- Aaaaaaa... Oooch... Yyyyyy...
Mietek przedzierał się przez tatarak. Coraz wyraźniej słyszał jęki i mamrotanie. Czuł, że jest coraz bliżej. Szukał Szuwara.
Znalazł go po dłuższej chwili, leżącego w na brzegu jeziorka. Z początku myślał, że ktoś porzucił w tataraku stary ubłocony płaszcz. Dopiero po chwili zorientował się , że ten niby-płaszcz rusza się i jęczy. „Boże, nie poznałem go! Co wóda robi z ludźmi, znaczy się z wodnikami? To jasne jak słońce, czemu Babka mu zabrania chlać!".
Wodnik drżącymi rękami okładał głowę mułem i wilgotną gliną. Jego zwykle zielona skóra przybrała niezdrowy odcień żółci. Powieki miał zaciśnięte, jakby nawet najmniejsza odrobina światła była zdolna wypalić mu wzrok. Oddychał też z trudem. No, wrak, po prostu wrak.
W takim stanie będzie jeszcze przez przynajmniej trzy dni. Trzeba odchorować to, co się wczoraj wyżłopało.
Po cichu zbliżył się do cierpiącego druha.
- Szuwar, jak się czujesz?
Wodnik lekko się poruszył.
- Mietko, to ty? - jego głos przypominał rzężenie.
- Tak.
Szuwar jęknął jeszcze raz.
-Chyba umieram.
Mietek postawił na ziemi niewielki gliniany dzbanek.
- Masz, to od Babki Ondraszowej.
- Co to jest?
- Chyba piwo z dodatkiem. Jakiś babciny specyjał. Powiedziała, żebym ci to dał. Masz to wypić, mówi, że to pomoże. Powiedziała też, że masz przestać stękać, bo ją to z nerw wyprowadza.
- Anioł, nie kobieta. Podaj mi to, młody, bo mnie sił w rencach nie starcza.
Chłopak powoli przybliżył się do wodnika. Z uwagą stąpał po błotnistym brzegu. Nie chciał ubrudzić ubrania. Przecież dziś do doliny miała przyjść Luiza.
- Nie masz żadnego kubka? - zapytał, rozglądając się dookoła.
- Ta...tak będę pił.
Młody Bednarz delikatnie uniósł głowę Szuwara i przystawił mu dzban do ust. Wodnik wypił wszystko, aż do ostatniej kropli.
Po kwadransie leżenia plackiem na ziemi zaczęły mu na twarz wracać żywsze kolory.
- Chyba będę żył. Dobry z ciebie dzieciak, Mietko. Dzięki.
Chłopak przysiadł nieopodal na kamieniu i milczał, jednocześnie bawiąc się kozikiem. Obracał w palcach mały kawałek drewna. Gdy miał jakiś problem, rzeźbienie pomagało mu zebrać myśli. Drewienko powoli nabierało kształtu.
Wodnik z wysiłkiem uchylił powieki. Miecia wyraźnie coś go dręczyło. Szuwar znał go nie od dziś.
- Gadaj, Mieciu, co ci leży na wątrobie. Pomogę jak mogę.
- Bo wiesz, Szuwar, mówią, że ty się tu najlepiej znasz na kobietach.
- No, skoro tak gadają, to pewnie tak jest.
- Rady potrzebuję.
Wodnik zaśmiał się cicho.
- To ta Luiza, tak? Zalazła ci za skórę? Jej rodzina się nie zgodzi, tego możesz być pewien. Ojciec cię psami poszczuje.
Młodzian milczał.
- Wiesz, że życie to nie bajka. Tutaj syn wdowy nie pokonuje smoka i nie dostaje księżniczki za żonę. Powiedzmy sobie szczerze, to nie będzie łatwa droga. Ciernista, wyboista. Tutaj nie ma przejścia na skróty.
CZYTASZ
W głębi lasu (Zawieszone Na Czas Nieokreślony)
Viễn tưởngW upalne czerwcowe popołudnie do domku Babki Ondraszowej przybywa delegacja z sąsiedniej wsi. Sprawa jest poważna, pogmatwana oraz niezwykle delikatna. Chodzi o honor dziewczyny i los jej nienarodzonego dziecka. I dożynkowy turniej karciany. Ciężki...