Biały cień

262 23 0
                                    

Niedługo później, śledząc mapę, wyruszyliśmy do zatoki Dan-no-ura.
Zatoka nie wyróżniała się raczej niczym szczególnym. Była ładna. Dość malownicza.

Nie mogliśmy zwracać na siebie uwagi, więc zostawiliśmy statki w pewnej odległości. Wraz ze statkami zostałem i ja. Mimo że umiałem pływać, branie mnie na tak ważną misję byłoby nad wyraz głupie.

Do szalup wsiedli Collins, Alessandri, Kagetaka i piraci, którzy byli dobrzy w nurkowaniu. Została Burn, która pod ich nieobecność sprawowała władzę na statku.

Wyprawa miało im zabrać do kilku godzin, w końcu nikt do końca nie wiedział, gdzie znajduje się skarb.

Udałem się do kajuty po dziennik pokładowy, by go uzupełnić.

Gdy wszedłem do środka usłyszałem płacz dziecka.

- O, nie - powiedziałem na głos. Miałem nadzieję, że to tylko przesłyszenie, lub jakiś przypadkowy dźwięk, który po prostu podobnie brzmiał, ale...

Wybiegłem na zewnątrz i przypadłem do burty.

Biały cień pod wodą.

W pobliżu nie było Giovanny, kryła się w innym miejscu. Odwróciłem się. Burn właśnie wychylała się na dziobie patrząc w morze. Usłyszałem jej przekleństwo.

- Niedobrze. Bardzo niedobrze.

Wokół statku rozległy się syki.

Za plecami usłyszałem plusk. Odwróciłem się.

Znowu ta twarz. Tuż przede mną. Cofnąłem się tak gwałtownie, że się przewróciłem.

To ja pierwszy zadałem ból wężowej kobiecie. Teraz, bez kapitana u boku, ogarnął mnie paraliżujący strach.

Piraci pobiegli do dział.

Lecz jeśli zaczną strzelać...

- Odkryją nas! - krzyknąłem do Burn.

- Do czorta z tym! - odkrzyknęła. - Ognia!

Owszem, kilka pocisków trafiło wyłaniającego się z wody potwora, ale...

Czułem, że walka nie potrwa długo. Tym razem wąż morski aż kipiał dzikim szałem. Głowa zaczęła się do mnie zbliżać niebezpiecznie. Jeśli zacznę uciekać, skończy się tak, jak u Collinsa, a jeśli nie zacznę, skończy się zupełnie tak samo, możliwe nawet, że gorzej.

Cofałem się więc powoli.

Ktoś strzelił z muszkietu w oblicze potwora. Owszem, syknął jeszcze głośniej i zacisnął zwoje białego ciała na odnowionych burtach.

Widziałem, jak wąż rozwiera paszczę. Ostre zęby mignęły mi nad głową. Zamknąłem oczy.

- Nie tak szybko! - Burn przypadła do mnie i z odległości kilku centymetrów strzeliła w odkryte podniebienie gada.

To już nie był syk ani płacz, a prawdziwy ryk wściekłości. Cały statek zatrząsł się. Usłyszałem trzask. Drewniana podłoga usunęła mi się spod nóg. Później słyszałem jedynie przeraźliwe krzyki załogi ginącej w morskich odmętach. 

Szczurzy TowarzyszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz