Dni mijały a oni wciąż próbowali zdobyć jakiekolwiek informacje na temat miejsca, gdzie przebywa Tremblay. Brunet był bystry i najwyraźniej przemyślał wszystkie możliwości jakie mogą się wydarzyć, ponieważ za każdym razem, kiedy mieli jakiś trop, ten okazywał się nieprawidłowy; jedna lokalizacja, jaką dostali należała do starszego małżeństwa, którzy na wzmiankę o uciekinierze nie mieli zielonego pojęcia o kim mowa. Jeszcze inny z kolei sprowadził ich do budki telefonicznej, gdzie na szybie widniała mała kartka ze słownym wyśmianiem Tomlinsona.
Każdy mówił dla Louisa, aby już więcej nie drążyć tej sprawy, ponieważ to i tak nic nie da. Harry był od nich lepszy i musieli się z tym pogodzić. Większość przyjęła porażkę względnie dobrze, jednak szatyn tak nie potrafił; spędzał kolejne bezsenne noce na przeszukiwaniu wszelkich kamer z różnych zakątków Anglii i pokusił się nawet o złamanie haseł do innych urządzeń w Irlandii oraz Szkocji. Odłożenie sprawy na bok było dla niego jak strzał w klatkę piersiową i poniżenie. Przysiągł sobie, że znajdzie go i będzie torturował, póki ten nie zginie w męczarniach i słowa dotrzyma. Nigdy nie łamał obietnic i tego będzie się trzymał.
Była około trzecia w nocy, kiedy nabrał ochoty na kubek soku pomarańczowego. Odłożył więc laptopa na bok i zgramolił się z łóżka, prawie upadając przez poślizgnięcie się na niedawno co umytej podłodze. Wcisnął na stopy czarne conversy, nie zawiązując ich zbyt ciasno, gdyż uznał, że i tak zaraz je zdejmie i po wzięciu telefonu cicho nacisnął na klamkę wychodząc z pokoju. Włączył latarkę, kiedy szedł całkiem długim korytarzem a na myśl zaczęły mu przychodzić wszystkie ujęcia z horrorów jakie oglądał i poczuł dreszcze na plecach. Pozostając twardym, nie dał się strachowi i nie odwracając się za siebie schodził szybko po schodach, z delikatnym echem jakie roznosiły za sobą podeszwy od trampek.
Znalazł się w sporej kuchni i po rozejrzeniu się nie zobaczył nikogo w zasięgu wzroku, dlatego zgasił latarkę, wcześniej zapalając nikłe światło nad kuchenką. Schował telefon do kieszeni czarnych dresów i upewniając się, że nikt się przez niego nie przebudził zaczął przygotowywać sobie coś do picia. Wyjął świeżo wyciskany sok z lodówki, dzięki czemu był przyjemnie chłodny i nalał go sobie do szklanki, którą zaraz postawił na blacie, samemu siadając naprzeciwko. Pił w spokoju napój, zabijając pragnienie i patrzył się w jeden punkt daleko przed sobą, będąc zamyślonym.
Próbował rozszyfrować Harry'ego i jak na razie jeszcze mu się to nie udało. Po co mu były informacje na temat Tomlinsona? Co chciał tym zyskać? Skoro ten wiedział o nim niemalże wszystko, dlaczego nie zawiadomił policji i nie wysłał radiowozów do ich posiadłości, aby aresztowano jego jak i resztę zespołu. Kolejnymi pytaniami były, dlaczego potrzebna mu tak wielka suma pieniędzy i co stało się z całym towarem jaki dla niego mieli? To wszystko nie miało żadnego sensu i przez to Louis czuł taką frustrację, że jedyne co chciał to krzyczeć w poduszkę do zdarcia gardła i znów walić pięściami o ścianę by z kostek zaczęła lecieć bordowa ciecz.
Westchnął głośno ze złością i zapominając, że jest tak późno, uderzył złożoną dłonią o kuchenny blat. Usłyszał odbijanie się pazurów o drewniane panele i zaraz jego oczom ukazały się dwa, już o wiele większe, psiaki. Bruce przytruchtał do niego i ułożył swój pyszczek na udzie swojego Pana, skomląc, doszukując się uwagi. Louis, mimo wcześniejszej złości, zachichotał łagodnie i podrapał brunatnego psa za uchem, wydobywając z niego zadowolone dźwięki. Drugi pies natomiast położył się w nogach, przy krześle, zwijając w nie tak małą kulkę i przyglądając się uważnie mężczyźnie.
Spędzili tak kilka kolejnych minut, co pozwoliło szatynowi się uspokoić i opanować rozszalałe myśli i to właśnie wtedy poczuł nagłe zmęczenie. Powieki samoistnie zaczęły mu się przymykać, dlatego dopił pospiesznie końcówkę soku, pozmywał brudną szklankę i po wyłączeniu źródła światła i zapaleniu latarki, z dwoma towarzyszami udał ponownie w stronę schodów.
CZYTASZ
Painkiller || l.s ✔️
FanfictionLouis jest szefem gangu. W oczach innych jest bezuczuciowym dupkiem, który nie myśli dwa razy zanim naciska na spust. Nikt nie chce mu podpaść, jednak pewna osoba jest tego wyjątkiem i próbuje oszukać go, kradnąc jego towar. Wściekły szatyn daje zl...