Sołtys popijał piwo i przyglądał się kółkom z dymu. Na początku kręciły się u powały jak motyle a potem gęsiego wyfrunęły przez okno na podwórze. Próbował zebrać myśli. Spojrzał na swoich kompanionów. Parobek, najedzony i senny, siedział naprzeciwko niego z błogim wyrazem twarzy i klepał się po brzuchu. Dziewczyna głaskała po głowie tego piekielnego kocura. „Dobra, pora mieć już to za sobą" - potarł dłonią spocone czoło i poprawił się na krześle.
- Babciu Ondraszowa, my tu do was przyszli po pomoc.
- Tyle to wim, ale w jakiej sprawie? - Oczywiście, Babka domyślała się, o co chodzi. To była tylko kwestia czasu jak ktoś do niej przyjdzie.
Sołtys ciągnął dalej.- Jak sama pewnie wiecie, w naszej wsi, co roku na Dożynkach turniej karciany się odbywa.
- Pewno, że wim, co mam nie wiedzieć.
- No, i zawsze miało to miejsce w karczmie Starego Kaziuka. I się ludzie z okolicy zjeżdżali, by brać udział w turnieju, albo chociaż popatrzeć. Nawet miastowe przyjeżdżali.
- Ano prawda, przyjeżdżali - przytaknęła starucha.
- Tylko, że w tym roku może się to wszystko zdać psu na budę.
- O, a to czymu?
- Bo córka Kaziuków brzemienna i za cholerę nie chce powiedzieć z kim! A Stary Kaziuk zapowiedział, że jak się który nie przyzna, ten co zmajstrował dzieciaka, to on karczmy nie udostępni, o! Córkę z brzuchem z domu wygnał. Teraz, bidula, u ciotki siedzi, na dwór nie wychodzi. Kaziukowa ją odwiedza po kryjomu, by starego nie drażnić. A ich synowie chodzą po wsi i już kilku chłopom mordy obili. Jak to mówią, winnego hańby siostry szukają.
- To się dopiero porobiło!
O ciąży dziewczyny wiedziała, a i owszem. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że wyszła z tego taka afera! Przecież nie ona pierwsza i nie ostatnia w ciąży z bękartem. Ciężki los czeka ją i jej dziecko, jeśli się nic z tym nie zrobi.
Jędrek nachylił się nad stołem i zaczął wyliczać na palcach kolejne kwestie.
- Sprawa jest pogmatwana fest. Bo i dziewczynie rośnie brzuch, a na wesele szanse marne. Stary Kaziuk aż z tych nerwów na gębie czerwony, wszystkim dookoła pięściami wygraża. Kaziukowa w oczach marnieje, a ich chłopaki biegają po wsi jak wściekłe psy albo zbóje jakieś. A do tego turniej i honor Miodowarów wiszą na włosku.
- A dziewczyna, jak jej było... Kaśka?
- Kalina.
- O to to, Kalina, to nic nie powiedziała, nawet matce?
- Nikomu, ani mru mru. Nawet matce.
Babka zamyśliła się. Dobrze pamiętała jak dumny był Kaziuk ze swojej pięknej córki, jak uparcie i bezwzględnie wszystkich miejscowych zalotników przeganiał (a wcale nie byli tacy najgorsi). Chciał dla niej lepszego męża, bogatego kupca. W rzeczywistości jednak pragnął wpływowego zięcia dla siebie, bo to głównie o koneksje mu chodziło, a nie o dobro własnego dziecka. Strzegł tedy dziewczyny jak oka w głowie, a swoim synom (Edkowi, Jankowi, Wieśkowi i Mańkowi) surowo przykazał siostry pilnować i nikogo spoza zaufanego kręgu rodziny i znajomych nie dopuszczać. Żyła więc Kalinka w złotej klatce.
Widać w końcu przejadła się jej ojcowska kuratela.
- Sprawa delikatna jest, nic na łapu-capu robić nie możem - stwierdziła wiedźma po dłuższej chwili.
- Tak jest - od razu zgodził się Jędrek.
- Do tego trza usiąść na spokojnie. Sołtysie, wracajta do domu, dziś już niczego nie zrobim. Jutro z rana, zaraz po podkurku, przyjdźta po mnie. Pójdziem do Kaziuków razem. Tylko nikomu o sprawie ani słowa! Nikomu, powiadam! A zwłaszcza tym zarazom w dolinie. Słyszołeś, Mietek?
![](https://img.wattpad.com/cover/317179767-288-k464908.jpg)
CZYTASZ
W głębi lasu (Zawieszone Na Czas Nieokreślony)
FantasyW upalne czerwcowe popołudnie do domku Babki Ondraszowej przybywa delegacja z sąsiedniej wsi. Sprawa jest poważna, pogmatwana oraz niezwykle delikatna. Chodzi o honor dziewczyny i los jej nienarodzonego dziecka. I dożynkowy turniej karciany. Ciężki...