Mapa

402 29 0
                                    

W końcu, około dziewiątej tego samego dnia, położyłem się na przykrytej kocem podłodze kabiny kapitana. Pościel nawet nie śmierdziała zbytnio. Była zadziwiająco podobna do mojej pościeli. Tej, która została daleko stąd, a za którą tak tęskniłem. Kapitan znowu siedział przy biurku - widziałem jego szerokie plecy, gdy wyginałem głowę do tyłu.

Nim ogarnął mnie sen starałem się pomyśleć nad jakimś sposobem ucieczki. Mógłbym wywołać bunt na pokładzie... nie, nie mógłbym. Ci piraci zdawali mi się być bezwzględnie posłuszni Collinsowi. Postanowiłem, iż gdy kapitana nie będzie w kajucie, postaram się ją przeszukać.


Tak oto zacząłem sypiać u kapitana Collinsa. Gdy szedłem spać, on siedział przy biurku albo przebywał zupełnie gdzieś indziej. Gdy się budziłem - to samo.

Pewnej nocy obudziłem się i z pewnym przestrachem zauważyłem mężczyznę leżącego po mojej lewej stronie, na łóżku. Do tej pory nie wiedziałem na pewno, czy naprawdę sypiał ze mną w jednym pomieszczeniu. Leżał odwrócony do mnie plecami. Być może... hmm, może trzyma gdzieś blisko siebie jakąś broń? To byłoby logiczne, nie sądziłem, żeby nawet mimo mego niegroźnego wyglądu czuł się zupełnie bezpiecznie w jednym pokoju z nieskrępowanym więźniem.

Bardzo powoli sięgnąłem do jego poduszki i wsunąłem pod nią dłoń. Moje palce musnęły zimną stal pistoletu.

Wtem kapitan poderwał się do pozycji siedzącej i złapał mnie za nadgarstki.

- Życie ci niemiłe? - spytał i zeskoczywszy z łóżka unieruchomił mnie przyciskając kolanem do podłogi. - Nie potrafisz okazać wdzięczności? Czy wolisz wrócić do ładowni? 

- Nie...

- Nigdy więcej tego nie rób - puścił mnie i ułożył się w ten sam sposób co poprzednio. – Co dałoby ci zabicie mnie?

Satysfakcję, ale oprócz tego właściwie nic. Piraci by mnie rozszarpali.

- I tak nigdy by ci się to nie udało – mruknął jeszcze.

Oczywiście, że nie.


Dzięki zmianie miejsca zamieszkania na kajutę kapitana dowiedziałem o celu podróży piratów. Pewnego dnia do kabiny wszedł młody Azjata. Miał ciemne, proste włosy związane z tyłu głowy. Nie był zbyt wysoki. Na jego obliczu malowała się duma, pycha wręcz oraz pogarda do otaczającego świata. Widziałem go już nie raz na pokładzie. Zawsze wydawał komuś polecenia, więc zakładałem, że pełnił jakąś ważną funkcję. Prawdopodobnie był pierwszym oficerem.

- Kapitanie, przyszedłem odczytać tę ma... - zauważył mnie, choć siedziałem w najdalszym kącie pokoju, i zmarszczył brwi. Zauważyłem, iż mają nietypowy kształt - taki... wydłużony. U innego człowieka uznałbym te brwi za dość zabawne, lecz u niego budziły raczej postrach. - A ten co tu robi? - wskazał na mnie.

- Mieszka - odparł krótko kapitan i podniósł oczy znad jakiegoś zeszytu. - No, co z mapą? - przyciągnął do siebie jedną ze zwiniętych kart z biurka i ją rozprostował.

- Możemy rozmawiać przy nim? - pirat ponownie spojrzał na mnie z niechęcią.

- Mów.

Pirat westchnął.

- Tutaj jest wybrzeże - przycisnął palec do mapy.

- Widzę.

- Ta zatoka nazywa się Dan-no-ura. Gdzieś w tym miejscu powinno się znajdować to, czego szukamy. Sześćset lat temu w tamtym miejscu rozegrała się bitwa między rodami Minamoto i Taira. W tej bitwie zginął cesarz, a z nim... nasz skarb. Jestem pewien, że za to, co tam znajdziemy, wiele ludzi będzie gotowych nam zapłacić - pirat uśmiechnął się - dużo.

- Świetnie. Tylko... Skoro TO wpadło do wody...

- Legenda głosi, że znajduje się w jaskini, gdzieś tu, jednak trzeba zanurkować by się do niej dostać.

- Myślisz, że miejscowi powiedzą nam coś więcej?

- Nam... - pirat zakaszlał. - Jest pewien problem.

Kapitan uniósł brew.

- Jaki?

- W moim kraju nie lubią obcokrajowców. I to bardzo. Spokojnie - dodał natychmiast - jest mnóstwo małych wysp do których możemy w spokoju przybijać. Po prostu ich mieszkańcy mogą nie być wam przychylni. Będę musiał to sam załatwić.

- Liczę na ciebie, Kagetako. Obraliśmy już kurs, więc za kilka tygodni powinniśmy być na miejscu.

Pirat nazwany Kagetaką wstał, zasalutował niechlujnie, rzucił mi pogardliwe spojrzenie i wyszedł.

Zastanawiałem się, czego szukali, aczkolwiek nie obchodziło mnie to na tyle, żeby się o to dopytywać. 

Szczurzy TowarzyszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz