Obudziłam się z oplatającymi mnie wokół talii dłońmi, które należały do Alessandro. Tradycyjnie na podłodze w naszej sypialni siedział Daniele, który budował wieżę z klocków i to właśnie ich hałas spowodował moją pobudkę.
Dziś pierwszy raz od bodajże miesiąca pojawię się w pracy. Myślę, że będzie to dość ciekawe doświadczenie po tak długim okresie czasu. W zasadzie to bardzo zatęskniłam za złotą tabliczką na drzwiach z numerem siedemset pięćdziesiąt.
- Czasami się zastanawiam, czy choćby raz mógłbym się obudzić bez hałasu upadającej wieży z klocków, szelestu opakowania żelków lub krzyku nad uchem. - Usłyszałam za sobą, a Daniele uśmiechnął się niewinnie.
Ku mojemu zdziwieniu chłopiec był już przygotowany do wyjazdu do przedszkola. Ubrał się, ułożył swoje włosy, a nawet zapakował swój mały plecak, który ma ze sobą zawsze i wszędzie.
- Gdzie ci się tak śpieszy młody człowieku? - Usłyszałam.
- Jak to gdzie, do przedszkola! Mam dzisiaj randkę z Avą! - Odparł, a ja z Alessandro rzuciliśmy sobie spojrzenia. W głębi duszy rechotałam ze śmiechu, Alessandro niekoniecznie.
- Jaką randkę? Synku, ty przypadkiem nie jesteś jeszcze za młody na randki?
- Oj, Alessandro, uspokój się! Aż mi się nie chce wierzyć, że nigdy nie podobała ci się żadna dziewczynka w przedszkolu i nie robiłeś jej kwiatków i pierścionka z papieru!
- W zasadzie to masz rację, ale tą dziewczynką była Amanda.
I tu było sedno całej sprawy. Dlatego był tak przewrażliwiony na punkcie dziewczyny swojego syna i jego przedszkolnych wybryków.
- Jezus Maria, mama? Tatuś, taką babajagę znalazłeś, że aż szkoda mówić. - Malec westchnął ciężko, a ja prychnęłam donośnie. Przytknęłam usta dłonią, by choć trochę ukryć mój uśmiech. - Z czego się śmiejesz, ciociu?
- Z niczego, kochanie. Powiedz nam lepiej jaką randkę zaplanowałeś.
- Właśnie! Tatuś! Wstawaj! Musimy jechać do kwiaciarni po tulipany, bo Ava kocha tulipany! I czekoladki! - Alessandro wpatrywał się w swojego syna jak w szaleńca. Wiedział, że Daniele nie da za wygraną i mógłby go męczyć aż do grobowej deski, więc ostatecznie wywlókł się spod ciepłej pierzyny i ruszył w stronę łazienki. - Wezmę ją na kocyku i będziemy rozmawiać. - Odparł, a ja moje oczy z sekundy na sekundę wyglądały, jakby miały wypaść z orbit.
- Co zrobisz, Daniele? - Spytałam, bo albo się przesłyszałam i powinnam udać się do specjalisty, albo chłopiec mówi całkowicie poważnie i to nie żadne przejęzyczenie.
- Wezmę ją na kocyk i będziemy rozmawiać. - Powtórzył, a ja odetchnęłam głęboko. Tylko teraz zaczęłam się zastanawiać czy to ja mam problemy ze słuchem czy to malec się przejęzyczył.
- Romantyk. - Odparłam. - Może zaprosisz ją do nas na obiad? Nawet z rodzicami. Bardzo bym chciała ją poznać. - Uśmiechnęłam się, co ten odwzajemnił i zaraz pobiegł do swojego taty.
- Tatusiu! Czy Ava z rodzicami mogłaby przyjść do nas na obiad? Proszę!
- Zgaduję, że ciocia Amber wpadła na ten kapitalny pomysł, nieprawdaż? - Usłyszałam, a zaraz zauważyłam idealnie umięśnioną sylwetkę szatyna opierającą się o framugę drzwi. Uśmiechnęłam się niewinnie, a ten tylko zaśmiał się pod nosem i wrócił do łazienki dokończyć przerwaną czynność.
- Na śniadanie fritatta ze szpinakiem! - Oznajmiłam i zaraz podreptałam na parter w celu przyrządzenia pożywnego śniadania.
Z lodówki wyjęłam potrzebne składniki, a z szafek miskę i patelnię. Uruchomiłam płytę indukcyjną i rozgrzałam patelnię, na którą wylałam kroplę oliwy. Szpinak posiekałam drobno, a następnie rozbełtałam jajka, do których dodałam szczyptę soli, pieprzu oraz wcześniej posiekany szpinak. Całą masę dokładnie wymieszałam, a następnie wylałam część na patelnię. W między czasie przygotowałam dwie kawy cappuccino dla mnie oraz Alessandro, a dla Daniele jego ulubioną herbatę.
CZYTASZ
Save Us David
FanfictionDrugi tom trylogii „Oops I did it again". Czteroletni Daniele Johnson przeszedł ciężki zabieg, zwalczył nowotwór. Pomiędzy Damiano, a Amber sytuacja się pogarsza, brunet wyrzuca walizki dziewczyny za drzwi, a ta nie ma schronienia. Pomiędzy nią, a j...