Otworzył szklane drzwi prowadzące do sali narad z kubkiem czarnej kawy w ręce. Zaplanował na dzisiaj zebranie z samego rana, ponieważ później mieli dużo spraw do załatwienia. Jego zespół musiał odebrać nowy zapas broni od zaufanego źródła oraz wykonać kilka mniejszych transakcji na marihuanę czy ekstazy.
Biznes mimo stracenia sporej ilości gotówki wciąż prosperował tak jak powinien. Wszyscy wiedzieli, że gdy uda im się złapać Tremblaya dług zostanie wyrównany za wszelką cenę, więc nie martwili się za nadto. Przynajmniej nie oni, ponieważ Louis z każdym dniem obawiał się, że w końcu dojdzie do tego, że Harry, którego szukają, wyleci z kraju a oni nie będą mieli żadnych innych poszlak.
Na ten moment wiedzieli jedynie, że mężczyzna wciąż przebywa w Anglii i ukrywa się naprawdę dobrze, co Louis mimo wszystko podziwia. Na początku wydawał się dla Tomlinsona niegroźnym facetem, który wstrzykuje sobie bądź sprzedaje innym narkotyki, a nie na kogoś kto planuje zaatakować jego zespół i okraść ich z tylu pieniędzy. To dało mu zdecydowanie do myślenia i teraz wspólnie z innymi uzgodnili, iż nigdy więcej nie przyjmą oferty od pojedynczej jednostki, a transakcje za tak dużą kwotę przeprowadzać będą tylko z innymi gangami lub większymi organizacjami.
Odstawił porcelanowe naczynie na blat, uprzednio wyjmując podkładkę z jednej z szafek, usiadł niespiesznie na fotel i wcisnął przycisk oznajmiający, że reszta może już się tu pomału pojawiać. Kilka minut później miejsca przeznaczone dla jego podwładnych były już w większości zajęte więc, po upewnieniu się, że wszyscy czują się dobrze, nie był przecież złym pracodawcą, mógł przejść do sedna sprawy.
- Dobrze, zaczynajmy. - klasnął w dłonie, przywołując tym samym uwagę wszystkich na swoją osobę - Zebrałem was, jak już pewnie wie...
Drzwi od sali rozwarły się ze skrzypnięciem a do środka wpadł nie kto inny jak Harry, jednak nie był sam. Tuż za nim podążał Felix, który był u nich od niecałego tygodnia.
- Przepraszamy za spóźnienie, ale winda się zepsuła. - sapnął brunet, kładąc dłoń na swoim torsie i nabierając więcej powietrza do płuc.
- Wchodźcie i nie przeszkadzać. - mruknął Louis z kłującym uczuciem w klatce piersiowej. Nie zastanawiając się co ten niekontrolowany przypływ wściekłości mógł oznaczać, odkaszlnął tylko i poprawił się na krześle, aby było mu wygodniej - Zebrałem was na chwilę, żeby dowiedzieć się czy są jakieś poszlaki co do tego chuja Tremblaya? Cokolwiek, co może nam się przydać?
Rozglądał się po pomieszczeniu i dojrzał kilku ludzi, którzy unieśli rękę ku górze. Usatysfakcjonowany, iż dowie się nowych informacji na jego temat kiwnął głową w stronę Kevina, dając mu możliwość mówienia.
- Ostatnio kamery ze sklepu spożywczego w Cambrigde nagrały mężczyznę w kapturze i ciemnych ubraniach. - oznajmił i kontynuował, kiedy Louis gestem dłoni kazał mu podać więcej szczegółów - Porównaliśmy jego posturę, wysokość i znaki dla niego charakterystyczne i doszliśmy do tego, że był to właśnie on. Później po wyjściu ze sklepu skierował się do samochodu, jednak po sprawdzeniu rejestracji, okazało się, że należał on do jakiegoś starszego mężczyzny po sześćdziesiątce. - zakończył za co dostał pochwałę od Tomlinsona, na którą uśmiechnął się zadowolony.
- Dobrze. Dowiedzcie się jaki jest adres do dziadka i jeszcze dzisiaj wyruszysz tam ze Stephanie. - oznajmił, co spotkało się z kiwnięciami głową wspomnianej dwójki - Może powie nam coś więcej na temat złodzieja, który ukradł mu auto.
Podczas spotkania Louis dowiedział się również, że poszukiwany przez nich mężczyzna przez kilka dni przebywał w małym, prawie nikomu nieznanym motelu w lesie. Rozkazał więc, aby dwójka innych osób wybrała się w tamte rejony i ze wszystkiego zdawali mu relacje. On sam również chciał z nimi jechać, jednak nie mógł ze względu na inne zadania, które musi kontrolować jako szef.
CZYTASZ
Painkiller || l.s ✔️
FanficLouis jest szefem gangu. W oczach innych jest bezuczuciowym dupkiem, który nie myśli dwa razy zanim naciska na spust. Nikt nie chce mu podpaść, jednak pewna osoba jest tego wyjątkiem i próbuje oszukać go, kradnąc jego towar. Wściekły szatyn daje zl...