17. Szkoła uwodzenia

104 16 166
                                    

- Aaaaaaa... Oooch... Yyyyyy...

Mietek przedzierał się przez tatarak. Coraz wyraźniej słyszał jęki i mamrotanie. Czuł, że jest coraz bliżej. Szukał Szuwara.

Znalazł go po dłuższej chwili, leżącego w na brzegu jeziorka. Z początku myślał, że ktoś porzucił w tataraku stary ubłocony płaszcz. Dopiero po chwili zorientował się , że ten niby-płaszcz rusza się i jęczy. „Boże, nie poznałem go! Co wóda robi z ludźmi, znaczy się z wodnikami? To jasne jak słońce, czemu Babka mu zabrania chlać!".

Wodnik drżącymi rękami okładał głowę mułem i wilgotną gliną. Jego zwykle zielona skóra przybrała niezdrowy odcień żółci. Powieki miał zaciśnięte, jakby nawet najmniejsza odrobina światła była zdolna wypalić mu wzrok. Oddychał też z trudem. No, wrak, po prostu wrak.

W takim stanie będzie jeszcze przez przynajmniej trzy dni. Trzeba odchorować to, co się wczoraj wyżłopało.

Po cichu zbliżył się do cierpiącego druha.

- Szuwar, jak się czujesz?

Wodnik lekko się poruszył.

- Mietko, to ty? - jego głos przypominał rzężenie.

- Tak.

Szuwar jęknął jeszcze raz.

-Chyba umieram.

Mietek postawił na ziemi niewielki gliniany dzbanek.

- Masz, to od Babki Ondraszowej.

- Co to jest?

- Chyba piwo z dodatkiem. Jakiś babciny specyjał. Powiedziała, żebym ci to dał. Masz to wypić, mówi, że to pomoże. Powiedziała też, że masz przestać stękać, bo ją to z nerw wyprowadza.

- Anioł, nie kobieta. Podaj mi to, młody, bo mnie sił w rencach nie starcza.

Chłopak powoli przybliżył się do wodnika. Z uwagą stąpał po błotnistym brzegu. Nie chciał ubrudzić ubrania. Przecież dziś do doliny miała przyjść Luiza.

- Nie masz żadnego kubka? - zapytał, rozglądając się dookoła.

- Ta...tak będę pił.

Młody Bednarz delikatnie uniósł głowę Szuwara i przystawił mu dzban do ust. Wodnik wypił wszystko, aż do ostatniej kropli.

Po kwadransie leżenia plackiem na ziemi zaczęły mu na twarz wracać żywsze kolory.

- Chyba będę żył. Dobry z ciebie dzieciak, Mietko. Dzięki.

Chłopak przysiadł nieopodal na kamieniu i milczał, jednocześnie bawiąc się kozikiem. Obracał w palcach mały kawałek drewna. Gdy miał jakiś problem, rzeźbienie pomagało mu zebrać myśli. Drewienko powoli nabierało kształtu.

Wodnik z wysiłkiem uchylił powieki. Miecia wyraźnie coś go dręczyło. Szuwar znał go nie od dziś.

- Gadaj, Mieciu, co ci leży na wątrobie. Pomogę jak mogę.

- Bo wiesz, Szuwar, mówią, że ty się tu najlepiej znasz na kobietach.

- No, skoro tak gadają, to pewnie tak jest.

- Rady potrzebuję.

Wodnik zaśmiał się cicho.

- To ta Luiza, tak? Zalazła ci za skórę? Jej rodzina się nie zgodzi, tego możesz być pewien. Ojciec cię psami poszczuje.

Młodzian milczał.

- Wiesz, że życie to nie bajka. Tutaj syn wdowy nie pokonuje smoka i nie dostaje księżniczki za żonę. Powiedzmy sobie szczerze, to nie będzie łatwa droga. Ciernista, wyboista. Tutaj nie ma przejścia na skróty.

W głębi lasu (Zawieszone Na Czas Nieokreślony) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz