Obudził mnie Daniele, który skakał po swoim tacie przy tym robiąc niemały hałas. Żaluzje znów były odsłonięte, co oznaczało, że malec musiał przy nich majsterkować. Pruszył śnieg i dokładnie o to było tyle krzyku.
- Tatusiu! No proszę! Ja chcę ulepić bałwana! I zrobić aniołka! Tatusiu proszę! - Twarz Alessandro była ukryta pod poduszką. Johnson chciał się wyspać, ale nie szło po jego myśli. Była dopiero siódma, a wstawał dopiero o ósmej.
- Dziecko, proszę cię, idź zobacz czy nie ma cię w pralni na parterze. - Za każdym razem gdy to słyszałam, rozbawiało mnie to, a słyszałam to prawie że codziennie.
- Nie, nie dam się więcej nabrać. - Prychnęłam pod nosem, co malec usłyszał. - Wiesz co, Amber? Bardzo niemiło. - Zarzucił mi, a ja uchyliłam usta, by coś powiedzieć.
- To twój tata jest niemiły, bo wygania cię do pralni. - Odparłam. - Zrobię śniadanie, co chcielibyście zjeść?
- Grzanki z nutellą, proszę, błagam. - Daniele złożył dłonie jak do modlitwy, a następnie dojrzałam jego maślany wzrok.
- Dobrze, będą grzanki z nutellą. - Uśmiechnęłam się szeroko, a ten wpadł w moje objęcia.
Kromki pieczywa posmarowałam po obu stronach masłem, a następnie upiekłam je w opiekaczu na złoty kolor. Gdy grzanki odrobinę ostygły, wysmarowałam je dokładnie nutellą. Wszystkie ułożyłam na dużym talerzu i podałam do stołu. Do grzanek przyrządziłam dwie filiżanki cappuccino dla mnie oraz Alessandro, natomiast dla młodszego Johnsona przygotowałam jego ulubioną herbatę owocową.
Nim się obejrzałam, przy stole siedział już Daniele z grzanką w dłoni. Jak widać, przytargał ze sobą całe pudło kredek oraz kilka kartek, bo zamiast zająć się jedzeniem, to w najlepsze kreślił różnorakie wzorki, esy i floresy na kartce papieru.
- Kochanie, bardzo cię proszę, narazie odłóż rysunek na bok i zjedz śniadanie, dobrze? - Poprosiłam chłopca, a ten natychmiast zaprzestał czynności i zaczął wsuwać grzankę. - Pójdę po tatę i przygotuję ci ubrania, a jak wrócę, to kanapka ma być zjedzona, umawiamy się? - Uśmiechnęłam się ciepło, a malec zaśmiał się cicho i przytaknął twierdząco.
Podreptałam na piętro, gdzie miałam za zadanie ściągnąć Alessandro na śniadanie. Wiedziałam, że wyciągnięcie go z łóżka będzie graniczyło z cudem, ponieważ zasnął wczoraj bardzo późno. Miał masę papierkowej roboty, a na domiar tego ma dziś konferencję.
Gdy tylko przekroczyłam próg drzwi zauważyłam szatyna całego otulonego kołdrą. Jego czupryna była w kompletnym nieładzie, ale już kiedyś wspominałam, że Alessandro jest kimś, kto mógłby wysmarować się błotem i ułożyć w gnoju, a mimo wszystko wyglądałby fenomenalnie.
- Kochanie, wstawaj! Zrobiłam śniadanie, a ty musisz się powoli szykować do pracy. Nie chciałabym cię denerwować, ale jest po dziewiątej. - Oznajmiłam, a ten gwałtownie otworzył oczy i wykaraskał się z łóżka. Truchtem pobiegł do garderoby, a zaraz miał na sobie idealnie wyprasowany garnitur. Był matowy, o kolorze czarnym. Eleganckie spodnie idealnie opinały jego umięśnione uda, wyglądał jakby wszystko było szyte na miarę. Na swojej szyi obwiązał krawat o tym samym kolorze, co garnitur. Wyglądał oszałamiająco dobrze.
- Zrobię dzisiaj kolację, więc nawet nie fatyguj się do roboty. Byłbym bardzo wdzięczny, gdybyś mogła zawieźć później Daniele do przedszkola, bo dziś wyjątkowo zajęcia zaczynają się o dziesiątej trzydzieści. Wrócę około trzynastej i odrazu pojadę po Daniele, a za śniadanie bardzo ci dziękuję, kochanie, ale nie zdążę go zjeść. Muszę już lecieć, miłego dnia. - Złożył czuły pocałunek na moich ustach, a ja również życzyłam mu miłego dnia. Dziwnym było to, że zawinął się tak szybko, skoro pracę zaczynał dopiero o dziesiątej.
CZYTASZ
Save Us David
FanfictionDrugi tom trylogii „Oops I did it again". Czteroletni Daniele Johnson przeszedł ciężki zabieg, zwalczył nowotwór. Pomiędzy Damiano, a Amber sytuacja się pogarsza, brunet wyrzuca walizki dziewczyny za drzwi, a ta nie ma schronienia. Pomiędzy nią, a j...