Od dnia, w którym przeprowadził rozmowę z Liamem i Niallem minęło kolejne kilka tygodni. Przez ten czas przyłapywał się na coraz częstszym myśleniu o Harrym i wyobrażaniu sobie siebie w jego objęciach lub na odwrót. Nie wiedział, dlaczego, ale dopiero po wypowiedzeniu swoich przypuszczeń na głos, dla kogoś innego niż do siebie w lustrze, poczuł jakby otworzył w swoim umyśle jakieś dobrze strzeżone drzwi, które prowadziły do tych wszystkich myśli i chęci bycia kochanym. Oczywiście kiedyś już miał takowe w głowie, gdy był jeszcze nastolatkiem, jednak pogodził się z tym, że nigdy nie znajdzie miłości, zwłaszcza po tym jak wplątał się w przestępczy świat. Nie mógł w nim ufać nikomu, oprócz swoim przyjaciołom.
Wszystko jednak zmieniło się jednego dnia, kiedy zarządził porwanie i w progu posiadłości znalazł się chłopak o kręconych włosach, który nie do końca tego świadomy, zmienił skale wartości szatyna o sto osiemdziesiąt stopni.
I to dopiero teraz stała się ona właściwa.
Z zapracowanego dwudziestotrzylatka, który nie patrzył na to, czy ranił kogoś swoimi słowami, nie przejmował się kolejnymi martwymi ciałami na swoim koncie oraz nie myślał o swoim życiu uczuciowym stał się człowiekiem ze zdecydowanie bardziej miękkim sercem, w szczególności w przypadku pewnego zielonookiego chłopaka.
I to ten sam chłopak siedział teraz obok niego na łóżku i delikatnie podnosił jego koszulkę, by nie sprawić mu niepotrzebnego bólu związanego ze zranionym barkiem.
- Powiedz, jeśli będzie cię boleć, okej? - zapytał Harry, odkładając koszulkę szatyna na bok.
- Miałem gorsze obrażenia niż to, nic mi nie będzie - parsknął, w tym czasie przeglądając konwersację grupową ze swoim zespołem. Nagle poczuł, jak brunet przyciska mocniej wacik nasączony wodą utlenioną do miejsca urazu - Ała! Kurwa mać, to bolało!
- Nie kozacz mi tutaj, ile to kulek nie dostałeś, bo nie ma czym. Musiałeś być naprawdę nieuważnym idiotą, żeby pozwolić się tak łatwo postrzelić. - odpowiedział mu, teraz ostrożniej przemywając ranę - Przepraszam, ale chciałem usłyszeć, jak piszczysz.
- Zaraz ja dam tobie powód do piszczenia. - burknął pod nosem, wciąż czując nieprzyjemne szczypanie - Ała, no weź przestań!
- To już nie pyskuj. - skwitował, zaczynając owijać świeżym bandażem jego przedramię. Po skończonej czynności poklepał delikatnie szatyna po ramieniu i złożył mały pocałunek na owiniętej kończynie - No i gotowe. Teraz możesz wrócić do tego co robiłeś zanim przyszedłem.
- Leżenie pod kołdrą i czytanie to bardzo fascynujące zajęcie. - odparł defensywnie, wskazując na niego palcem - Też przydałoby ci się coś przeczytać, bo z każdym dniem zdajesz się coraz głupszy.
- Wypraszam sobie. Jestem wyedukowany w wielu potrzebnych dziedzinach więc nie ubliżaj mojej inteligencji. - poinformował go, podając wcześniej ściągniętą bluzkę dla Louisa.
- W jakich na przykład? - szczerze zaciekawił się starszy, przekładając materiał przez szyje, z drobną pomocą drugiego chłopaka - Dzięki.
- Musiałbym zademonstrować, ale to na inny raz. - puścił mu oczko.
Tomlinson był teraz jeszcze bardziej zainteresowany tym o czym mówił Harry, ale postanowił nie dopytywać. Sam powiedział, że kiedyś mu pokaże więc on będzie cierpliwy i poczeka. Śledził uważnie kroki bruneta, który krążył po jego pokoju i co jakiś czas zatrzymywał się czy to przy ścianie z obrazem czy przy komodzie, na której stał mały kwiatek w doniczce, przyglądając się mu uważnie i dotykając delikatnych liści.
- Podobno sypialnie lub miejsca, w których spędzamy najwięcej czasu mówią najwięcej o danej osobie. - odparł spokojnie brunet, przechodząc do małej komody z książkami i biorąc w ręce jedną z powieści.
CZYTASZ
Painkiller || l.s ✔️
FanfictionLouis jest szefem gangu. W oczach innych jest bezuczuciowym dupkiem, który nie myśli dwa razy zanim naciska na spust. Nikt nie chce mu podpaść, jednak pewna osoba jest tego wyjątkiem i próbuje oszukać go, kradnąc jego towar. Wściekły szatyn daje zl...