Czas ciągnął się w nieskończoność. Wszyscy czekali w napięciu.
Wreszcie otworzyły się drzwi karczmy i na dziedziniec wyszedł Kaziuk z żoną i synami. Babka przyjrzała się dokładnie tej całej familii. Nieraz się zastanawiała skąd u takiego Kaziuka urodzili się takie dorodne przystojne chłopaki. „Szkoda, że po nim tacy głupi" - podumała chwilę. Kaziukową pamiętała jeszcze za panienki, piękna i robotna była z niej dziewucha. Wciąż dojrzeć można było u niej przebłyski dawnej urody.
Najwyraźniej dzieciaki wdały się w matkę, bo sam Kaziuk nie był jakimś szczególnie ciekawym okazem. Wąs sumiasty, gęba zawsze czerwona, mina kwaśna, wiecznie z czegoś niezadowolony. Małe cwane oczka nieokreślonego koloru. Brudne dłonie wycierał o fartuch, który chyba nigdy nie widział wody i tarki. Stał teraz przed nią naburmuszony, twarz mu pociemniała z gniewu. Korciło go, by wszystkim zebranym kazać iść precz. Jednak na widok Ondraszowej i Wolanda trochę się pomiarkował. Co by nie gadać, wiedźma to wiedźma.
- A cóż to słyszę o tobie, Kaziuk? Że interes wziąłeś zamknąłeś, że córkę jedyną na poniewierkę skazałeś?
- To, co się dzieje w mojej rodzinie, to nie Babki sprawa! Proszę się nie wtrącać! - odparł zaciskając pięści.
- Może i nie, ale skoro twoi synkowie ludziom żywot uprzykrzają, dziewczynę z brzuchem z domu żeś wygnał, a turniej dożynkowy ni wiadomo czy się odbyndzie, to już moja!
Kątem oka Babka zauważyła, że idzie córka Kaziuków w towarzystwie wujostwa i Mietka. Postanowiła spróbować z karczmarzem na spokojnie.
- Słuchaj no, Kaziuk, lepiej bydzie, jak do środka wejdziem, a nie tak na widoku przy ludziach. Siądziem wszyscy i uradzim co.
Stary Kaziuk też przyuważył wyrodną córkę i mało co piana mu z ust nie poleciała.
- Ja tej zarazy pod swoim dachem nie zniese! Ja już córki nie mam!
Babka traciła cierpliwość. Podeszła do niego, spojrzała prosto w oczy i wycedziła:
- A to ciekawe, bo jeszcze niedawno, pamiętam to całkiem dobrze, jak żeś wszystkim opowiadał, co tylko chcieli posłuchać, jaką to piękną córkę macie, i jakiego to zięcia bogatego bydziesz miał!
Ten milczał. Babka ledwo zdzierżyła, już była bliska, by w ten pusty łeb kosturkiem przyfasolić.
- Słuchaj mie, stary durniu! Widzę, że nie rozumisz, żeś wdepnął w niezłe gówno. Nie minie wiele czasu, a ludziska odwrócą się od was i ktoś inny własną karczmę założy, a waszego piwa nikt nie bydzie pił.
- Że co?
- Że zwiniesz interes - zawtórował Woland grobowym głosem.
- Co?! - nie wiedział Kaziuk, co go bardziej przeraziło, babcina przepowiednia czy fakt, że czarne ptaszysko gada.
- Popatrz się doobkoła! Co widzisz? Myślisz, głąbie kapuściany, że ktoś tu twoją stronę będzie trzymał? Jak turniej szlag trafi, to cię na taczce gnoju ze wsi wywiozą. A za to, jak żeś własną córkę potraktował to plotkarki żyć nie dadzą, jeszcze popamiętasz moje słowa.
Karczmarzowa chwyciła męża za rękaw. Łzy jej w oczach zalśniły, widać było, że jest bliska rozpaczy.
- Kazik, dajżesz już spokój! Zaklinam cię, opamiętaj się wreszcie! Przez twój upór my córki i wnuka mieć nie będziem a ludzie już nas palcyma wytykają! Ja dłużej tak nie wytrzymie!
Najstarszy z synów, Maniek, otoczył matkę troskliwie ramieniem i poprowadził roztrzęsioną z powrotem do karczmy. Kaziuk rozejrzał się dookoła. Napotkał wiele nieprzychylnych spojrzeń, nawet ze strony ludzi, których kiedyś uważał za przyjaciół. Ba, również jego właśni synowie spoglądali na niego krzywo. Jak to się stało, że ostatecznie wyszedł na potwora?
CZYTASZ
W głębi lasu (Zawieszone Na Czas Nieokreślony)
FantasyW upalne czerwcowe popołudnie do domku Babki Ondraszowej przybywa delegacja z sąsiedniej wsi. Sprawa jest poważna, pogmatwana oraz niezwykle delikatna. Chodzi o honor dziewczyny i los jej nienarodzonego dziecka. I dożynkowy turniej karciany. Ciężki...