5. Z Babką nie ma żartów

127 24 206
                                    

Przed domkiem stała Babka Ondraszowa, rozczochrana jak zwykle. Była wściekła a z oczu wręcz sypały się iskry. Tymczasem kocur spacerował po dachu chałupki i raz po raz zaciągał się z fajki i z przyjemności aż mrużył bursztynowe oczyska.

- Oj, tam, uspokój się, babo, bo ci żyłka pęknie. Coś ty taka chytra?

Odpowiedziała mu wiązanką kwiecistych wyzwisk w trzech językach i kilkoma nadgnitymi jabłkami. Czaruś zręcznie unikał pocisków, a z obelg się tylko śmiał.

Dookoła ogrodzenia zebrał się całkiem spory tłumek gapiów. Jedni nie kryli oburzenia, inni radośnie oklaskiwali widowisko. Ktoś z tyłu przyjmował zakłady.

Mietek podszedł do znajomej rusałki, która stała oparta o płot.

- Witaj, Liliano! Co tu się dzieje?

- Och, to ty, Mieciu! Czarek ukradł wiedźmie fajkę, siedzi na dachu i ani myśli zejść. Babka wszystkiego już próbowała. I prośby i groźby już poleciały. Istny cyrk!

- Kot się nie bał i zajebał! - wtrącił Szuwar. - E, pardon Madame!

Liliana szturchnęła go z całej siły łokciem pod żebro.

- A wy co, znowu do wiedźmy w interesach?

- Niestety.

- To poczekajcie tu z nami. Babka już mocno rozsierdzona, lepiej jej w drogę teraz nie wchodzić.

- Jak myślisz, co mu zrobi?

- My obstawiamy, że zrzuci na niego koszyk tych zbuków, które jej zaśmierdły w zeszłym tygodniu - Liliana aż zaklaskała w dłonie z uciechy. - Za to Szuwar mówi, że rzuci na niego urok, tylko nie jest pewien, jaki. A może to będzie świerzb, albo grzybica? Chcecie dołączyć? Można wygrać prawie nową mandolinę i flaszkę wódki pełną do połowy.

- E, nie, dzięki!

- Jak wolicie - burknęła. - Tylko żebyś potem nie żałował, że mandolina ci się nie trafiła!

Tymczasem wiedźma traciła resztki cierpliwości.

- Słuchaj no, łotrze! Mówiem, oddawaj! Bo jak nie to pożałujesz!

- Ta, srali muszki! A ja mówiłem, byś się podzieliła, i co? To teraz masz!

- Takiś ty?! Poczekaj, swołocz! - i pędem ruszyła do chałupy.

Zaległa cisza, zamarły śmiechy i rozmowy. Wszyscy czekali na ruch czarownicy.

- Ej, Czarek! Ty lepiej spierdalaj w podskokach! Ja dawno Babki tak wkurwionej nie widziałem! - zawołał Szuwar. Zawtórował mu chór głosów: - Tajest, wodnik dobrze gada!

Czarek tylko prychnął. Nie bał się staruchy.

Mimo to, poczuł się trochę niepewnie, bo coś długo nie wychodziła. „Pewnie cosik kombinuje, cwany babiszon!" - pomyślał. „Może rzeczywiście będzie trzeba wiać?".

Wreszcie czarownica ukazała się w drzwiach, targała kosz pełen jaj. Zaraza! Liliana miała rację.

- Ty ciemiężycielu przeklęty, oprawco bez serca i rozumu! Tera to ja ci pokażę! - warknęła i ustawiła koszyk na ścieżce. Delikatnie podniosła jajko i chuchnęła na skorupkę, mamrocząc pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa. Jajeczko zaś pomalutku uniosło się w powietrzu. Chwyciła następne, i następne, a potem jeszcze jedno. Szykowała amunicję.

Gdy już ze dwa tuziny lewitowały nad ziemią, Babka pstryknęła palcami i wskazała dłonią cel. Z początku niezgrabnie, lecz z każdą chwilą coraz szybciej, zbuki zbliżały się do kota. Widząc co się święci, Czarek jednym susem zeskoczył z dachu i w tumanie kurzu popędził na łąkę, porzucając po drodze fajkę, z której posypał się snop iskier. Jaja chyżo poleciały za nim. Wreszcie i kot i zbuczki zniknęły w gęstwinie. Raz po raz z oddali słychać było jedynie pojedyncze kocie wrzaski i soczyste przekleństwa gdy cuchnące pociski dosięgały celu.

W głębi lasu (Zawieszone Na Czas Nieokreślony) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz