Starałam się bardziej skupić na tym, by wyłapać jakąkolwiek reakcję mimiczną szatyna, niżeli wysłuchiwać jego wyjaśnień. Jak dobrze wiemy, wyraz twarzy mówi mało, a jednocześnie tak wiele. Nie zdołałam wyłapać ani jednej emocji.
- Skąd o tym w ogóle wiesz? - Spytał. Nie był poirytowany, opanował go kompletny spokój, a jego wyraz twarzy w dalszym ciągu nie ukazywał niczego, nawet nuty obojętności.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale znaczna część twojego pałacu jest oszklona, księciuniu. - Odparłam ironicznie, co niezbyt spodobało się szatynowi. Momentalnie jego rysy twarzy wyostrzyły się, a żyły na ciele wyglądały, jakby miały za moment wyskoczyć.
- Nie chcę się kłócić, ale chyba nie obejdzie się bez pierwszej sprzeczki. - Westchnął głęboko i stanął tuż naprzeciw mnie. Zamknął moje dłonie w swoich, co wcale nie było trudne, bo moje dłonie były dwa razy mniejsze od dłoni biznesmena. - Posłuchaj mnie, kochanie, bardzo uważnie. Nie interesuje mnie jak to się stało, że widziałaś tą sytuację, ale gwarantuję ci, że nie masz o co się martwić. Ta blondynka, to sąsiadka, pani Matilde, żona pana Francesco, okazało się, że jej opona była przebita i nie miała jak dojechać do pracy, więc poprosiła mnie, abym ją podwiózł pod jej miejsce pracy, bo nie było czasu na wymianę opony. Wywodzę się z kulturalnej oraz empatycznej rodziny, więc nie wyobrażałem sobie odmówić, a i tak miałem po drodze. Może to być dla ciebie dziwne, bo faktycznie, pani Matilde była brunetką, aczkolwiek właśnie dziś opowiadała, że ostatnio odwiedziła fryzjera bo chciała coś w sobie zmienić. Oto co ja miałem tobie do powiedzenia, a teraz ty wysłuchaj mnie, kochanie.
Było mi głupio jak cholera. Było mi tak cholernie wstyd, że zrobiłam aferę o tak błahy powód. Alessandro chciał tylko pomóc, a ja stwierdziłam, że rozpętam wojnę o to, że podwiózł kobietę do pracy, bo jej opona była przebita. Czasami karcę samą siebie za to, że jestem tak piekielnie zazdrosna i wyrządzam przez to ludziom piekło. I chyba powinnam częściej siebie karcić za takie durne pomysły jak zdrada i posuwanie na biurku.
Przysięgam, że zabiję Raggi'ego, a ten zginie śmiercią tragiczną.
- Dziś nasza firma organizuje kameralne spotkanie biznesowe, na które zostałaś zaproszona jako jeden z najważniejszych gości tej imprezy, a właściwie to ja cię zapraszam i bardzo chcę, abyś ze mną poszła. - Odparł. - Pani Amber Malik, czy zgodzi się pani pójść ze mną na to wydarzenie? - Zapytał szarmancko, a ja prychnęłam cicho. Zabrzmiało to co najmniej, jak zaproszenie na randkę.
- Jasne, że pójdę. I przepraszam cię za tą aferę o Matilde. Ale to wszystko wina Thomasa! Zadzwonił do mnie i wrzeszczy, że jakaś piękna blondynka z wielkimi cyckami wsiada do twojego samochodu! No i jak tu nie być zazdrosną, gdy ma się tak super przystojnego faceta... - Spojrzałam na niego niewinnie, a ten tylko uśmiechnął się szeroko i musnął moje wargi.
- Cudowny komplement, dziekuję bardzo pani Malik. - Odparł z uśmiechem. - A czy blondynka z wielkimi cyckami, to bym się kłócił... - Odparł, a ja przytknęłam usta dłonią, by ukryć mój uśmiech.
- Alessandro! Przestań! - Roześmiałam się, a ten zaraz za mną. - Obiecuję i przysięgam, że zadbam o to, żeby Raggi dostał łomot za takie prowokowanie mnie do kłótni między nami!
- Biedny chłopak, aż mi się go teraz szkoda zrobiło. Biedak jeszcze nie wie co go czeka. - Spojrzałam na Johnsona spod byka, a ten tylko uniósł ręce w geście obronnym, a zaraz roześmiał się. - O siedemnastej musimy być na miejscu. Zrobię obiad i poproszę mamę, żeby zajęła się Daniele.
- Pomóc ci w obiedzie? - Zaproponowałam pomoc.
- Nie, dziękuję kochanie. Możesz iść już się pomału przygotowywać, a ja sobie poradzę. - Uśmiechnął się ciepło, co odwzajemniam.
CZYTASZ
Save Us David
FanfictionDrugi tom trylogii „Oops I did it again". Czteroletni Daniele Johnson przeszedł ciężki zabieg, zwalczył nowotwór. Pomiędzy Damiano, a Amber sytuacja się pogarsza, brunet wyrzuca walizki dziewczyny za drzwi, a ta nie ma schronienia. Pomiędzy nią, a j...