dole jego żołądka. Zaczął nerwowo ruszać nogą, bawiąc się skórkami wokół paznokci.

Zastanawiał się co było powodem, że Tremblay postanowił tak się z nimi bawić. Nigdy wcześniej, oprócz tamtego dnia, kiedy umawiali się na konkretną ilość narkotyków, nie widział mężczyzny na oczy. Może kiedyś przeszedł obok niego na ulicy, ale nie zwrócił na zapewne na niego większej uwagi. Nie przypominał sobie również, aby miał z nim jakieś niedokończone sprawy bądź nieprzyjemne wspomnienia. Może ten był jakimś psychopatą, który poluję na nieznajomych sobie ludzi i później ich zabija? Nie to nie miałoby sensu. Pokręcił głową z cichym parsknięciem. Jakby chciał go zabić, już dawno by to zrobił.

Pogrążył się w swoich myślach na tyle, że nie zauważył, jak mija już pół godziny jazdy. Dopiero pytanie młodszego sprawiło, że spojrzał na zegarek. 

- Po drodze zajedziemy gdzieś na jedzenie? Jestem głodny. - zapytał Harry dosyć niepewnie. W powietrzy wyczuł tą nieprzyjemną aurę, która powstała nad ich głowami, w szczególności tej Tomlinsona.

- Jak będziemy mijać jakąś restaurację to możemy się na chwilę zatrzymać. - zgodził się Zayn z kiwnięciem głowà, łapiąc za brzuch i klepiąc go delikatnie – Nie jadłem dzisiaj nic, przydałoby się coś przegryźć.

- Zayn, nie możesz tak, sam doskonale wiesz, co się z tym wiążę. - szepnął w jego stronę Liam, tak, aby nikt inny tego nie usłyszał. Uniósł rękę i poczochrał włosy ciemnookiego z cichym westchnieniem – Zjesz coś większego, dobrze? - poprosił, co spotkało się z małym kiwnięciem głową Zayna.

Jechali w ciszy, przerywanej głośnym podmuchem wiatru, kiedy cyfry na liczniku się zwiększały. Nikomu taka prędkość nie przeszkadzała, ponieważ każdy już zdążył się do niej przyzwyczaić. Mijali znaki drogowe, zwalniając tylko, gdy na nawigacji pojawiała się informacja o radarze. Dostanie mandatu w ich przypadki było nie na rękę, ponieważ zdjęcie zrobione przez metalową maszynę zostaję wysłane do komisariatu a tam, na podstawie rejestracji, ustalają adres osoby, która przekroczyła prędkość i wysyłają na nie dokument o konieczności zapłaty, a oni przed tym właśnie się zabezpieczali.

W pewnym momencie Louis poczuł ruch obok siebie więc otworzył przymknięte powieki i spojrzał w prawą stronę, gdzie siedział Harry. Uniósł brwi ku górze, gdy zobaczył, jak ten odpina swoje pasy i przybliża się do niego. Brunet spojrzał niepewnie na Tomlinsona i wskazał palcem na jego uda z niemym pytaniem. 

- Mogę się położyć? - zapytał, kiedy nie otrzymał wyraźnej odpowiedzi. 

- Ym, no dobra. - powiedział Louis, wstrzymując powietrze po tym, jak głowa młodszego ułożyła się wygodnie na jego nogach.

Nie wiedząc co ma zrobić ze swoimi dłońmi, które miał aktualnie uniesione do góry, postanowił opuścić je na ramię i włosy Harry'ego. Czuł się niepewnie i niekomfortowo, nie przez obecność bruneta tak blisko, lecz przez zaistniałą sytuację. Nie wiedział jak miał odebrać takie zachowanie chłopaka. Uznał, że po prostu Harry był śpiący po długiej podróży i potrzebował się przespać. Przeniósł spojrzenie ponownie na widok za oknem, który zmieniał się co kilka chwil i nie orientując się, kiedy zaczął przeczesywać ciemne kosmyki włosów na głowie młodszego. Były miękkie i puszyste pod opuszkami jego palców na co uśmiechnął się delikatnie i owinął sobie jednego loczka dookoła palca wskazującego, puszczając go i widząc jak ten jeszcze bardziej się zakręcił. 

Painkiller || l.s ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz