Ciśnienie

124 13 4
                                    

Po wczorajszej opowieści bardzo ciężko było mi zmrużyć oko w nocy. Siedziałam otłumiona strachem do wczesnego rana, a o godzinie dwunastej miałam umówioną wizytę u ginekologa. Zasnęłam dopiero o szóstej rano w czasie, gdy Alessandro już dawno spokojnie spał.

Obudził mnie Alessandro, a odziwo ta pobudka była zaskakująco przyjemna. Pomimo, że spałam tylko cztery godziny, czułam się jak nowo narodzona.

Obudził mnie wspaniały zapach frittaty ze szpinakiem i szynką, muffinek cytrynowych z dodatkiem ricotty oraz mojej ulubionej kawy karmelowej. Wspanialszych poranków nie mogłam sobie zażyczyć.

- Smacznego, kochanie. - Życzył, a następnie złożył czuły pocałunek na moich ustach.

- Dziękuję bardzo, Alessandro. - Zabrałam się za wsuwanie posiłku, który bardzo mi smakował. Już dawno nie jadłam tak wyśmienicie dobrego śniadania. - Chcesz spróbować? Jest przepyszne. - Ten jedynie uśmiechnął się i pokiwał przecząco głową.

- Moja mama zaraz przyjdzie z Daniele. Chciała nas gdzieś zabrać, lecz nie mam pojęcia gdzie. Masz jakiś pomysł? - Przysiadł się obok, kładąc swoją dłoń na moim nagim udzie. Zaczął rysować na nim różne wzorki, które w głównej mierze okazywały się być sercami.

- Nie mam żadnego. Możliwe, że chce porobić coś odprężającego po napływie wczorajszych wydarzeń. Szczerze powiedziawszy, to nie mam zielonego pojęcia gdzie mogłaby nas wziąć. - Na wzmiankę o „wczorajszych wydarzeniach“ zrobiło mi się słabo. Natychmiast odłożyłam cytrynową muffinkę na talerz, a tacę odsunęłam wystarczająco daleko, aby przypadkiem nie strącić jej w żaden sposób. Nerwowo ułożyłam dłoń na klatce piersiowej Alessandro, a ten natychmiast objął mnie w talii i przysunął bliżej siebie.

- Co się dzieje, Amber? - Jego silne ramiona otulały mnie szczelnie, a ja poczułam nieprzyjemny nacisk na mój żołądek. Odlatywałam.

Momentalnie mój obraz przed oczami stał się ciemny. Johnson zainterweniował prawie że natychmiast. Jedna z jego dłoni powędrowała pod moje kolana, natomiast druga podtrzymywała mnie pod plecami.

- Amber, patrz na mnie! - Szatyn otworzył drzwi balkonowe na oścież, a następnie wrócił do mnie. Uniósł mnie, wyszedł na balkon, a następnie usadził na wygodnej sofie balkonowej. Wrócił do wnętrza domu, a po sekundzie wrócił z powrotem z kołdrą. Okrył mnie nią od stóp aż po samą szyję. Biorąc pod uwagę to, że zima zbliżała się wielkimi krokami to nic dziwnego. Na szczęście, Rzymu jeszcze nie zdążyła zasypać śnieżyca, a na temperatura wynosiła około sześciu stopni na plusie.

Po chwili wszystko zaczęło wracać do normy. Mój oddech ustabilizował się, a moje oczy dojrzały wspaniałe jesienne barwy.

- Amber, na Boga, nie wygłupiaj się tak więcej. - Szatyn odetchnął głęboko, natomiast ja zawiesiłam swój wzrok na srebrnym ferrari, które było nieziemskie.

- Ładny samochód. - Rzuciłam, a Alessandro roześmiał się.

- Jeszcze nie zdążyłem poznać cię od strony blachary. Pięćdziesiąt twarzy Amber Malik. - Zażartował, a ja obiegłam go ganiącym wzrokiem.

- Nie jestem blacharą, po prostu ładny samochód. - Wzruszyłam ramionami, a następnie przerzuciłam wzrok na Johnsona. Jego zielone tęczówki krążyły po całej mojej twarzy. Te oczy są oszałamiająco piękne.

- Wszystko już okej? Pamiętaj, że dziś o dwunastej masz wizytę u lekarza.

- Czuję się lepiej i tak, pamiętam o lekarzu. Właśnie, Alessandro. Jak twoja mama chce nas gdziekolwiek zabrać, skoro jedziemy do przychodni lekarskiej? - Na jego twarzy pojawił się niezidentyfikowany grymas.

Save Us DavidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz