nineteen

31 4 1
                                    

Yoongiemu zdawało się, że praca w kawiarni nie może być łatwiejsza, niż ta w bibliotece.

Dobrze myślał.

Już pierwszego dnia klienci zdążyli doprowadzić go do szału.

"A to cappuccino można bez kofeiny?"

"A u nas można!"

"Czy zielona herbatka jest ze świeżych liści?"

"Można tu u was pizzę zamówić?"

"Co to za obsługa!"

To był dopiero początek.

Piętnaście minut później, do lokalu wszedł wysoki, dobrze zbudowany, czarnowłosy mężczyzna, z dość dużą blizną na lewym policzku.

– Yoongs, powodzenia. Uważaj na siebie. – Namjoon zabrzmiał tak, jakby gościu miał go co najmniej uprowadzić.

Podszedłem do jego stolika i całkiem miłym głosem zacząłem rozmowę.

– no nie wierzę, dlaczego tutaj nigdy nie zatrudnią kogoś porządnego?! – wrzasnął na pół lokalu.

– wypraszam sobie, pracuję tu jeden dzień. Nie może pan mnie od razu oceniać! – oburzył się blondyn, krzyżując ręce na piersi.

Z zaplecza przyglądała im się pozostała szóstka pracowników, kurczowo przygryzając wargi.

– jak śmiesz mi pyskować szczeniaku?

– nah, nie przesadzaj. To, że jesteś wyższy o głowę, nie znaczy, że jestem od razu szczeniakiem!

Po chwili osiłek podniósł się z krzesła, przysłaniając Yoongiemu cały widok.

– no dobra... Może o 4 głowy?

– weźmiesz ode mnie to zamówienie, czy nie?!

– tak, tak. Słucham? – zimny pot zalał momentalnie Mina. Nie wiedział, co ma właściwie zrobić.

– zaproponuj coś.

– słucham?

– nie dość, że niski, to jeszcze głuchy! Chyba muszę pogadać z szefową. Zaproponuj coś!

– no dobrze, dobrze. Nie bulwersuj się się tak, mamucie.

Yoongi nie do końca był świadomy tego, co właśnie zrobił.

Nie minęła chwila, a wyższy już ganiał blondyna po lokalu.

Wyglądali jak Tom i Jerry.

Ludzie patrzyli się na całą sytuację, nie wiedząc co właściwie mają zrobić.

W końcu Yoongi nie wiedząc co robi, wbiegł w korytarz prowadzący do toalet.

Ślepy zaułek.

Nie miał już dokąd uciekać, a brunet był już coraz bliżej.

Po chwili usłyszał huk i ciężkie dyszenie.

Wielkolud leżał przed nim nieprzytomny, a za nim stał Hoseok z krzesłem w ręku.

– coś ty najlepszego zrobił, Hyung? On cię mógł zabić, gdyby tylko chciał! – załkał Jung.

– szefowa nas zabije, nie on... – mruknął cicho, wymijając Hoseoka. – dziękuję za pomoc.

Wyszedł z korytarza, spoglądając na zegarek.

Za pół godziny zamykali, idealnie.

Szybkim krokiem ruszył w stronę pomieszczenia, w którym siedziała Jennie.

– Yoonie? Coś się stało? – spytała, widząc w drzwiach zmęczonego blondyna. – usiądź.

– dziś był tutaj ten facet, o którym mówiłaś. Zaczął mi dokuczać z powodu mojego wzrostu, to się odgryzłem. Potem zaczął mnie gonić, wbiegłem w korytarz, potem przyszedł Hoseok i... I... On nie chciał...

– co mu zrobił?

– uderzył krzesłem...

Jennie spojrzała się na niego, wytrzeszczając oczy. Yoongi przerażony siedział, nie wiedząc co ma robić.

– jesteście pierwszymi osobami, które się mu postawiły! Moje gratulacje! Ale czekaj... On żyje?

– no raczej, Hobi nie byłby zdolny zrobić coś tak podłego.

Miał rację, chwilę później do pomieszczenia wszedł ten sam mężczyzna, przytrzymując Hoseoka.

– ogarnij swoich chłopaków, co? – warknął brunet.

– nie, za to ty tu poczekaj. Twoi koledzy już jadą.

Nie minęło dziesięć minut, a na miejscu była już policja.

*

– wreszcie będzie spokój! – zawołał sam do siebie rozanielony Yoongi, rzucając się na łóżko.

Pierwszy raz był tak zmęczony, więc zaśnięcie nie sprawiało mu problemu

*

Nie umiem w takie rzeczy, ale chciał*m, żeby coś tu się działo 🥲

Miłego dnia/Miłej nocy 👊

Foggy DayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz